– Muszę powiedzieć, że turniej robi imponujące wrażenie. Gratuluję wszystkim tym, którzy tutaj przyjechali, by walczyć o nagrody, bawić się siatkówką oraz tym, którzy to ogromne przedsięwzięcie zorganizowali. Jest to impreza na najwyższym światowym poziomie – mówił w specjalnej rozmowie dla Strefy Siatkówki o Ogólnopolskich Mistrzostwach w Minisiatkówce o Puchar Kinder Joy of Moving, Mariusz Prudel – jeden z najwybitniejszych polskich siatkarzy plażowych, olimpijczyk z Londynu, gdzie w parze z Grzegorzem Fijałkiem zajęli 5. miejsce.
Jakie są pana pierwsze wrażenia z tego turnieju?
Mariusz Prudel: – Muszę powiedzieć, że jestem bardzo pozytywnie zaskoczony. Jest to świetna impreza i inicjatywa. Na miejscu przewidzianych jest mnóstwo znakomitych atrakcji. Nie tylko wewnątrz hali, ale również na zewnątrz. Przed areną jest całe miasteczko, gdzie można spotkać wiele sportowych znakomitości, zagrać razem z nimi czy zrobić sobie z nimi zdjęcie. Nie wspominając tego, jak dzieciaki świetnie się bawią, grają w siatkówkę, niezależnie od kategorii wiekowej. Widać, że wszyscy się bardzo emocjonują. Rodzice przyjechali razem z dziećmi i je dopingują. Jest to super rodzinny wyjazd. Cały turniej jest fenomenalnie zorganizowany. Mogę się wypowiadać w samych superlatywach o nim. Podoba mi się to.
A był pan sam kiedyś uczestnikiem?
– Niestety nigdy nie miałem okazji być uczestnikiem grającym. Szkoda. Troszkę zazdroszczę tych możliwości dzieciakom, bo naprawdę to, co tutaj się dzieje, jest czymś niesamowitym. Podobnie zresztą jak Kinder plażowy. W tym roku odbyła się edycja plażowa po raz pierwszy. Miała ona miejsce w Kołobrzegu. W turnieju uczestniczyło około 300 młodych adeptów siatkówki plażowej. Zbudowanych było szesnaście boisk do plażówki. Świetnie się to sprawdziło i mam nadzieję, że dalej tego typu imprezy będą się pojawiały, będzie ich coraz więcej.
Czyli to pierwsza pana wizyta na Kinder Joy of Moving także w roli gościa?
– Tak, pierwszy raz mam przyjemność oglądać to na żywo. Muszę powiedzieć, że turniej robi imponujące wrażenie. Gratuluję wszystkim tym, którzy tutaj przyjechali, by walczyć o nagrody, bawić się siatkówką oraz tym, którzy to ogromne przedsięwzięcie zorganizowali. Jest to impreza a najwyższym światowym poziomie. Widać, że wszyscy są bardzo zaangażowani w to – pomagają, dbają, by to jak najlepiej wyglądało.
A czego pan zazdrości dzieciakom najbardziej?
– Zdecydowanie możliwości grania na tym poziomie w tym wieku. Za moich czasów nie było takich turniejów. Dzisiejsza młodzież ma tę ogromną szansę grać w finale ogólnopolskich mistrzostw, gdzie przyjeżdżają młodzi siatkarze i siatkarki z całej Polski. Oczywiście nie zapominajmy, że te rozgrywki mają różne etapy – miejsce, wojewódzkie i w końcu ogólnopolskie. Myślę, że to jest fajne, że na tym poziomie jest coś tak dobrze zorganizowanego. Widać, że wszyscy kochają tę siatkówkę, a gra sprawia im frajdę.
Czy pan dyrektor widzi już tutaj zaciąg do spalskich lasów?
– Ja nie patrzę na to pod tym kątem. Cieszy mnie po prostu, że tak duża liczba dzieci gra w siatkówkę, niezależnie czy to halowa, czy plażowa odmiana. Patrzymy na to przez pryzmat całej dyscypliny i tego, żeby była jak najbardziej popularna. Bo czym więcej takich imprez, tym więcej ludzi grających czy to dzieci, czy rodziców, bo wszyscy wkręcają się w to granie. Rodzice też często poprzez dzieci zaczynają odbijać piłkę. Myślę, że to jest najfajniejsze w tym wszystkim.
Ostatnich kilka miesięcy było bardzo owocnych dla polskiej siatkówki plażowej. Czy nasze szanse na kwalifikację olimpijską zatem także wzrosły?
– Na chwilę obecną zdecydowanym faworytem do wyjazdu na igrzyska olimpijskie w Paryżu jest para Bartosz Łosiak – Michał Bryl. Chłopaki sobie świetnie radzą – mają na swoim koncie bardzo dobre wyniki i nawet medale w tym roku. Więc myślę, że ich szanse są bardzo duże. Praktycznie możemy być pewni, że to właśnie oni uzyskają kwalifikację olimpijską. Mam nadzieję, że dołączą do nich i pozostałe pary zarówno męskie, jak i żeńskie. Trzymam kciuki, żeby się udało. To też świetnie pokazuje potencjał, możliwości, szczególnie dla tych młodszych zawodników, którzy potrzebują takiego inicjatora i pozytywnej energii w tym wszystkim, bo widzą, do czego można dążyć i co osiągnąć.
Czy przy tak dobrej dyspozycji mamy szanse na złoto mistrzostw świata w plażówce w październiku?
– To zawsze jest trudne pytanie, ale mówiąc szczerze – zawsze ma się szansę. To jest wypadkowa jednego turnieju. Liczę na to, że forma dopisze i będziemy do końca trzymać kciuki za biało-czerwonych. Mam nadzieję ich oglądać w finale.
W minionym roku dołączył pan do Szkoły Trenerów Plażówki. Czy ten projekt będzie kontynuowany?
– Ciężko powiedzieć. Rok temu zostałem zaproszony. Wiem, że razem z federacją planujemy ogólnopolskie szkolenie dla trenerów siatkówki plażowej. Nie znam jeszcze szczegółów. Mogę tylko powiedzieć, że były takie rozmowy. Cieszy mnie fakt, że mogę się dzielić wiedzą i ją przekazywać dalej. Myślę, że ta dyscyplina ma jeszcze wiele do pokazania ludziom, którzy chcą ją uprawiać, szczególnie tym najmłodszym. Podstawy są istotną kwestią całego grania. Żeby dobrze się bawić, trzeba najpierw dobrze odbijać. Gdy wiesz, jak to robić, gdy piłka jest twoim przyjacielem, zabawa jest dużo większa.
Siatkówka plażowa nie jest na ten moment tak popularna jak siatkówka halowa. Gdy Sebastian Świderski obejmował urząd prezesa PZPS, bardzo chciał też promować plażówkę. Czy widać postępy w tym zakresie?
– To znowu trudne pytanie. Cieszymy się, że ta siatkówka plażowa cały czas się rozwija, idzie do przodu i mamy ludzi odpowiedzialnych za to i którym na tym zależy. Kontynuacja jest ważna. Czy jest lepiej, gorzej, tak samo? Ja cały czas patrzę na to pozytywnie i mam nadzieję, że z każdym rokiem jest coraz lepiej. Pojawiają się nowe pomysły, otwierają się nowe perspektywy. Ciągle cieszy mnie to, że tak wiele osób życzy dobrze tej dyscyplinie i jest z nią. Razem jesteśmy w stanie osiągnąć naprawdę wiele.
źródło: inf. własna