Na pewno jest swego rodzaju nutka tego, że przegraliśmy i na pewno chcieliśmy. Dla chłopaków, którzy są któryś sezon w Jastrzębskim Węglu, było to bardziej dotkliwe, niż dla nas – nowych zawodników, którzy dopiero przyszli do klubu. Wydaje mi się, że zapomnieliśmy o tym. To już historia – mówił Strefie Siatkówki Marcin Waliński, przyjmujący Jastrzębskiego Węgla.
- Jastrzębianie bardzo szybko wrócili na zwycięski szlak po przegranej w Superpucharze Polski.
- Mistrzowie Polski pokonali na wyjeździe GKS Katowice 3:1.
- Marcin Waliński w rozmowie ze Strefą Siatkówki odnosi się do przegranej w Spodku, podsumowuje mecz GKS-em, a także opowiada o roli zmiennika.
Krzysztof Sarna (Strefa Siatkówki): Przełamujecie się po przegranym Superpucharze Polski. Zapunktowanie każdym elementem chyba cieszy?
Marcin Waliński: – Przełamanie nie jest dobrym słowem. Mimo że przegraliśmy mecz w Spodku, to było to spotkanie, w którym jeśli odwrócilibyśmy jedną, bądź dwie piłki, wówczas cieszylibyśmy się z superpucharu. Mecz stał na naprawdę dobrym poziomie. Na pewno jest swego rodzaju nutka tego, że przegraliśmy i na pewno chcieliśmy. Dla chłopaków, którzy są któryś sezon w Jastrzębskim Węglu, było to bardziej dotkliwe, niż dla nas – nowych zawodników, którzy dopiero przyszli do klubu. Wydaje mi się, że zapomnieliśmy o tym. To już historia. Trzeba iść do przodu i pracować nad tym, co rywal pokazał nam w tamtym meczu, żeby być na jeszcze wyższym poziomie.
Cieszę się, że mogłem wejść na boisko. Tomek trochę odpoczął, bo jednak czuł się trochę chorobowo. Jestem zadowolony, że mogłem wejść, dotknąć piłki (śmiech) i być na boisku, bo to kompletnie inna energia. Cieszę się.
Powiedziałeś, że chcecie zapomnieć, ale ja chciałbym jeszcze podrążyć kwestię Superpucharu Polski. Kiedy schodziliście do szatni, odczytałem po waszych twarzach frustrację. Co sobie powiedzieliście na gorąco w szatni?
– W szatni nie padają raczej żadne słowa. Tie-break zakończył się wynikiem 23:21. To mówi samo za siebie. Spotkały się dwie równe drużyny, które walczyły do ostatnich sił. Mecz o Superpuchar Polski rozegrał się w detalach. Może wymieniłbym jeden element w piątym secie, który przeważył. Warta przycisnęła nas mocniej zagrywką, a my osłabliśmy w tym aspekcie. To był przeważający element ostatniej odsłony. Jeżeli chodzi o mnie, to nie odczuwałem żadnej frustracji. Jesteśmy razem z chłopakami na boisku i są emocje. Jest nam smutno, to normalne. Przegraliśmy mecz, który był tylko jeden i nie ma nic więcej. Bardziej byłem smutny, aniżeli sfrustrowany.
Jeśli chodzi o twoją osobę, to była kolejna okazja do sięgnięcia po pierwszy sukces w seniorskiej siatkówce. Medale i trofea są dla ciebie na wyciągnięcie ręki, choć nadal nie postawiłeś kropki nad “i”.
– To również zależy od całej drużyny, nie tylko ode mnie. Cieszę się, że mam w ogóle możliwość grania o takie trofea. Jestem zadowolony, że mogę również spotykać ludzi na drodze, którą miałem dotychczas. Spotykam wspaniałych ludzi. Spoglądając wstecz, mam bardzo dużo przyjaźni i znajomych, jeśli chodzi o siatkówkę. Nie rozpatruję tego w kategoriach, że przegrałem czy przeszło mi obok nosa kolejne trofeum. Po prostu życie toczy się dalej i trzeba nadal pracować. Może nie na pewno, ale nadal trzeba szukać szansy, żeby zdobyć trofea.
Jak tobie wraca się do Katowic?
– Bardzo dobrze. Przede wszystkim czuję się dobrze. W zeszłym sezonie również czułem się dobrze w klubie. Można powiedzieć, że jak w domu, bo grałem dla GKS-u sezon temu. Hala jest mi bardzo dobrze znana. Również w meczu moje samopoczucie było bardzo dobre. Wszystko na dobrze (śmiech).
Jak aktualnie radzisz sobie z rolą zmiennika, kiedy w ostatnim sezonie grałeś w większym wymiarze?
– Przychodząc do klubu, wiadomo było, że są osoby, które mają po prostu grać w naszym zespole. Oczywiście na treningach pracujemy jak równy z równym i nie odpuszczamy sobie. Wiadomo, że to trener decyduje o tym, kto gra. On uważa, że na dany moment ktoś jest w najlepszej dyspozycji. Wówczas gra. Jestem cierpliwym człowiekiem i spokojnie czekam na swoją szansę jak w meczu z GKS-em Katowice. Staram się ją wykorzystać na maksa.
Określiłbyś się jako ofensywny czy defensywny przyjmujący?
– Nie mnie to oceniać (śmiech).
Zobacz również:
Minionego lata otrzymał powołanie do reprezentacji Polski. Mówi jasno o poziomie
źródło: inf. własna