– Słyszałem same dobre słowa w kontekście pracy trenera Krastinsa, więc na pewno ze współpracy z nim wiele bym wyciągnął. Jednak nie ukrywam, że kilka lat pracy jako pierwszy trener dało mi jasny sygnał, że zdecydowanie lepiej spełniam się w roli pierwszego trenera. Tę ścieżkę chciałbym kontynuować – powiedział w rozmowie ze Strefą Siatkówki Mateusz Grabda.
Barkom Lwów od kilku tygodni przygotowuje się w Wieluniu do drugiego sezonu w PlusLidze. Pod nieobecność Ugisa Krastinsa, który wraz z reprezentacją Ukrainy brał udział w mistrzostwach Europy, a obecnie przebywa w Brazylii na olimpijskich kwalifikacjach, treningi zespołu prowadzi Mateusz Grabda. Nie ma on łatwego zadania, bo do dyspozycji ma zaledwie 7 zawodników. – Już drugi miesiąc pracuję z tą grupą. Mamy za sobą szereg sparingów, w których mieliśmy odzwierciedlone warunki meczowe. Na co dzień na treningach nie możemy sobie na to pozwolić. Mamy ograniczone pole manewru, więc skupiamy się na samej technice i na systemach gry. Ale grupa jest bardzo ambitna i charakterna, więc cieszę się, że mogę z nią przebywać – powiedział Strefie Siatkówki Mateusz Grabda.
Ograniczone pole manewru
Za lwowianami kilka sparingów, które w większości nie zakończyły się ich sukcesem, ale wyniki były sprawą drugorzędną, tym bardziej, że drużyna wspomagała się siatkarską młodzieżą. – Wyniki sparingów nie były ważne. Priorytetem było to, aby chłopaki jak najlepiej byli przygotowani do warunków, które stworzy Ugis Krastins po powrocie do Wielunia. W sparingach uczestniczył nawet mój kolega, Kacper Nowicki, który też stawał do gry. Pomagali nam również juniorzy z Norwida Częstochowa, więc nie było łatwo. Czasami w ciągu tygodnia graliśmy trzy, cztery mecze jedną szóstką, więc wysiłek dla zawodników był bardzo duży. Jednak wierzę, że jak powróci pozostała część zespołu, to ta część drużyny, która ze mną się przygotowywała, nie będzie odstawała – dodał polski szkoleniowiec.
Działacze Barkomu zaproponowali mu pozostanie w sztabie szkoleniowym zespołu ze Lwowa po powrocie Ugisa Krastinsa, ale Grabda nie zdecydował się na taki krok. – Praca w PlusLidze w roli asystenta jest dużą wartością. Słyszałem same dobre słowa w kontekście pracy trenera Krastinsa, więc na pewno ze współpracy z nim wiele bym wyciągnął. Jednak przez kilka lat pracowałem już u boku Dariusza Daszkiewicza w Kielcach, więc wiem, na czym ta praca polega. Nie ukrywam, że kilka lat pracy jako pierwszy trener dało mi jasny sygnał, że zdecydowanie lepiej spełniam się w roli pierwszego trenera. Tę ścieżkę chciałbym kontynuować – przyznał Mateusz Grabda.
Gwardia nie wypaliła, co dalej?
W poprzednim sezonie pracował on w PSG KPS-ie Siedlce. Na rozgrywki 2023/2024 był już dogadany z pierwszoligową Gwardią Wrocław, ale kłopoty finansowe dolnośląskiego klubu spowodowały, że ostatecznie wycofał się z tego projektu. – Była to w pełni świadoma decyzja. Wcale jej nie żałuję. Na tamten czas wizja przedstawiona przez prezesów wiązała się z tym, że klub lada dzień może przestać istnieć. Płynność finansowa w nim została całkowicie zaburzona i nie było wiadomo czy będzie go stać na utrzymanie zawodników. W tamtym czasie odeszli też Tytus Nowik i Dawid Sokołowski, więc jako trener nie mogłem pozwolić sobie na to, że będę uczestniczył w projekcie, który się rozpada – zaznaczył trener, który niedawno poprowadził reprezentację Polski do lat 21 do piątego miejsca w mistrzostwach świata.
Za kilka dni jego przygoda z Barkomem Lwów dobiegnie końca. Wróci więc do domu i będzie czekał na dalszy rozwój wypadków. – W przyszłym tygodniu wrócę do domu, do swojej rodziny i będę oczekiwał na propozycję, które mam nadzieję, że się pojawią. Oczywiście, z tyłu głowy jest niepewność, bo nie wiem, co przyniesie przyszłość. Jednak już przez te kilka lat buduję swoje nazwisko. Wierzę, że w niedalekiej przyszłości jakiś klub mi zaufa i będę mógł powrócić do pracy na ławce trenerskiej – zakończył Mateusz Grabda.
Zobacz również:
Mateusz Grabda odchodzi z KPS-u Siedlce
źródło: inf. własna