Jeszcze przed sparingiem z Ukrainą został oficjalnie ogłoszony skład reprezentacji Polski na mistrzostwa Europy. Ostatecznie Nikola Grbić, tak samo jak w Gdańsku zdecydował się na wariant z pięcioma przyjmującymi i trzema środkowymi. Wtedy wypadł Karol Kłos, ale i tak wspierał on zespół zza band reklamowych. Tym razem w obliczu kontuzji Mateusza Bieńka Kłos wystąpi w turnieju, a w składzie nie znalazł się Mateusz Poręba. Środkowy jednak poleci z zespołem do Macedonii.
Mateusz Poręba przypomnijmy dołączył do zespołu po uniwersjadzie. Ostatecznie zabrakło dla niego miejsca w składzie na ME, ale jak poinformował trener Nikola Grbić, poleci on w poniedziałek z drużyną do Macedonii. Ma przede wszystkim pomagać w treningach. – To oczywiście dodatkowy wydatek. Dodatkowy pokój i inne koszty i dlatego czekałem na wiadomość od Seby (Sebastiana Świderskiego, prezesa PZPS – red.), że to ok, że znajdzie rozwiązanie tej sytuacji. Czekaliśmy na potwierdzenie tego ze strony federacji. Kiedy dotarliśmy tutaj, to już to wiedziałem – relacjonuje Serb na łamach sport.pl. Jest jeszcze jeden ważny aspekt, – Jeśli coś by się stało np. jednemu ze środkowych, to praktycznie podczas całych ME możesz dokonać zmiany jednego zawodnika z powodów medycznych. Nawet w finale. Mateusz będzie cały czas z nami, co ułatwi sytuację – tłumaczy Grbić.
Dlaczego zdecydowano się na wariant z pięcioma przyjmującymi? – Główny powód był taki, że rola środkowych jest mniej intensywna niż w przypadku innych zawodników. Jest ich trzech, więc mogą się zmieniać. Jednego dnia ktoś usiądzie na ławce, a kolejnego będzie zmiana. Do tego będą dni wolne od meczów itd. Pod kątem treningów tylko trzech środkowych w długim wymiarze czasy może być trudne i dlatego biorę Mateusza. Pomoże nam podczas nich. Dzięki temu inni odpoczną nieco i będziemy mieli większą opcję rotacji – przyznał selekcjoner.
Pierwszy mecz Polaków na mistrzostwach Europy już w najbliższy czwartek, rywalem będą Czechy.
źródło: inf. własna, sport.pl