– W naszej hali uzyskaliśmy historyczny awans do I ligi. To ogromne wydarzenie dla całej drużyny, miasta, jak i regionu, który w rozgrywkach na szczeblu ogólnopolskim reprezentuje tylko zespół z Sulęcina – powiedział środkowy Astry Nowa Sól Mateusz Nożewski w rozmowie ze Strefą Siatkówki.
Od kilku sezonów Astra Nowa Sól dobijała się do I ligi, aż w końcu udało się osiągnąć ten cel. Jak duża radość była po wygranej z Arką? Czuliście, że dla niewielkiej nowosolskiej społeczności to ogromne wydarzenie?
Mateusz Nożewski: Astra to klub, który od kilku sezonów plasował się w czołówce drugoligowych rozgrywek. Drugi raz w historii klubu udało nam się rywalizować w turnieju finałowym, jednak tegoroczny turniej był wyjątkowy, ponieważ rozgrywaliśmy go przed własną publicznością i w naszej hali uzyskaliśmy historyczny awans do I ligi. To ogromne wydarzenie dla całej drużyny, miasta, jak i regionu, który w rozgrywkach na szczeblu ogólnopolskim reprezentuje tylko zespół z Sulęcina.
Już dobra postawa w rundzie zasadniczej mogła dawać wam nadzieję na pozytywny wynik na koniec sezonu. Wygranie pierwszej grupy rozbudziło w was apetyty na sukces?
– Przez całą rundę zasadniczą budowaliśmy siebie jako zespół. Zwycięstwa dawały nam pewność siebie i robiły pozytywną atmosferę , ale przede wszystkim sportowo robiliśmy ciągły progres zarówno indywidualnie, jak i zespołowo. Triumf w grupie nie przyszedł nam łatwo. Mecze były ciężkie i wymagające. Przed turniejami półfinałowymi trudno było ocenić siłę rywali z innych grup. Jednak byliśmy pewni swoich umiejętności i zespołowo osiągnęliśmy wymarzony awans z bilansem jedynie 3 porażek w 28 spotkaniach.
W turnieju półfinałowym odnieśliście komplet zwycięstw, choć dwa dopiero po tie-breakach. Te mecze pozwoliły wam okrzepnąć w boju?
– Turniej półfinałowy był dla nas bardzo mocnym sprawdzianem. Po rundzie zasadniczej zagraliśmy bardzo dobry turniej. Szczególnie wygrana z zespołem z Chełma w piątym secie, w którym przegrywaliśmy już 9:13, dodała nam wiatru w żagle.
Finały rozgrywaliście przed własną publicznością. Dużym wsparciem byli dla was kibice i własna hala?
– Dla każdego zespołu hala to jego atut. Tak samo było w naszym przypadku. Nasi kibice przez cały sezon dzielnie nas wspierali w dobrych i złych chwilach. Podczas turnieju finałowego nasz obiekt pękał w szwach. Z pomocą naszych fanów wspólnie awansowaliśmy do I ligi.
Który z finałowych meczów był najtrudniejszy? Większą presją obciążony był pojedynek premierowy z Aniołami czy decydujący z Arką?
– Wydaje mi się, że o wiele trudniejszy był mecz z Aniołami. Graliśmy razem w pierwszej grupie. Bardzo byliśmy zżyci ze sobą. Mamy wielu kolegów i przyjaciół w tamtym zespole. Był to mecz otwarcia, który był naładowany emocjami od początku do końca. Wygrał zespół, który zachował więcej zimnej krwi. Trzymam kciuki za awans Aniołów w przyszłym sezonie.
Przez kilka sezonów grał pan na zapleczu PlusLigi, więc zna pan ją od podszewki. Jak trudne zadanie czeka Astrę, aby na dłużej zagościła w szeregach I ligi?
– Przed Astrą spore wyzwanie, szczególnie przed zarządem, który musi ciężko pracować, by znaleźć odpowiednie środki i skompletować mocny zespół. Wiadomo, że los beniaminka nigdy nie jest łatwy, ale z takim zapałem i zaangażowaniem jakie są w Nowej Soli, myślę, że Astra może na stałe zagościć na pierwszoligowych parkietach.
źródło: inf. własna