– Nawet pomimo tego, że przegraliśmy pierwszego seta, mieliśmy świadomość, że jesteśmy lepsi i możemy kontrolować ten mecz. Jestem dumny z drużyny, że daliśmy radę – powiedział Mateusz Malinowski, atakujący zespołu z Zawiercia po wygranej ze Ślepskiem.
Siatkarze Aluron CMC Warta Zawiercie szybko zapomnieli o porażce z Cuprum Lubin. W kolejnym meczu PlusLigi pokonali u siebie Ślepska Malow Suwałki 3:1. Chociaż trudnych dla nich momentów w tym meczu nie brakowało. W premierowej odsłonie mieli pięć oczek prowadzenia, a przegrali ją po batalii na przewagi. – W ogóle nie załamaliśmy się po pierwszym secie, bo graliśmy naprawdę bardzo dobry mecz. Nie wiem w jaki sposób oblicze drużyny może zmienić się w ciągu trzech dni, ale wyszliśmy na ten mecz pewni siebie i świadomi swoich umiejętności. Nawet pomimo tego, że przegraliśmy pierwszego seta, mieliśmy świadomość, że jesteśmy lepsi i możemy kontrolować ten mecz. Jestem dumny z drużyny, że daliśmy radę – powiedział Mateusz Malinowski, atakujący zespołu z Zawiercia.
W wielu spotkaniach był on liderem swojej ekipy, ale w starciu z podopiecznymi Andrzeja Kowala dystrybucja piłek w ataku wśród gospodarzy rozłożyła się także na innych zawodników, by chociażby wspomnieć Piotra Orczyka czy Garretta Muagututię. – Musieliśmy zmienić taktykę i więcej piłek rozdzielać chłopakom niż tylko do mnie, więc rozkład ataku się wyrównał. Myślę, że jest to dobry prognostyk na przyszłość, bo dla przeciwników gra oboma skrzydłami i środkiem będzie niezwykle niebezpieczna i trudna do rozpisania – ocenił jeden z filarów Aluronu.
Podopieczni Igora Kolakovicia zagrają w Pucharze Polski, w którym wystąpi tylko sześć zespołów z PlusLigi i dwa z jej zaplecza. Zawiercianie nie ukrywają, że chcieliby namieszać w pucharowych zmaganiach. – Może być to dla nas fajna przygoda. Chcielibyśmy powalczyć o to trofeum, bo są to tylko dwa mecze, które trzeba wygrać. Oczywiście, wcześniej będą jeszcze ćwierćfinały. W sumie więc dojdzie nam trochę grania, ale myślę, że damy radę. Brakuje nam grania, bo nie jesteśmy aż w takim rytmie jak byliśmy w grudniu, gdzie graliśmy sześć, siedem meczów w dwadzieścia dni – przyznał Malinowski.
Zawiercianie zbyt wiele czasu na odpoczynek nie mają, bo jeszcze w tym tygodniu zmierzą się z MKS-em Będzin. Mimo że rywale zamykają ligową stawkę, to nie zamierzają ich lekceważyć, tym bardziej, że mają nauczkę z pierwszego meczu, w którym przeciwnicy im się postawili. – Mało brakowało, abyśmy przegrywali 0:2. Lali nas ostro, tak samo jak Stal, która nie miała żadnego zwycięstwa, a przyjechała do nas i wygrała. Dlatego do tego spotkania trzeba podejść jak do każdego innego. Nie można patrzeć na to czy ktoś ma pierwsze, czy ostatnie miejsce, bo w tym sezonie już wiele rzeczy się działo – zakończył ofensywny zawodnik Aluronu CMC Warta.
źródło: Aluron CMC Warta Zawiercie, inf. własna