Michał Filip w tym sezonie występuje w tureckiej ekstraklasie, gdzie broni barw Yeni Kiziltepe. Polak próbował już swoich sił w drafcie do ligi koreańskiej, został nawet wybrany przez OK Savings Bank Rush&Cash, ale ostatecznie klub z niego zrezygnował. Teraz atakujący ponownie przystąpi do draftu.
Dwa sezony temu Michał Filip trafił do ligi koreańskiej. Jego pracodawcą miał być OK Savings Bank Rush&Cash, ale do debiutu nie doszło. Wszystko przez opinię lekarza, który stwierdził wtedy, że kolano atakującego nadawało się do operacji.
Owszem, kolano sprawiało Filipowi problemy dobrych kilka lat temu, ale od wielu sezonów nie dawało o sobie znać. Pomimo tego koreański klub pozostał nieugięty i zrezygnował z usług bombardiera. Filip wrócił do PlusLigi i występował w Stalu Nysa. – Po Korei miałem dosyć trudny moment, jeśli chodzi o przygotowania do kolejnych rozgrywek. Sezon w Nysie był najgorszym w moim życiu pod kątem czysto sportowym. Mimo to dostałem szansę pokazania się w nowym miejscu. Wyjechałem do Turcji. Uważam ten czas za pozytywny – przyznał w rozmowie z TVPSPORT.PL zawodnik Yeni Kiziltepe, które ostatecznie po fazie zasadniczej ligi było jedenaste w tabeli.
Teraz Michał Filip znów spróbuje swoich sił w koreańskim drafcie. – Czy Koreańczycy mieli rację? Warto ocenić samemu. W całym sezonie w Turcji ominął mnie tylko jeden mecz i to z powodu małego spięcia pleców. Wszystkie pozostałe spotkania zagrałem bez problemu. Nic mi nie doskwierało, jeśli chodzi o ból kolana. Stwierdziłem więc, że nie przekreślę swoich marzeń. Jak nie teraz, to już nigdy. Zgłosiliśmy się z menedżerami do koreańskiego draftu – ogłosił Filip i dodał: – Samo zgłoszenie wyglądało tak samo. Zmian poza moim CV i aktualnymi highlightsami nie było.
Wyniki draftu mają być znane pod koniec kwietnia. Czy i tym razem Michał Filip znajdzie się wśród wybrańców jednej z koreańskich drużyn? – Człowiek uczy się na błędach. Jeśli zdarzyłoby się tak, że zostałbym wybrany w drafcie, nie pojawię się w Korei szybciej niż 1 sierpnia. Tego nauczyło mnie doświadczenie. Dokumenty, które dwa lata temu wypełnił mój lekarz z Warszawy, aby uratować sytuację, zostały oczywiście dołączone do zgłoszenia, by nikt nie miał wątpliwości, co do mojego stanu zdrowia. Jeśli ktoś odważy się mnie zatrudnić, nie pożałuje tego – podsumował Michał Filip.
źródło: sport.tvp.pl