Michał Kubiak przy okazji zgrupowania kadry znalazł czas, aby podzielić się swoim podejściem do treningu, do życia, a także opowiedział o swoim celu na igrzyska olimpijskie.
Przyjmujący reprezentacji nie jest zaskoczony tym, jak wygląda zgrupowanie. – Wydawało mi się, że będzie tak, jak jest, czyli że wszyscy przejdą badania, będą zdrowi i dostaną zielone światło na wszystko. Nie jestem co prawda wirusologiem, ale wydaje mi się, że zdrowy od zdrowego nie może się zarazić, więc zachowujemy się normalnie, trenujemy normalnie i jesteśmy tutaj na zwyczajnych zasadach. Mogę tylko powiedzieć, że same obostrzenia sanitarne podobają mi się bardziej, bo jest wszędzie czyściej – na stołówce, w pokojach, na korytarzach. Generalnie jest większy ład.
Kapitan kadry jest niewątpliwie liderem drużyny, ale sam nie traktuje tego jako roli, czy misji. Twierdzi, że to jego naturalne zachowanie, wynikające z podejścia do życia. – Nie wiem czy marzyłem o liderowaniu. Wiem natomiast, że nie lubię błądzić bez celu, zagubiony, nie wiedząc co robić. Zawsze chciałem mieć wszystko poukładane i mieć wpływ na to, co się dzieje wokół mnie. A z biegiem lat wykształciła się we mnie cecha, że wolałem brać sprawy w swoje ręce, niż czekać na to, co się stanie. Nie czekam na to, co przyniesie mi los, a biorę od losu, co moje. To też staram się przekazać młodszym pokoleniom. Nie czuję się co prawda stary, ale są w drużynie zawodnicy o 10 lat młodsi – to cała dekada, więc spojrzenie na świat mamy nieco inne. Wracając do pytania – liderowanie mi nie przeszkadza, czuje się z tym naturalnie, nie jest to dla mnie sztuczne tworzenie otoczki wokół siebie, to wynika naturalnie z mojego usposobienia. Zawsze wychodziłem z założenia, że jeżeli chcesz mieć pretensje, to zacznij od siebie i mieć pretensje, że się czegoś nie zrobiło lub zrobiło za mało albo za dużo. Trzeba robić swoje i dawać przykład robotą, a nie gadaniem. Nie wiem czy jestem samcem alfa. Chcę żeby ode mnie coś zależało, nie boję się odpowiedzialności i podejmowania decyzji zarówno w życiu sportowym, jak i prywatnym. Wynika to z przekonania, że trzeba czerpać z życia pełnymi garściami, bo mamy je tylko jedno, a jak pokazują ostatnie wydarzenia, nie wiemy nawet, czy jutro się obudzimy.
Kubiak opowiedział również o swoim podejściu do siatkówki i o tym, jak się zmieniło na przestrzeni kariery. – Nie muszę już nikomu nic udowadniać – poza sobą. Udowadniać, że mimo podeszłego wieku jak na sportowca, potrafię się zmusić do pracy na sto procent. Nie chodzi nawet o grę na sto procent, bo do tego zawsze się człowiek zmobilizuje, ale do tego żeby codziennie trenować na maksa, zostawać po treningu i robić milion rzeczy, które składają się na grę na najwyższym poziomie.
Siatkarz nie unikał odpowiedzi na pytania o życie prywatne i swoje plany po zakończeniu kariery. – Mam wiele pomysłów na życie. Nie boję się życia po siatkówce. Nawet teraz jakby mi się na przykład przytrafiła kontuzja, nie boję się czy będę miał co włożyć do garnka. Mam kilka pomysłów na siebie, kilka biznesów, które rozwijam i staram się zabezpieczyć przyszłość swoją i rodziny. Nie znaczy to, że moje dzieci dostaną wszystko na tacy, bo życie nie jest takie proste. Postawię tu przykład treningu indywidualnego. Jeżeli po zajęciach przyjdzie trener i powie, że muszę zrobić pięćdziesiąt powtórzeń przyjęcia, to to zrobię. Jeżeli jednak to ja przyjdę do trenera i poproszę o dodatkowe pięćdziesiąt powtórzeń, to wiem, że muszę to zrobić na maksa, bo proszę trenera o poświęcenie jego czasu na pracę ze mną i to ode mnie wychodzi inicjatywa, żeby być lepszym.
Mimo zaawansowanego wieku siatkarskiego, Kubiak cieszy się, że igrzyska olimpijskie odbędą się rok później. Przekonuje również, że nic się nie zmienia, jeżeli chodzi o cel na tę imprezę, interesuje go złoty medal. – Przełożenie igrzysk uważam paradoksalnie za coś pozytywnego. Dostałem więcej czasu na rehabilitację, na złapanie na nowo chęci do gry. Cel natomiast się nie zmienia. Chcę zrobić wszystko, żeby odegrać ważną rolę na igrzyskach, bo wystarczy już tych ćwierćfinałów.
źródło: Polska Siatkówka