Michał Mieszko Gogol przez cztery ostatnie lata był asystentem Vitala Heynena w reprezentacji Polski siatkarzy. Teraz Belg prowadzi niemiecką kadrę kobiet i tuż przed mistrzostwami świata ściągnął do sztabu tej reprezentacji polskiego trenera, który pełni rolę jednego z asystentów. Sytuacja jest o tyle ciekawa, że Gogol jest obecnie trenerem męskiej kadry Łotwy.
Michał Mieszko Gogol i żeńska siatkówka to dość egzotyczne połączenie. Skąd pomysł na pracę z kobietami?
— To tylko i wyłącznie zasługa Vitala Heynena. Znamy się dobrze, bo razem pracowaliśmy przez cztery ostatnie sezony z męską reprezentacją Polski. Tak się składało, że potrzebował pomocy w taktyczno-analitycznych zagadnieniach w czasie mistrzostw świata. Byłem też blisko, bo do ośrodka pod Berlinem mam z domu nico ponad dwie godziny jazdy. Uznałem ten pomysł za ciekawy i dołączyłem do reprezentacji Niemiec. Nie do końca jest to mój świat, ale trzeba mieć otwartą głowę na nowe wyzwania. Cieszę się, że tutaj jestem, bo już teraz intryguje mnie bardzo wiele rzeczy dotyczących żeńskiego i męskiego świata siatkówki. Czasami są elementy techniczne, a czasami taktyczne. Tak naprawdę oba te światy, które żyją obok siebie, mogą śmiało się inspirować wzajemnie i dużo czerpać od siebie.
Czym zatem różni się żeńska siatkówka od męskiej?
— Oczywiście jest wiele różnic. Na pierwszy rzut oka można dostrzec, że u kobiet są dłuższe wymiany piłek. Jest zatem większa liczba obron, a co za tym idzie, skuteczność w ataku jest nieco niższa. Mniej jest też gry blokiem, a także gry na blok-aut. U mężczyzn liczba blok-autów w meczu waha między 30-40, u kobiet to jest 15-20. Kobiety przyjmują też zagrywkę float praktycznie tylko dołem. Przyjęcie na palce zazwyczaj jest tym ratunkowym. Tymczasem zagrywki tego typu często lecą szybciej niż u mężczyzn, do tego jest niższa siatka, co znacznie skraca czas reakcji. Ten element jest u kobiet dużo bardziej rozwinięty technicznie. Być może dlatego, że poświęca się znacznie więcej czasu na przyjęcie floata dołem. U mężczyzn przyjęcie na palce jest plastrem na ranę i pomaga schować pewne rzeczy. Żeńska siatkówka jest wdzięczną grą. Jest bardzo techniczna. Przez to mocno jest rozbudowana strona taktyczna. Nie ma tutaj zbyt wielu ataków z drugiej linii. Trzeba dużo kombinować, stąd wiele zagrywek taktycznych ze strony trenerów. Mają oni zatem wytrenowane pewne mechanizmy w różnych ustawieniach. Akurat reprezentacja Niemiec grała teraz z Tajlandią i przyznam, że dawno tak się nie namęczyłem.
Vital Heynen inaczej pracuje z kobietami w porównaniu do czasu, gdy prowadził naszą kadrę?
— Bardzo umiejętnie zaadaptował się do nowej sytuacji. To osoba, której relacje międzyludzkie przychodzą bardzo łatwo. Jego wymagania i oczekiwania wobec gry są takie same u zawodniczek, jak i zawodników. Jest może trochę mniej porywczy, ale też potrafi być surowy i wymagający. Na pewno te rozmowy z siatkarkami są inne niż z siatkarzami. Dla niego to jest pierwszy sezon pracy z tą drużyną. Kiedy przychodził do polskiej kadry, to w pierwszym roku też wiele rzeczy było nowych. Chłopaki robiły wielkie oczy, bo Vital robił coś zupełnie inaczej niż inni do tej pory. Tutaj też są takie sytuacje. Dlatego te dziewczyny uczą się Vitala, a on uczy się ich. Ten mechanizm będzie się docierał i powinno być tylko coraz lepiej.
Nie miał pan problemów z pracą w Niemczech. Przecież wciąż pan jest trenerem męskiej kadry Łotwy? Nikt nie robił trudności?
— Nie. Jestem zatrudniony przy wieloletnim projekcie, bo taka jest specyfika pracy z reprezentacją. Moja współpraca z Niemcami nie kolidowała w żaden sposób z tym, czym zajmuję się na co dzień. Tym bardziej że mówimy o dwóch różnych płciach. Sezon reprezentacyjny na Łotwie skończyłem w połowie sierpnia. Wiem, że praca w jednym sezonie kadrowym dla dwóch różnych federacji wygląda trochę dziwnie, ale w tym wypadku to są dwie różne rzeczywistości.
Jak pracuje się na Łotwie?
— Bardzo dobrze. Mam do czynienia z nowoczesnymi bardzo wyrozumiałymi działaczami. W większości, poza prezesem, to są młodzi ludzie. Praktycznie moi rówieśnicy. Są zatem dynamiczni i chcą, by ta federacja się rozwijała.
Kiedyś będzie chciał poprowadzić polską kadrę samodzielnie? Były już takie przymiarki?
— Były, ale nie moje. Ktoś chciał mówić po prostu o takich przymiarkach. Ja z kolei w ogóle o tym nie myślę. Moim marzeniem było, by w moim mieście Szczecinie była siatkówka. I była. Ale tylko przez trzy lata. I skończyło się. Wiadomo jak.
Zobaczymy pana w pracy w jakimś klubie?
— Nie wiem. Na pewno jestem bliżej niż dalej powrotu do PlusLigi, ale zobaczymy, co się wydarzy.
Epizod z żeńską siatkówką będzie jednorazowy?
— Na tę chwilę tak, ale nie jestem w stanie powiedzieć, co będzie w przyszłości. Na razie liczą się tylko mistrzostwa świata. Na pewno nie powiem, że nigdy więcej nie będę pracował z kobietami. Wszystko jest możliwe.
*rozmawiał Tomasz Kalemba Przegląd Sportowy
źródło: przegladsportowy.onet.pl