– Cieszę się, że po słabszym wejściu w mecz od czternastego, piętnastego punktu zaczęliśmy grać swoją siatkówkę. To pozwoliło nam odjechać Hebarowi i zbudować przewagę – powiedział po wygranym meczu z Hebarem Pazardżik w Pucharze CEV Michał Winiarski, trener Aluronu CMC Warty Zawiercie.
Z perspektywy meczu wygrywacie całkiem łatwo i przyjemnie. Chyba nie miał pan zbyt wielu powodów do zdenerwowania?
Michał Winiarski: – Przyznam się szczerze, że na początku byłem zdenerwowany naszym wejściem w mecz. Mieliśmy trzy darmowe piłki oraz do dwunastego punktu popełniliśmy cztery bezpośrednie błędy w ataku, co zdarza się nam rzadko. Zespół z Bułgarii pokazał, że przyjechał do Sosnowca walczyć i będzie ryzykować. Gdy rozmawiałem z chłopakami przed spotkaniem, powtarzałem im, że kluczowy będzie pierwszy set, bo przeciwnicy mimo swoich problemów będą wierzyć, zagrają na luzie i pełnym ryzyku. Cieszę się, że po słabszym wejściu w mecz od czternastego, piętnastego punktu zaczęliśmy grać swoją siatkówkę. To pozwoliło nam odjechać Hebarowi i zbudować przewagę. Uczulałem moich podopiecznych przed drugą partią na jej początek. Uważam, że świetnie zareagowaliśmy. Raptem cztery dni temu mieliśmy podobną sytuację, gdzie poziom naszej koncentracji zmalał. Zespół wyciągnął lekcję, bo bez względu na wynik graliśmy swoją siatkówkę i bawiliśmy się grą. To jest to, do czego dążymy.
Chyba rzadko zdarzają się takie mecze, kiedy nie prosi pan o czas. To chyba także dobrze podsumowuje to spotkanie?
– Nie musiałem zatrzymywać gry. Wszystkie informacje, które miałem do przekazania, przekazywałem w trakcie czasu branego przez trenera Hebaru. Przy tej przewadze punktowej i regularnej grze naszego zespołu nie było takiej potrzeby.
Dobrze zaprezentowaliście się w defensywie, bo podbijaliście zdecydowaną większość akcji przeciwnika, który w dodatku nie potrafił się wystrzec błędów własnych.
– Ostatnimi czasy świetnie gramy w systemie blok-obrona i podbijamy dużo piłek. To na pewno bardzo cieszy.
Ważną kwestią też jest fakt, że to wasze piąte spotkanie z rzędu bez straty, kiedy weźmie się pod uwagę, że był to już dziesiąty mecz w miesiącu.
– Dokładnie. Przed meczem powtarzałem, że każdy set i granie spotkania dłużej kosztuje nas więcej zdrowia. Może nie podczas następnego meczu, ale w trakcie całego sezonu. Niestety gramy co trzy dni, a czasu praktycznie na regenerację nie ma i czasu praktycznie na treningi także nie ma. Powoli zmierzamy w kierunku NBA, gdzie praktycznie się podróżuje, przeprowadza lekki, kosmetyczny trening i się gra. Dlatego tym bardziej utrzymanie poziomu oraz koncentracji nawet w trakcie krótkich treningów jest kluczowe.
TWARDO STĄPAĆ PO ZIEMI
Czy rewanż jest formalnością?
– Życie nauczyło mnie tego, że zawsze trzeba twardo stąpać po ziemi i przede wszystkim kontynuować swoją grę. Jeżeli zagramy tak jak w tym meczu, to na pewno jesteśmy faworytem. Na papierze stanowimy lepszy zespół i w tym starciu to udowodniliśmy na boisku. Musimy to zrobić po raz drugi. W ubiegłym roku mieliśmy okazję grać w Pazardżiku w Lidze Mistrzów i wiemy, że panuje tam zupełnie inna atmosfera i gra się ciężko. Hebar pokazał, że jeśli zagra na fantazji, to ma swoje momenty. Zrobiliśmy pierwszy krok, ale w sporcie wszystkie pierwsze kroki są historią i nie znaczą nic, jeśli postawi się kropki nad “i”.
Powiedział pan o grze z Hebarem w ubiegłym roku. Czy wskazałby pan zasadnicze różnice z meczu Ligi Mistrzów rozgrywanego w Dąbrowie Górniczej, a tym z Pucharu CEV, który miał miejsce w Sosnowcu?
– Dwa spotkania z Hebarem były dosyć zacięte. W zeszłym sezonie, kiedy graliśmy w Dąbrowie Górniczej, byliśmy zespołem ewidentnie lepszym, natomiast w Pazardżiku musieliśmy wyrwać to zwycięstwo. W momencie, kiedy prowadziliśmy 2:1, zespół Hebaru miał trzy, cztery punkty przewagi w końcówce. Udało nam się odrobić tę stratę i wygrać na przewagi. Drużyna się różni, ale różni się także nasza drużyna.
W tym starciu także bardzo dobrze funkcjonowała zagrywka. Kiedy graliście w Dąbrowie Górniczej – mieliście wielkie kłopoty w tym elemencie. Tym razem wypunktowaliście przeciwnika serwisem, notując siedem asów.
– Jesteśmy dobrze zagrywającym zespołem, szczególnie w swojej hali. Jeśli chodzi o obiekt w Sosnowcu, to jest on naprawdę kapitalny do gry w siatkówkę. Jest dużo punktów odniesienia. Mimo że nie trenujemy w nim na co dzień, myślę, że zawodnicy czują się dobrze.
SKUPIĆ SIĘ GRZE
W jednej z kolejek PlusLigi w grudniu zmianie mają ulec godziny rozgrywanych meczów. Czy nie uważa pan, że ci, którzy powinni być najważniejsi, a więc drużyna, zawodnicy oraz sztab są spychani na dalszy plan? Nie czujecie się traktowani jako maszynki do zarabiania pieniędzy?
– Myślę, że nasze narzekanie i lament nie ma znaczenia. Nie możemy nic zrobić. Jedyne co możemy zrobić, to skupić się na naszej grze. Jeśli nie ma się na coś wpływu, to bez sensu tracić na to energię. Myślę, że dużo zostało już powiedziane i dużo osób zaczęło rozumieć tę sytuację, która ma teraz miejsce. Nie ukrywam, że jest to intensywne nie tylko dla zawodników, ale również dla sztabu. Taki system jest intensywny dla fizjoterapeutów, lekarzy oraz statystyków. Tak naprawdę po jednym dniu musimy rozpocząć analizę kolejnego przeciwnika i jest to bardzo szybkie. Chciałbym powiedzieć, że super by było, gdybyśmy mieli jeden tydzień bez grania. Natomiast grając w europejskich pucharach, mam nadzieję do samego końca jest to prawie niemożliwe.
Zobacz również
Puchar CEV M: Lekki, łatwy i przyjemny mecz Aluronu CMC Warty Zawiercie
źródło: inf. własna