– MKS jest taką drużyną, której jak się poda piłkę, to zrobi z niej bardzo łatwo punkt. Było to widać podczas naszych taktycznych i delikatnych zagrywkach. Musieliśmy trochę zaryzykować, co się tym razem się nie opłaciło – powiedział w rozmowie ze Strefą Siatkówki po przegranej 1:3 z MKS-em Będzin Mateusz Zawalski, środkowy BBTS-u Bielsko-Biała.
Krzysztof Sarna, Strefa Siatkówki: Przegrywacie z MKS-em Będzin 1:3, ale mieliście bardzo dobre momenty, zwłaszcza w trzecim i czwartym secie.
Mateusz Zawalski: – MKS Będzin zagrał bardzo dobry mecz. Gospodarzom trzeba przyznać, że praktycznie wszędzie byli taktycznie w obronie. Po naszej stronie doszło do zbyt wielu błędów i niestety przegrywamy to spotkanie z bardzo trudnym rywalem, jakim byli będzinianie.
Zepsuliście w sumie 25 zagrywek. Czy przed meczem było założenie znacznego ryzyka w polu serwisowym?
– Zepsuliśmy bardzo dużo zagrywek. MKS jest taką drużyną, której jak się poda piłkę, to zrobi z niej bardzo łatwo punkt. Było to widać podczas naszych taktycznych i delikatnych zagrywkach. Musieliśmy trochę zaryzykować, co się tym razem się nie opłaciło.
Dwie pierwsze odsłony kontrolowali będzinianie. Trzecia padła waszym łupem. W czwartym secie ruszyliście z wysokiego “c”, ale od połowy tej partii zabrakło wam tlenu.
– Nie wiem, czy zabrakło nam tlenu, czy to też MKS zaczął z powrotem grać dobrze. Przeciwnicy trafili nas parę razy zagrywką, a nasza przewaga się zniwelowała. MKS był lepszym przeciwnikiem, który wygrał, a także jest szczęśliwszy na święta. My jednak też jesteśmy szczęśliwi, bo mamy czwarte miejsce. Nie jest źle, jedziemy z dobrymi humorami na święta.
Czy ta porażka jednak trochę nie boli? Do tej pory byliście drugą ekipą zaraz po MKS-ie z najmniejszą liczbą porażek, bo trzema. Teraz dołączyliście do Arki Chełm i Avii Świdnik, posiadając cztery przegrane.
– Na pewno każda porażka boli. Teraz trzeba po prostu oczyścić głowy i zapomnieć o tym. Niestety przegraliśmy, ale w grudniu nie będziemy sobie za bardzo psuć humoru. Liga jest długa i jeszcze dużo może się zdarzyć. Ta porażka aż tak bardzo nie boli, gdyż jedziemy na święta i mam nadzieję, że będą one wesołe, tak jak powinno być.
To taki pierwszy sezon, w którym gra pan ze swoim bratem, Bartłomiejem. Jakie to uczucie oraz jakie emocje temu towarzyszą?
– To rzeczywiście nasz pierwszy sezon. Jest ciekawie. Dawno też nie przebywaliśmy ze sobą razem, bo byliśmy w oddzielnych klubach. Czasami obcowaliśmy ze sobą tylko w wakacje. Teraz jesteśmy obok siebie trochę częściej po dzieciństwie, kiedy byliśmy w domu razem. Jest dobrze i nie ma żadnych spięć ani niczego podobnego. Żyjemy sobie razem i oby do przodu (śmiech).
Pański brat chyba w jednym z momentów się zagapił, żeby wejść na boisko i pan krzyknął do niego “młody”.
– Jest młody. Od zawsze młody (śmiech).
Zobacz również:
I liga M: MKS Będzin liderem na półmetku! Coraz ciekawiej w strefie spadkowej
źródło: inf. własna