– Cieszy to, że wygraliśmy przeciwko tak mocnemu zespołowi. Bardzo nam na tym zależało, żeby odnieść zwycięstwo, rozpocząć serię lepszych meczów i pokazać, że nasza słabsza gra była wypadkiem przy pracy – powiedział po pokonaniu PGE Skry Michał Superlak, atakujący VERVY Warszawa Orlen Paliwa.
W meczu dwóch pretendentów do zajęcia czołowych lokat w PlusLidze VERVA Warszawa Orlen Paliwa pokonała w czterech odsłonach PGE Skrę Bełchatów. Stołeczna drużyna nie ukrywała zadowolenia po końcowym gwizdku sędziego.
– Cieszy to, że wygraliśmy przeciwko tak mocnemu zespołowi. Bardzo nam na tym zależało, żeby odnieść zwycięstwo, rozpocząć serię lepszych meczów i pokazać, że nasza słabsza gra była wypadkiem przy pracy. Może była to wina koronawirusa, ale nie chcemy się nim tłumaczyć. Po prostu mieliśmy gorszy okres, a dwa tygodnie przerwy pozwoliły nam na spokojny trening i osiągnięcie takiej formy – powiedział Michał Superlak, który wybiega już myślami w przyszłość.
Koncentruje się nie tylko na PlusLidze, ale też na walce w europejskich pucharach. – Zbliżają się mecze Ligi Mistrzów. Chcemy więc, aby nasza dyspozycja rosła. Liczymy, że uda nam się też odrobić straty punktowe, które mamy do ligowej czołówki, żeby się w niej znaleźć przed play-off. Mam nadzieję, że nasza dyspozycja będzie szła tylko w górę – dodał najlepszy zawodnik spotkania z PGE Skrą.
Podopieczni Andrei Anastasiego po kilku słabszych tygodniach w końcu odnaleźli odpowiedni rytm gry. Przełomem była dla nich wygrana z MKS-em Będzin, a w meczu z PGE Skrą poszli za ciosem. – Wynik i nasza gra są zadowalające. Pokazaliśmy dobrą formę i udowodniliśmy, że mamy potencjał. Mam nadzieję, że ciężki okres już za nami – stwierdził Artur Szalpuk, który nie ukrywał, że trzeba przyzwyczaić się do wahań formy i gry bez kibiców. – Myślę, że musimy się przyzwyczaić do tego, że ten sezon tak wygląda. Cieszmy się, że gramy. Na pewno wszystko inaczej wygląda niż normalnie, ale wraz z normowaniem się sytuacji na świecie gra w lidze też będzie się stabilizowała, a my będziemy prezentowali coraz wyższy poziom – dodał przyjmujący stołecznego zespołu.
Odmienne nastroje panowały w PGE Skrze, która na razie nie może odnaleźć się po kwarantannie. Najpierw przegrała z Cuprum Lubin w trzech setach, a następnie tylko jedną partię urwała VERVIE. – Liczyliśmy na trochę więcej. Chcieliśmy zagrać jeszcze lepiej. W sumie trzy sety były na styku. Szkoda zwłaszcza trzeciego, w którym walczyliśmy, a jednak rywale go wygrali, na końcu zgarniając trzy punkty – przyznał Karol Kłos, który odniósł się także do kłopotów bełchatowskiego rozgrywającego w czwartym secie. – W końcówce wypadł nam Grzegorz Łomacz, co nas trochę zmroziło. Sport jest ważny, ale zdrowie jest najważniejsze. Jak widzisz, że kolega słabnie, to nie jest fajnie. Trudne zadanie miał nasz drugi rozgrywający. Ten sezon jest dziwny i szalony. Kilku chłopaków nie miało COVID i modlimy się, żeby nas znowu nie nawiedził – zakończył środkowy bełchatowskiej drużyny.
źródło: opr. własne, PLS TV