Po pierwszym secie wygranym do 13 przez zawiercian nic nie wskazywało, że w ostatecznym rozrachunku to oni zejdą z boiska pokonani. W ich szeregach świetnie funkcjonował każdy element, a ich prowadzenie nie było ani przez moment zagrożone. Kłopoty rozpoczęły się od drugiej partii, w której rzeszowianie wyraźnie poprawili jakość gry przede wszystkim w polu serwisowym oraz ataku, a u podopiecznych Michała Winiarskiego zaczęła ona spadać. Ostatecznie polegli 1:3, dlatego stan rywalizacji wyrównał się i jest 1:1.
Po pierwszym secie, wygranym przez zawiercian do 13, wydawało się, że mają oni kontrolę nad całym spotkaniem. Tak jednak nie było i trzy kolejne partie zapisali na swoim koncie rzeszowianie. Jurajscy Rycerze wyraźnie obniżyli jakość swojej gry, a ich rywale wprost przeciwnie. – Może za dobrze zaczęliśmy ten mecz i gdzieś w drugim secie pojawiło się za duże rozluźnienie. W przerwie powtarzaliśmy sobie, że gracze Asseco Resovii wrócą do grania, bo to jest zbyt klasowy zespół, aby tak po prostu odpuścić. I tak się stało. Nie potrafiliśmy wykorzystać kilku swoich okazji, a oni zagrali bardzo dobrze. Serwisem odrzucili nas od siatki i niestety tak się to skończyło – podsumował Miłosz Zniszczoł. W drugiej i trzeciej partii mieli swoje szanse, ale nie potrafili ich wykorzystać. – Nie wykorzystaliśmy swoich szans w drugim i trzecim secie, graliśmy z rzeszowianami na stylu, punkt za punkt. Nie potrafiliśmy zamienić kontrataków na punkty – dodał.
O ile zagrywka była ich sprzymierzeńcem w premierowej odsłonie spotkania, tak potem wyraźnie ich opuściła, a do głosu zaczęli dochodzić przyjezdni. Czy to właśnie ten element był decydującym? – Nasi rywale zagrywali bardzo dobrze. Poza pierwszym setem my nie zrobiliśmy im żadnej krzywdy, była to istotna różnica między nami. Poza tym spadła nasza skuteczność w ataku, spuściliśmy głowy. Szukaliśmy elementów zaczepienia, w końcówce drugiej i trzeciej partii zaczęliśmy lepiej grać. Z kolei w czwartym secie nasza gra się posypała – stwierdził.
W wyjściowym składzie Pasów pojawił się Jakub Bucki oraz Mauricio Borges, który został szybko zmieniony przez Tomasza Piotrowskiego. Czy miało to wpływ na taktykę jaką przygotował na ten mecz Michał Winiarski? – Grali to, na co byliśmy przygotowani. Nawet ta zmiana nie pokrzyżowała nam planów. To, co oni robili, robili dobrze. My nie wywiązywaliśmy się z naszych założeń. Mieliśmy kilka kontr, których nie wykorzystaliśmy, a przeciwnik się napędził i tak to później wyglądało – powiedział Zniszczoł.
Po wygranej w Rzeszowie wydawało się, że to zawodnicy Aluronu CMC Warty będą na fali wznoszącej. W swojej hali bardzo rzadko przegrywali. Tak było, ale tylko w pierwszym secie. Czy to oni zagrali słabiej, czy może rywal znacznie lepiej? – Rzeszowianie zagrali solidnie i cierpliwie od drugiego seta. Nam tego zabrakło i zaczęliśmy się niepotrzebnie denerwować. Musimy wracać do Rzeszowa. Mamy jeszcze co najmniej dwa mecze do rozegrania – ocenił środkowy zawiercian. Przed nimi już we wtorek kolejne spotkanie w Rzeszowie, ale jak pokazują dotychczasowe pojedynki w fazie play-off własna hala niekoniecznie jest atutem. – Własna hala nie jest atutem. Do Rzeszowa pojedziemy po zwycięstwo, spróbujemy potem wygrać w Zawierciu kolejny mecz. W ubiegłym sezonie też wygraliśmy na wyjeździe, przegraliśmy u siebie, a następnie zakończyliśmy rywalizację w czterech spotkaniach z PGE Skrą Bełchatów. Przyświeca nam taki sam cel – zakończył.
źródło: inf. własna