Michał Filip to jeden z dwóch Polaków, którzy w przyszłym sezonie będą występowali w lidze koreańskiej. 25-letni atakujący został zawodnikiem Ansan OK Savings Bank. – Rzeczywiście mam powody do radości – mówi siatkarz na łamach Przeglądu Sportowego. – Koreańczycy potrzebują zawodników, którzy będą dostawali dużo piłek i zdobywali po 20–30 punktów. Lubię być cały czas na najwyższych obrotach, palę się do kończenia akcji – dodaje.
Podobno występy w Azji od dawna były pana marzeniem. To prawda?
Michał Filip: – Rzeczywiście ten pomysł chodził mi po głowie od kilku lat. Myślałem o występach w Korei, bo uważam, że jestem stworzony do gry w tamtejszej lidze. Koreańczycy potrzebują zawodników, którzy będą dostawali dużo piłek i zdobywali po 20–30 punktów. Ja się takiej gry nie boję, wręcz przeciwnie – uwielbiam ją. Lubię być cały czas na najwyższych obrotach, palę się do kończenia akcji.
Co pan wie o mieście Ansan, w którym przyjdzie panu grać, i nowej drużynie?
– Na razie niewiele. Pierwsze informacje dostałem od człowieka z klubu, który zaraz po ogłoszeniu informacji o wyborze skontaktował się ze mną. Przed wyjazdem chcę dowiedzieć się więcej o mieście, kulturze kraju, do którego jadę. Chciałbym też nauczyć się paru zwrotów po koreańsku, żeby przywitać kibiców w ich języku. Nie wiem, czy to nie będzie za trudne.
Jest pan zaskoczony wyborem? O grę w lidze koreańskiej ubiegało się aż 85 zawodników, wśród nich takie tuzy, jak Dawid Konarski, Irańczyk Amir Ghafour, Słoweniec Toncek Štern czy Amerykanin Kyle Russell.
– Tym bardziej się cieszę, że moja kandydatura przypadła do gustu jednemu z siedmiu klubów ligi koreańskiej. Coraz bardziej dochodzi do mnie, co się stało. Rzeczywiście mam powody do radości.
Każdy obcokrajowiec zarabia w lidze koreańskiej po 300 tysięcy dolarów za sezon. To imponująca kwota zwłaszcza w czasach pandemii.
– To rzeczywiście świetna wiadomość. Pieniądze nie są dla mnie najważniejsze, ale w siatkówkę nie da się grać przez całe życie. To, co zarobimy na boisku, potem musi nam wystarczyć na wiele lat. Kocham siatkówkę, ale zarobki też są ważne. Dlatego wysokość kontraktu bardzo mnie cieszy. Choć trochę się dziwię, że Koreańczycy ujawniają wysokość zarobków, żadne inne ligi siatkarskie tego nie robią.
Rozmawiał Kamil Drąg – więcej w Przeglądzie Sportowym
źródło: Przegląd Sportowy