Polscy siatkarze po łatwej fazie grupowej czekają już w Bari na mecz 1/8 finału ME, gdzie w niedzielny wieczór zmierzą się z Belgią. Wiele spotkań w fazie grupowej było jednostronnych, granych przy słabej frekwencji. – Oczywiście, że trzeba promować siatkówkę, ale narzędzie do zrobienia tego zostało nieodpowiednio dobrane. Produkt, jakim są mistrzostwa Europy, rozmył się i nie jest atrakcyjny dla oka – powiedział Marcin Możdżonek w rozmowie z Edytą Kowalczyk z „Przeglądu Sportowego”.
REGULARNA ZAGRYWKA DOBRYM PROGNISTYKIEM
Jednym nielicznych momentów, przykuwających uwagę podczas jednostronnego starcia Polaków z Czarnogórą był rekordowy serwis Wilfredo Leona (138 km/h). – Mam wątpliwości co do tego rekordu świata i sam zainteresowany też czuł, że nie był to jego najmocniejszy serwis. System pomiaru prędkości zagrywki nie jest ujednolicony. Ja sam wiem z doświadczenia i wiedzą to wszyscy, że wszystko zależy od tego, pod jakim kątem wystrzeli się te promienie z radaru, to różne prędkości potem wykazuje. Faktem jest natomiast, że Wilfredo Leon strzela zagrywkami jak z armaty. Podobnie zresztą jak holenderski atakujący Nimir Abdel-Aziz – ocenił Marcin Możdzonek. – Myślę, że z silniejszym przeciwnikiem Leon uderzyłby w piłkę jeszcze mocniej, bo takim meczom towarzyszy większa adrenalina. To są jednak rzeczy trzeciorzędne, bo ważniejsza od prędkości serwisu jest jego regularność, a ta pojawiła się w zagrywce wszystkich naszych reprezentantów. To jest bardzo dobry prognostyk, choć pytanie, czy regularność wynika z tego, że oni się dobrze czują, czy z tego, że grali ze słabszymi rywalami i zagrywali na 80 proc. swoich możliwości. Regularność pozwoli wejść na wyższy poziom grania z mocniejszymi zespołami – dodał wielokrotny reprezentant Polski.
Marcin Możdżonek zwrócił także uwagę na bardzo dobrą postawę naszej drużyny blokiem. – On przez ostatnie lata trochę kulał w naszej reprezentacji, ale od pewnego czasu się poprawia. Taktyka, dyscyplina oraz system blok-obrona znacznie się poprawiły. Dzięki temu mamy więcej kontr, które zaczęliśmy wykorzystywać. OK, rywale są słabi i to prawda, ale już w Lidze Narodów dało się dostrzec poprawę w elemencie bloku – ocenił.
POSZERZENIE ME CHYBIONYM POMYSŁEM
Poszerzenie mistrzostw Europy do 24 zespołów nie wpłynęło pozytywnie na jakość widowiska. Mecz chociażby Polski z Czarnogórą pokazał ogromne dysproporcje między niektórymi zespołami. Poziom niektórych meczów także nie zachęcał do oglądania. – No właśnie, ten system nie przypomina takich klasycznych mistrzostw Europy, do jakich jesteśmy przyzwyczajeni. Oczywiście, że trzeba promować siatkówkę, ale narzędzie do zrobienia tego zostało nieodpowiednio dobrane. Produkt, jakim są mistrzostwa Europy, rozmył się i nie jest atrakcyjny dla oka. Proszę wybaczyć, ale oglądanie meczu Dania – Macedonia Północna, przy cały szacunku dla tych drużyn, nie jest czymś, na co poświęcimy półtorej godziny ze swojego życia. Poza tym w rankingu CEV jest 38 drużyn, a w turnieju rywalizują 24 drużyny. Dlatego nie możemy mówić o elitarności tych rozgrywek. Rozgrywajmy mecze w różnych krajach, ale pokazujmy jednocześnie wysokiej jakości siatkówkę – ocenił znakomity środkowy. – Dla naszej drużyny rozgrywanie meczów z takimi rywalami, jak w fazie grupowej, tylko przedłuża oczekiwanie na te najważniejsze momenty. Mistrzostwa Europy zaczynają się od 1/8 finału. W meczu z Belgią noga już nie może się powinąć. Spotkania w fazie grupowej przypominają raczej mecze przyjaźni. Może to zabrzmieć, jakbym zadzierał nosa i lekceważył rywali, czego nie robię, ale – umówmy się – spójrzmy na to, gdzie jest nasza reprezentacja, a gdzie nasi rywale. Gramy w zupełnie innych ligach – dodał.
TRUDNE DECYZJE SELEKCJONERA, ODRODZENIE SEMENIUKA I FORMA KURKA
Przed mistrzostwami Europy Nikola Grbić musiał podjąć kilka trudnych decyzji, dodatkowo z powodu kontuzji wypadł Mateusz Bieniek. – Trener Grbić jest takim szkoleniowcem i osobą, która realizuje to, co sobie założy i niespecjalnie będzie miał problem, żeby wziąć odpowiedzialność za swoją decyzję i spać spokojnie. Przez kontuzję Bieńka selekcjoner ma zawężone możliwości wyboru i twardy orzech do zgryzienia. Na przykład Tomasz Fornal to super gość, ale jego forma faluje – raz zagra świetnie, raz trochę gorzej. Jest ambitny i to widać, ale pewnie po słabszych meczach kłębi mu się tysiąc myśli w głowie. Z drugiej strony mamy Kamila Semeniuka, który małymi kroczkami cały czas idzie do przodu. Widać, że jego forma z meczu na mecz rośnie – ocenił Marcin Możdżonek. Podkreślił, że opłacało się dać zaufanie Kamilowi Semeniukowi. – Będąc kompletnie bez formy, potrzeba dużo czasu i zaufania, a Semeniuk jest zawodnikiem, który musi ciężko pracować, by wrócić na szczyt. To się właśnie dzieje. Sam pamiętam, jak w 2011 r. podczas Ligi Światowej miałem słabszy okres i wyleciałem z szóstki, a na mistrzostwa Europy wróciłem do podstawowego składu, dzięki temu, że ciężko trenowałem. Za każdym razem zostawałem po treningu z rozgrywającym Łukaszem Żygadłą, żeby wykonywać kolejne powtórzenia – powiedział Możdżonek. Cały czas do formy dochodzi jednak Bartosz Kurek, którego z powodzeniem w roli pierwszego atakującego zastępuje Łukasz Kaczmarek. – Oczywiście i to wszyscy widzą. Bartek Kurek jest bez formy, ale dobrze, że jest w tym zespole, bo przyjdzie taki moment, że on odpali. Nie chcę zaglądać w PESEL Kurka, lecz ma on już swoje lata i dochodzenie do formy zajmuje mu dużo więcej czasu niż w przypadku młodszych zawodników. Z tym że Bartek ma jedną przewagę nad wszystkimi – posiada ogromne doświadczenie. Jest zawodnikiem, który nawet bez formy, jest bardzo cenny dla kadry. Pamiętajmy, że to jedyny mistrz Europy z 2009 r. w tym gronie – zakończył Marcin Możdżonek.
źródło: inf. własna, przegladsportowy.onet.pl