Po dwóch setach mało kto z sympatyków zawiercian wierzył, że losy rywalizacji o brązowy medal rozstrzygną się dopiero w piątym meczu rozgrywanym w Rzeszowie. Podopieczni Michała Winiarskiego przegrywali bowiem 0:2, a ich gra daleka była od optymalnej i w porównaniu do zawodników Asseco Resovii prezentowali się słabo. Jednak w trzeciej partii postawili wszystko na jedną kartę i wrócili na boisko odmienieni. To oni zaczęli lepiej bronić, atakować oraz blokować. Dotychczasowi ich liderzy weszli na poziom jaki się od nich oczekuje i ostatecznie to Jurajscy Rycerze mogli się cieszyć z wygranej w tym spotkaniu.
Po trzech spotkaniach rywalizacji o brązowy medal PlusLigi było 2:1 dla rzeszowian. Ich zwycięstwo w Zawierciu zakończyłoby rywalizację. Po dwóch setach wygranych przez gości do 19 wszystko wskazywało na to, że tak się stanie. Jednak gospodarze na trzecią partię wyszli wyraźnie odmienieni i po końcowym gwizdku sędziego to oni mogli się cieszyć ze zwycięstwa. Kibice przed meczem wywieszali transparenty wskazujące, że wygrać można wtedy kiedy się w to wierzy. Czy podopieczni Michała Winiarskiego dopiero będąc pod ścianą uwierzyli, że nie wszystko jeszcze stracone? – Myślę, że wierzyliśmy w to od początku starć z graczami Asseco Resovii. To my z nimi wygraliśmy dwa razy w fazie zasadniczej oraz pierwszy mecz rozgrywany w Rzeszowie, więc tutaj wiary nam nie brakowało. Z taką publicznością, która ciągle nas dopingowała to żal by było zejść po trzech setach i zakończyć ten sezon – stwierdził Michał Szalacha.
Mecz ten po raz kolejny pokazał, że siatkówka jest nieobliczalna, gdyż po każdym z setów sytuacja na boisku może się diametralnie zmienić. Co się wydarzyło w czasie tego meczu, że tak było także tym razem? – W dwóch pierwszych setach my nie graliśmy najlepiej, jak i rzeszowianie grali naprawdę dobrze. Później ich trochę rozczytaliśmy i zagraliśmy lepiej w bloku oraz obronie, co nam dało parę break-pointów i to nakręciło naszą grę – dodał środkowy zawiercian. Od trzeciej partii sytuacja na boisku odwróciła się i to gospodarze doszli do głosu. Zaczęli się prezentować na miarę swoich umiejętności, a każdy z nich coś wniósł do gry. Dodatkowo sprzyjało im trochę szczęścia, a nawet nietrafione decyzje sędziów nie wybiły z uderzenia. – Dobrze, że mieliśmy te challenge i z nich korzystaliśmy. To tylko pokazywało, że wierzymy w to co robimy i że te nasze ataki, czy zagrywki są w boisku. Bez tego by nic nie było. Wszystko nam wychodziło, a dodatkowo mieliśmy też szczęście po naszej stronie, ale ciężko na nie zapracowaliśmy – zakończył.
Ostatni mecz między tymi zespołami odbędzie się już we wtorek o 20.30 w hali Podpromie w Rzeszowie.
Zobacz również:
Galeria zdjęć z meczu Warta – Resovia
źródło: inf. własna