– Nie zwiesimy głów i będziemy walczyć, ponieważ medal zawsze jest fajną pamiątką po sezonie, a poza tym świetnym wynikiem. Tak jak powiedziałem, ósemka była naszym celem przed rozpoczęciem sezonu, więc to, że odpadamy w półfinale, nikogo nie powinno raczej dziwić. MKS przez pryzmat całego sezonu zasługiwał, by wejść do finału i walczyć o złoto. W walce o brązowy medal damy z siebie wszystko – powiedział Mateusz Rećko, siatkarz Avii Świdnik.
Byliście tak naprawdę o krok od napisania fantastycznej historii. Jeszcze niedawno w będzińskiej arenie przegrywaliście z MKS-em 0:2 w setach oraz 22:23 w trzeciej partii. Wyrównaliście jednak stan tego spotkania, a co więcej – wygraliście je. Następnie mieliście atut własnej hali, która nie jest uznawana za łatwy obiekt. Te dwa pierwsze mecze były stosunkowo wyrównane, ale w decydującym nie istnieliście na boisku i zostaliście zdeklasowani przez ekipę z Zagłębia Dąbrowskiego. Co wydarzyło się w trzeciej potyczce z pana perspektywy?
Mateusz Rećko: – Na gorąco trudno powiedzieć, co się wydarzyło. Wydaje mi się, że gdzieś na początku się zestresowaliśmy. Gospodarze byli faworytem, a my powinniśmy dalej grać swoją luźną siatkówkę. Do tego spotkania wyszliśmy spięci i tacy też byliśmy od początku do końca. Z całych sił próbowaliśmy wygrać ten mecz, ale nie udało się.
Wydaje się, że ten stres, o którym pan powiedział, przełożył się na bardzo dużą ilość błędów własnych.
– Zgadza się. Błędy były w ataku, w zagrywce, dotykaliśmy siatki. W każdym aspekcie popełnialiśmy błędy. Kto wie? Może gdyby wyeliminować te pomyłki, to może sety byłyby chociaż bardziej wyrównane. W drugiej partii przegraliśmy do dwunastu. Gospodarze dostarczali nam piłkę, a my sami głupieliśmy. To były tylko i wyłącznie nasze błędy.
Spodziewaliście się, że MKS postawi tak wysoko poprzeczkę?
– Jasne. To świetny zespół, życzę mu powodzenia w finale. Wierzyliśmy, że możemy napisać tę wspaniałą historię, grając naszą luźną siatkówkę. Tak naprawdę nikt na nas nie stawiał, ale niestety – będziński MKS wyglądał lepiej na papierze, a w trzecim starciu również to udowodnił.
Czy był pan zdziwiony, że po pierwszym meczu niektórzy zaczęli skreślać MKS chociażby przez waszą trudną halę?
– Nie. Absolutnie nawet przez chwilę nie myśleliśmy o tym, że zespół z Będzina jest już skreślony. Przez cały czas to właśnie tę ekipę uznawało się za faworyta. Myślę, że cała siatkarska Polska tak uznawała. Musielibyśmy stworzyć historię, aby ten półfinał wygrać. Niestety nie udało się, aczkolwiek teraz będziemy walczyć o trzecie miejsce, co dla nas też będzie na pewno (gdyby się udało, a na to liczę) wynikiem niesamowitym, bo przed sezonem celem była ósemka, a tutaj walczymy o medale. Wracamy do Świdnika, trenujemy i w poniedziałek gramy kolejny mecz.
No właśnie. Aktualnie toczy się ta najważniejsza część sezonu, a więc faza play-off. W ostatnim czasie gracie praktycznie co 3-4 dni. Nie odczuwacie zmęczenia? Jak gospodarujecie siłami, żeby podołać fizycznie i motorycznie.
– Na pewno jest ciężko. W samej rundzie zasadniczej było bardzo dużo meczów. Natomiast samo granie co trzy dni jest trudne. Podróże po 7-8 godzin w autokarze są bardzo męczące. Regenerujemy się, jak możemy, a nawet zaczynamy ją w autokarze, kładąc się w specjalne nogawki, żeby te nogi jakoś odpoczywały. Tak naprawdę do Świdnika wrócimy w nocy lub ranem, a w niedzielę rano już wyjeżdżamy do Bydgoszczy. Czasu na odpoczynek praktycznie nie ma.
Zamknijmy zatem temat półfinałowej konfrontacji. Patrząc z perspektywy zawodnika, czy kiedy odpada się z walki o złoto i zostaje jedynie gra o brązowy krążek to, czy jest to swego rodzaju koniec sezonu i porażka o najwyższy cel tkwi w głowie bądź też motywacja pozostaje na tym samym poziomie?
– Na pewno nie zwiesimy głów i będziemy walczyć, ponieważ medal zawsze jest fajną pamiątką po sezonie, a poza tym świetnym wynikiem. Tak jak powiedziałem, ósemka była naszym celem przed rozpoczęciem sezonu, więc to, że odpadamy w półfinale, nikogo nie powinno raczej dziwić. MKS przez pryzmat całego sezonu zasługiwał, by wejść do finału i walczyć o złoto. W walce o brązowy medal damy z siebie wszystko. Tak naprawdę, jeśli uda się w Bydgoszczy, to i tak moim zdaniem stworzymy pewną historię, ponieważ jeszcze przed zmaganiami absolutnie nikt nie widział nas w strefie medalowej, więc jeszcze będziemy chcieli utrzeć nosa tym drużynom, które na początku rywalizacji były faworytami, a więc w starciu o trzecie miejsce będzie to zespół z Bydgoszczy. Na pewno będziemy walczyć, nie zwiesimy głów i nie poddamy się.
Przed wami wspomniana rywalizacja z Visłą Bydgoszcz o trzecie miejsce. W sezonie zasadniczym nie udało wam się wygrać z tą ekipą, przegraliście 2:3 i 0:3. Jak zapatrujecie się na nadchodzące pojedynki, ponieważ te z pewnością będą bardzo trudne i wymagające zarówno dla was, jak i Visły.
– W fazie zasadniczej może i się nie udało pokonać Visły Bydgoszcz, ale faza play-off rządzi się swoimi prawami. Spotkania z fazy zasadniczej trzeba zostawić za nami. Dla mnie tak naprawdę każdy mecz jest tym decydującym. Różne aspekty mogą rozstrzygać. Myślę też, że trochę zmieniliśmy swój styl gry i może to wpłynie na wynik, który okaże się korzystny dla nas.
źródło: inf. własna