– To był mecz szarpany, ale bardzo równy. Tak naprawdę zadecydowały niuanse, czy jedna piłka skończona trudna. Zabrakło nam chyba szczęścia, które było po stronie radomianek. Po słabym starcie tie-breaka rozkręcaliśmy się i myślę, że gdyby potrwał on dłużej, to mogło by się to inaczej skończyć – powiedział po przegranym 2:3 meczu z Radomką tarnowski trener Marcin Wojtowicz.
Na inaugurację 17. kolejki TAURON Ligi ROLESKI GRUPA AZOTY Tarnów podejmował MOYA RADOMKA Lotnisko Warszawa-Radom. Siatkarki obu drużyn podczas piątkowego pojedynku pokazały swoje różne oblicza. Pierwszego seta zdominowały gospodynie, wygrywając do 14. W drugiej odsłonie po niepozbawionej błędów walce lepsze okazały się radomianki. Przyjezdne dyktowały warunki w trzeciej odsłonie, którą wygrały do 13, by kolejną przegrać do 15. W tie-breaka z wysokiego c weszły siatkarki z Radomia, jednak w drugiej części inicjatywę przejęły tarnowianki. Gospodyniom nie udało się jednak przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść i to Radomka wywiozła z Tarnowa dwa oczka. – Pokazałyśmy pazur. Myślę, że to było bardzo dobre spotkanie z naszej strony. W każdym secie walczyłyśmy. Niewiele zabrakło. Niestety w niektórych elementach radomianki były po prostu lepsze – powiedziała po spotkaniu Aleksandra Żurawska. – Myślę, że były momenty, gdzie słabiej przyjmowałyśmy, wpadło nam trochę piłek w obronie. Później zaczęło to funkcjonować, dziewczyny więcej podbijały piłek, było więcej kontr, zaczęła funkcjonować zagrywka, dlatego też wróciłyśmy i zagrałyśmy pięć setów a nie zakończyło się to wcześniej – dodała libero.
– To był mecz szarpany, ale bardzo równy. Tak naprawdę zadecydowały niuanse, czy jedna piłka skończona trudna. Zabrakło nam chyba szczęścia, które było po stronie radomianek. Po słabym starcie tie-breaka rozkręcaliśmy się i myślę, że gdyby potrwał on dłużej, to mogło by się to inaczej skończyć. Tak naprawdę zadecydował już drugi set, który przegraliśmy. Tam popełniliśmy troszkę za dużo błędów i pewnego rodzaju niemoc, bo gdybyśmy wygrali tego drugiego seta, to pewnie by się to zdecydowanie inaczej potoczyło. Tie-break to jest loteria. Zaryzykowaliśmy, ale troszkę zabrakło nam szczęścia. Nie można powiedzieć, że oddaliśmy tego seta. Doszliśmy rywalki na jeden punkt. Tutaj zadecydowało kilka szczęśliwych piłek. Zupełnie nie mam pretensji do dziewczyn po tym meczu, pomimo tego falowania, bo przegraliśmy siatkarsko – podsumował spotkanie trener Marcin Wojtowicz.
Liderką gospodyń była Klaudia Świstek, która zdobyła 17 punktów, 14 oczek w tym 3 zagrywką dołożyła Wiktoria Szumera a 13 – Gabriela Ponikowska. Po drugiej stronie siatki najlepiej punktującą była Małgorzata Jasek (27 punktów), zaś drugą zawodniczką z dwucyfrowym dorobkiem była Natalia Murek (16 punktów). – W pierwszym secie wyszłyśmy bardzo mocno i dziewczyny z Radomia nie miały zbytnio szans, żeby nam zaszkodzić. Później nie wiem czy zabrakło determinacji, żeby pociągnąć wynik na 3:0, ale atmosfera była cały czas, byłyśmy też skupione, a każdej z nas zależało na tym, by ten mecz wygrać i to jak najszybciej w trzech setach. Szczerze mówiąc, to ten mecz falował i czasem było tak, że my miałyśmy dobrą serię punktową, czasem Radom miał tę serię i tak naprawdę każdy zespół się napędzał i później druga ekipa nie miała szans na nadgonienie dużej różnicy punktowej – skomentowała po meczu Marta Łyczakowska.
Ponownie gospodynie mogły liczyć na wsparcie licznie zgromadzonych kibiców. – Kibice są tutaj nieocenieni. Zawsze nam pomagają, kibicują czy gramy lepiej, czy gorzej i to jest piękne – przyznała libero tarnowskiego zespołu. Beniaminek pozostaje w walce o ósme miejsce. Obecnie tarnowianki plasują się na 9. lokacie i tracą dwa oczka do Radomki. – Będziemy walczyć do ostatniego meczu. Teraz mamy trochę większą przerwę, będziemy pauzować przez wycofanie się Legionovii. Na pewno spotkania z opolankami i wrocławiankami to mecze, w których musimy szukać punktów, żeby liczyć się w walce o play-off – zakończyła Żurawska.
źródło: opr. własne, rdn.pl, Roleski Grupa Azoty Tarnów - Facebook