Jest obecnie jednym z najciekawszych wirtuozów gry w polskiej lidze. Powrócił po kontuzji i zagrał tak, że jego ekipa wygrała z Asseco Resovią Rzeszów. Teraz jest doceniany, ale w rozmowie dla portalu plusliga.pl przyznał, że jego kariera nie była usłana różami. – Trenerzy mnie zniechęcali. Mówili: „Nigdy nie będziesz wystarczająco dobry” – wyznał Matias Sanchez, rozgrywający Ślepska Malow Suwałki.
SIATKÓWKA PONAD TENIS
Choć z siatkówką był związany od małego dzięki rodzinie, to wcale nie było pewne, że właśnie tą drogą będzie kroczyć. Ba, nawet sam planował wybrać tenis, ale do ostatecznej decyzji przekonała go mama. – Chodziłem normalnie do szkoły i na tyle różnych treningów, że na koniec dnia nie byłem zmęczony tylko wyczerpany. W końcu mama kazała wybrać. W tamtym czasie byłem całkiem dobrym tenisistą, druga rakieta Argentyny w swojej kategorii wiekowej. Powiedziałem mamie: dobra, wybieram tenis! A ona odparła: mówisz, że siatkówkę? Zapytałem ją, po co kazała mi wybierać, skoro wyboru nie miałem? Ale się z nią zgodziłem i postawiłem na siatkówkę.
Na początku nie było mu łatwo pogodzić się z takim stanem rzeczy. – Nie przyjąłem tego z łatwością, chciałem uprawiać tenis, na pewno bardziej go lubiłem niż siatkówkę. On też dawał wielkie nadzieje, szansę na rozwój, a przy sukcesach, niezłe zarobki. Poza tym trenerzy w siatkówce mnie zniechęcali – wyjawił rozgrywający.
„ZA NISKI” NA PROFESJONALNĄ KARIERĘ
Matias Sanchez jest jednym z najniższych czynnie grających kreatorów gry. Ma zaledwie 173 centymetry wzrostu. To czasem nawet mniej niż libero. Warunki fizyczne często były powodem, dla którego miał zdecydowanie trudniej w swojej sportowej karierze. – W siatkówce często słyszałem: jesteś taki malutki, fajnie grasz, ale nigdy nie będziesz wystarczająco dobry, bo jesteś zbyt niski – słyszałem to tyle razy, co „dzień dobry”. Dobry, ale… nigdy nie zagram w najwyższej lidze, że to w sumie nie ma sensu. Łatwiej mi było wtedy przebijać się w tenisie, choć dzisiaj w tej dyscyplinie też grają często sami wysocy sportowcy. Wtedy jednak nie było to aż tak ważne i oczywiste, jak w siatkówce.
– Część szkoleniowców z założenia chce stawiać na wysokich, najlepiej dwumetrowych rozgrywających i wtedy taki gracz jak ja, wydaje się nieprzydatny. O tym mi mówili, przestrzegali. Widzieli, że umiem rozgrywać lepiej od wyższych kolegów, ale uważali że w przyszłości braki fizyczne mnie ostatecznie przekreślą.
SZCZĘŚLIWY W POLSCE
Dla Argentyńczyka jest to trzeci sezon w polskiej ekstraklasie. Z pewnością niełatwo było mu zaaklimatyzować się w kraju, w którym kultura jest inna, a temperatury na dworze całkowicie różnią się od tych w Ameryce Południowej. Siatkarz jednak w samych superlatywach opowiada o tym doświadczeniu. – Kocham Polskę i PlusLigę! Gdy przyjechałem tutaj nie znałem zbyt wielu polskich graczy i z każdym kolejnym meczem nie mogłem wyjść z podziwu. Jestem tutaj szczęśliwy. Gdy byłem młodym graczem nawet nie mogłem przypuszczać, że będę miał szansę pokazania się w takiej lidze – przyznał, po czym odniósł się do słów szkoleniowców z początków swojej kariery: – Wmawiano mi, że nie zrobię kariery nawet w rodzimej, a co dopiero w najlepszej na świecie. A tu proszę, jestem.
REPREZENTACYJNY PRZEPIS NA SUKCES
Cztery lata temu Sanchez zdobywał prawdopodobnie najważniejszy medal w swojej siatkarskiej karierze. Na igrzyskach olimpijskich w Tokio wraz z reprezentacją Argentyny zdobył brąz.
Było to niemałe wydarzenie, nie tylko ze względu na bezcenną wagę krążka. Albicelestes powrócili wówczas na olimpijskie podium po 32 latach i sprawili niemałą niespodziankę. Rozgrywający Ślepska Malow Suwałki przyznał, że ich reprezentacja musi pracować inaczej, bo ich warunki fizyczne mocno odstają od tych posiadanych przez najlepsze ekipy na świecie.
– W naszym kraju siatkówka to może trzeci czy czwarty sport. Niezły, ale nie najważniejszy. Myślę, że ze względu na braki fizyczne – nie mamy zbyt wielu bardzo wysokich zawodników – szukamy innych dróg. Stawiamy bardziej na obronę, asekurację, technikę i spryt w ataku, kombinacyjne rozegranie. Chcemy i musimy być inni, bo pod względem warunków fizycznych nie możemy się równać ze światową czołówką – przyznał rozgrywający.
Zobacz również:
źródło: opr. własne, plusliga.pl