Strona główna » Z kontuzjami, bólem i bez sił, ale też ze złotem. Młodzież Norwida napisała historię

Z kontuzjami, bólem i bez sił, ale też ze złotem. Młodzież Norwida napisała historię

fot. Sandra Wróblewska / PZPS

– Pod względem umiejętności drużyny były na zbliżonym poziomie. My po prostu byliśmy zafiksowani na wynik sportowy. Mental nas napędzał. Zahartowały nas też problemy zdrowotne – powiedział po wywalczeniu mistrzostwa Polski juniorów młodszych trener Norwida Częstochowa, Piotr Lebioda.

Norwid Częstochowa na tronie

Mistrzostwa Polski nie zdobywa się codziennie. Juniorom młodszym Norwida ta sztuka udała się w tym roku. Jak smakuje to złoto?

Piotr Lebioda: Dopiero powoli dociera do mnie to, co zrobiliśmy. Powodem tego jest sobotni mecz z Jastrzębskim Węglem, w którym zostawiliśmy na boisku niesamowitą ilość energii. Po tym spotkaniu była wielka radość, że awansowaliśmy do finału, ale musieliśmy zebrać się do ostatniego meczu. Bałem się, że zabraknie nam w nim energii, ale wola walki i determinacja chłopaków pozwoliły nam odnieść zwycięstwo i cieszyć się na końcu z sukcesu, choć nie mieliśmy już sił na tak olbrzymią radość, jak po pojedynku półfinałowym.

Zgodzi się pan, że w tym turnieju szło wam trochę jak po grudzie? Już drugi mecz grupowy przegrany z Jokerem Piła mógł w głowach zawodników zasiać niepewność, a jednak wyszli na kolejne mecze z otwartą przyłbicą.

– Miałem dużo pozytywnych myśli po tym przegranym meczu w perspektywie dalszego grania. Już wcześniej mieliśmy momenty dobrej gry, którą potrafiliśmy utrzymać, ale naszą grę załamywały kontuzje. 3 podstawowych zawodników doznało urazów, co spowodowało, że musieliśmy szukać nowych rozwiązań. Na dodatek w piątek przed finałami nasz atakujący poważnie skręcił nogę. Działania podjęte przez naszych fizjoterapeutów pozwoliły mu w ogóle pojechać na ten turniej. Na treningu poprzedzającym rozpoczęcie finałów wykonał zaledwie 4 podskoki do ataku, a w środę zagrał jeden z najlepszych meczów i otrzymał nagrodę MVP. Po takim wysiłku i tylu skokach kontuzja musiała się odezwać. To podcięło nam trochę skrzydła, bo Antoni nie kończył tylu piłek, co normalnie. Dobrze, że utrzymał dobry poziom do końca, bo bardzo drżałem o tę pozycję, bo drugiego atakującego musieliśmy przesunąć na środek ze względu na kontuzję środkowego.

Kluczowa cierpliwość

Co w takim razie spowodowało, że odwróciliście losy spotkania półfinałowego, w którym przegrywaliście już 0:2?

– Nasze założenie taktyczne było takie, że musimy grać długo i cierpliwie. Chcieliśmy doprowadzić do tego, aby ten mecz trwał jak najdłużej. Opóźnialiśmy więc grę maksymalnie, jak tylko się dało – na granicy przepisów. Nie złamaliśmy ich, natomiast wykorzystaliśmy je do maksimum. Wiedzieliśmy, że przyjdzie moment, w którym rywale zaczną popełniać błędy, a wtedy będzie to paliwem dla nas. Cały scenariusz, który zakładaliśmy w tym meczu, sprawdził się. W tie-breaku to my wiedliśmy prym i postawiliśmy w nim kropkę nad „i”. Dlatego uważam, że konsekwencja w realizacji założeń taktycznych była kluczem do sukcesu.

Po wygranym półfinale trudno było zmobilizować się na finał, skoro mówił pan, że już z samego awansu do rozgrywki finałowej radość była tak wielka?

