– Jak się przegrywa tyle spotkań z rzędu, to ciężko gra się kolejne mecze, ale wiedzieliśmy, na co nas stać jako drużynę. Chcieliśmy udowodnić sobie i kibicom, że potrafimy wygrywać – powiedział Mariusz Połyński, środkowy VK Ostrawa, która powoli wychodzi z kryzysu, o czym świadczą jej trzy wygrane z rzędu. – Uważam, że odczuwamy niedosyt, jeśli chodzi o naszą sytuację w tabeli, ponieważ mieliśmy szansę zdobyć więcej punktów. Jeśli zaś chodzi o Puchar Czech, to uważam, że jesteśmy sporym zaskoczeniem, że zaszliśmy tak daleko.
Rok zakończyliście wygraną z Fatrą Zlin. Nie oddaliście rywalom żadnego seta. Jaki to był pojedynek z twojej perspektywy?
Mariusz Połyński: – Przed meczem ustaliliśmy, że musimy być konsekwentni w naszym graniu. Nie mogliśmy dopuścić do tego, aby przeciwnik uwierzył w to, że może wygrać to spotkanie. Uważam, że spełniliśmy nasze założenia, ponieważ kontrolowaliśmy praktycznie całe spotkanie. Ostatecznie mogliśmy cieszyć się z wygranej bez straty seta.
To była wasza druga ligowa wygrana z rzędu, ale wcześniej mieliście na koncie pasmo porażek. Trudny to był dla was okres? Ciężko było wyjść z dołka?
– Licząc Puchar Czech, to była nasza trzecia wygrana z rzędu. Wcześniej mieliśmy fatalną passę porażek. Najgorsze było uczucie, kiedy mieliśmy szansę wygrać mecz, a ostatecznie go przegrywaliśmy 2:3. Zdarzyło się tak trzy razy. Wiadomo, że jak się przegrywa tyle spotkań z rzędu, to ciężko gra się kolejne mecze, ale wiedzieliśmy, na co nas stać jako drużynę. Chcieliśmy udowodnić sobie i kibicom, że potrafimy wygrywać.
Obecnie plasujecie się poza ósemką. Do ósmego Usti macie sześć oczek straty. Duży niedosyt odczuwacie po pierwszej części sezonu zasadniczego? Mogliście w niej osiągnąć lepszy wynik?
– Uważam, że odczuwamy niedosyt, jeśli chodzi o naszą sytuację w tabeli, ponieważ mieliśmy szansę zdobyć więcej punktów. Jeśli zaś chodzi o Puchar Czech, to uważam, że jesteśmy sporym zaskoczeniem, że zaszliśmy tak daleko. Wygraliśmy pierwszy mecz ćwierćfinałowy 3:1 z Usti, więc wystarczą nam w rewanżu dwa sety, aby awansować do półfinału Pucharu Czech. Musimy więc postawić kropkę nad „i”, aby cieszyć się z awansu do kolejnej fazy.
Przed wami przerwa w rozgrywkach. Jak zamierzacie ją wykorzystać? Jakie nadzieje wiążecie z drugą częścią fazy zasadniczej, która już się zaczęła?
– Mieliśmy bardzo krótki odpoczynek, ponieważ od razu po nowym roku czekają nas kluczowe spotkania – rewanż w Pucharze Czech z Usti oraz mecz ligowy z Black Volley Beskidy. Chcemy kontynuować naszą dobrą passę. Liczymy, że dostaniemy się do fazy play-off.
Dla ciebie jest to pierwszy sezon w VK Ostrava. Jak odnalazłeś się w zagranicznej drużynie? Sytuację ułatwił fakt, że są w niej także inni Polacy?
– Do drużyny z Ostrawy przeszedłem razem z moim kolegą, Filipem Jarosińskim, więc razem raźniej było nam odnaleźć się w nowym zespole. Sporym ułatwieniem było również to, że w drużynie tej od kilku lat gra jeszcze jeden Polak, Damian Sobczak, który nam pomógł i wytłumaczył jak wszystko tu wygląda.
Jak oceniasz poziom rozgrywek czeskiej ekstraklasy? To dobry kierunek do rozwoju dla młodych, polskich zawodników?
– Uważam, że jest to bardzo dobry kierunek dla młodych zawodników, ponieważ najważniejszą rzeczą jest to, żeby grać mecze, żeby nabierać doświadczenia w seniorskiej siatkówce. W czeskiej ekstralidze widzę właśnie wielu młodych zawodników, którzy mogą cieszyć się z grania. Wiadomo, że to nie jest poziom naszej PlusLigi, ale jest on i tak wysoki.
źródło: inf. własna