– Możemy być czarnym koniem PlusLigi, bo uważam, że klub zrobił świetne transfery – powiedział środkowy Indykpolu AZS Olsztyn Mateusz Poręba, najlepszy gracz letniego turnieju PreZero Grand Prix. – Mogę śmiało powiedzieć, że możemy namieszać w tym sezonie. Nie mogę się już doczekać sezonu. Jestem nabuzowany, bo wiem, że ten sezon będzie dla mnie dobry. Zrobiłem wszystko, żeby właśnie tak było.
Zwycięstwo w rozgrywkach PreZero Grand Prix to dobry omen przed startem nowego sezonu dla Indykpolu AZS?
Mateusz Poręba: Na pewno tak, choć trzeba przyznać, że w naszej drużynie jest sporo zawodników, którzy latem grają na plaży, więc to na pewno nam pomogło. Ale fajnie było pograć w Krakowie, bo turniej był świetnie zorganizowany i czuliśmy się tam znakomicie.
Z pewnością wielką radością dla was było spotkanie z kibicami. Bardzo długo musieliście grać przecież przy pustych trybunach.
– Tak, dokładnie. Fajnie było zobaczyć kibiców. Cieszę się, że bez względu na to, jaka jest pogoda i jak jest daleko, to oni są z nami. Chyba nawet, jakby przeszedł jakiś tajfun, to oni i tak byliby z nami i będą nas dopingować. Mamy prawdziwych kibiców, którzy nigdy nas nie opuszczą.
Dziwnie to brzmi, gdy mówimy, że jako 22-latek jesteś najstarszy stażem w drużynie.
– Tak, zaczynam czwarty rok w Indykpolu AZS Olsztyn, a w PlusLidze nie jest to przecież częsty przypadek, gdy młody zawodnik tak długo zostaje w jednym klubie. Mnie jest w Olsztynie bardzo dobrze, wszyscy starają się mi pomagać, dlatego bardzo chciałbym im wynagrodzić to dobrą grą i dobrymi wynikami.
W zespole jest bardzo dużo zmian, ale z Polaków w Olsztynie ostałeś się tylko ty i Jędrzej Gruszczyński. Jak to się stało?
– Razem z Gruchą zostaliśmy, bo wypracowaliśmy sobie to ciężką pracą. Zwłaszcza mnie było trudno, bo trener Daniel Castellani stawiał bardziej na zawodnika zagranicznego z Kuby, ale cieszę się, że się nie załamałem. Walczyłem do samego końca i myślę, że było widać postępy w mojej grze.
W tym sezonie na środku w Indykpolu AZS też będzie spora konkurencja, bo klub pozyskał Amerykanina – Taylora Averilla i Szymona Jakubiszaka.
– Cały czas będzie walka o to, by móc grać. Wiadomo, że nie można odpuszczać miejsca w składzie, bo wtedy nic z tego dobrego nie będzie. Cieszy mnie to, że mogę rywalizować z zawodnikami, którzy grają na poziomie światowym. Ciągle jeszcze jestem młody i ciągle się przecież uczę.
W zespole jest też nowy trener Marco Bonitta, w Polsce znany raczej z pracy z kobietami.
– Już na pierwszych treningach pokazał, że ma pazur, więc podziwiam dziewczyny, że dawały sobie radę. Ja lubię bardzo takich trenerów, bo wiem, że nigdy przy takim trenerze nie odpuszczę. Na razie jeszcze wiele powiedzieć nie mogę, ale początki są bardzo obiecujące.
O co będzie walczył Indykpol AZS w tym sezonie?
– Możemy być czarnym koniem PlusLigi, bo uważam, że klub zrobił świetne transfery. Oglądając mecze igrzysk olimpijskich było widać, że zawodnicy zagraniczni, którzy będą u nas grali, robili bardzo dobrą robotę i byli kluczowymi postaciami swoich zespołów. Mogę śmiało powiedzieć, że możemy namieszać w tym sezonie. Nie mogę się już doczekać sezonu. Jestem nabuzowany, bo wiem, że ten sezon będzie dla mnie dobry. Zrobiłem wszystko, żeby właśnie tak było.
źródło: plusliga.pl