– Nie. Już na odprawie wiedzieliśmy, że coś wymyślimy, żeby naładować chłopaków energią. Nie ma bowiem drużyny, która wyjdzie na finał i go odda bez walki. Można przegrać, ale nigdy nie oddaje się meczu za darmo. Zastanawialiśmy się nad tym, co zrobić. Wykorzystaliśmy naszego trenera przygotowania fizycznego i przeprowadziliśmy poranny rozruch, ale w pozycji siedzącej. Zrobiliśmy 15-minutowe zajęcia z aktywacji porannej i to nam fantastycznie wypaliło. Zwróciliśmy uwagę również na to, że w finale może być taki sam scenariusz, jak w półfinale, że będziemy musieli czekać na to aż rywale popełnią błąd. W tym wieku często zawodnik o super parametrach jest mało doświadczony w ważnych momentach, bo nie miał jeszcze kiedy go zdobyć. Znowu wykorzystaliśmy jedną, drugą pomyłkę rywali i nasze dobre zagrania, napędzając się do dobrej gry.

Mentalna zmiana

Czyli lepiej poradziliście sobie z presją meczu finałowego?

– Chłopcy często podchodzili do meczów, w których byli faworytami w taki sposób, że przyszedłem sobie pograć. Wkładałem im do głowy, że my nie chcemy pograć, my chcemy wygrać. Przypuszczam, że w ich głowach mogły pojawić się myśli – fajnie, że jesteśmy w finałach, możemy nie wyjść z grupy, ale jak przychodziło do odprawy, nigdy nie padło hasło „będzie ciężko”, tylko „gramy na maksa”, pokażemy na co nas stać”. Bardzo często zaczęło u nich pojawiać się słowo mental. Zaczęli być nastawieni na dobry wynik sportowy. Nie zwiesili głów po porażce z Jokerem i dalej się nakręcali.

Czyli tym mentalem wygraliście mistrzostwa Polski?

– Tak. Pod względem umiejętności drużyny były na zbliżonym poziomie. My po prostu byliśmy zafiksowani na wynik sportowy. Mental nas napędzał. Drużynę zahartowały też problemy zdrowotne, chociaż przyznam, że miałem różne myśli, bo przesuwanie chłopaków na pozycjach na kilka dni przed turniejem finałowym zazwyczaj nikomu na dobre nie wychodzi. Na półfinałach straciliśmy pierwszego rozgrywającego, Oliwiera Burdę, ale chłopcy się nie załamali. Wierzyli, że z niższym rozgrywającym – Patrykiem Juszczakiem, który rozegrał fantastyczny turniej finałowy, są w stanie zdobyć medal, nawet złoty, co udowodnili w Mrzeżynie. Nie ukrywam, że w tej grupie są pretendenci do grania w I lidze, a później krok po kroku mogą stać się ważnym elementem nie jednej drużyny w PlusLidze.

Nie powiedzieli ostatniego słowa

To, że w Częstochowie jest obecnie siatkówka na poziomie PlusLigi może powodować, że ci młodzi chłopcy będą mieli dodatkowy bodziec do tego, aby dorównywać do najlepszych?

– Zdecydowanie tak. Widać, że to miasto żyje siatkówką. Pojawienie się Norwida w PlusLidze zjednało środowisko siatkarskie w Częstochowie, a sam klub cieszy się dużą popularnością. Przewija nam się dużo młodych adeptów siatkówki. Mamy w czym wybierać. PlusLiga w tym na pewno pomogła. Staramy się być widoczni na jej meczach i wspierać starszych kolegów. Utożsamiamy się z wynikiem Norwida w PlusLidze, a nasz wynik w kategorii juniora młodszego pokazuje, że dobrze się dzieje. Nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa.

Zobacz również: Mistrzostwa Polski juniorek młodszych. Zacięty finał wyłonił mistrzynie

PlusLiga