– Szkoda, bo wymknął się nam trochę ten mecz z rąk, głównie przez słabszą postawę od trzeciego seta w przyjęciu i w ataku – mówi Michał Cichy, trener ŁKS-u Commercecon Łódź po porażce w pierwszym półfinałowym meczu z Developresem Rzeszów. – Tego trzeciego i czwartego seta, pomimo że dwa wcześniejsze fajnie wyglądały, powinniśmy zakończyć na swoją korzyść. Coś się jednak stało… – dodała Paulina Maj-Erwardt, libero łódzkiej drużyny.
– To jest play-off, to są półfinały, tu już nie ma słabych drużyn. Mogliśmy się tego spodziewać i byliśmy na to przygotowani… – mówił po meczu trener ŁKS-u Michał Cichy.
Łodzianki wygrały dwa pierwsze sety, potem w tie-breaku prowadziły 13:11 i… przegrały 13:15. – Szkoda, bo troszeczkę wymknął nam się ten mecz z rąk, głównie przez słabszą postawę od trzeciego seta w przyjęciu i w ataku – dodał szkoleniowiec łódzkich siatkarek.
– Plan A i plan B zdawał egzamin, w tie-breaku mieliśmy w górze piłkę na 14:12, ale zostaliśmy zablokowani. To są naprawdę wyrównane zespoły, tu dyspozycja dnia, jedna, dwie piłki mogą przechylić szalę zwycięstwa. I tak właśnie było. Udało się w pierwszym secie nieco zaskoczyć Developres. W drugim secie nam poszło już gładko, ale Developres na to zareagował, a w tie-breaku była już walka na noże – przyznał trener Cichy.
Pierwszego seta łodzianki rozpoczęły fatalnie, przegrywały 1:9, potem 6:15, mimo tego poradziły sobie i wygrały. – Ten mecz nie powinien się tak zacząć, jak się zaczął. Brawo dla nas, że potrafiłyśmy wygrać tego pierwszego seta mimo tak dużej straty. Jednak tego trzeciego i czwartego seta, pomimo że dwa wcześniejsze fajnie wyglądały, powinniśmy zakończyć na swoją korzyść. Coś się jednak stało, czy głowa, czy chciałyśmy zbyt szybko zakończyć ten mecz… Doszło do tie-breaka, a w nim wiadomo jak czasem jest – przegrywa się do 13 – mówiła po meczu kapitan i libero ŁKS-u Paulina Maj-Erwardt.
źródło: nowiny24.pl, opr. własne