Na początku lutego tego roku Indykpol AZS Olsztyn poinformował o zmianie trenera. Marcin Mierzejewski tymczasowo przestał prowadzić drużynę. Teraz w poruszającej rozmowie z TVP Sport szkoleniowiec mówi o powodach tej sytuacji. – Nowotwór mózgu – dość rzadki i rozwijający się z kanału słuchowego. Dostęp do niego jest bardzo trudny – to nie jest tak, że otwiera się czaszkę i można go od razu wyciąć – poinformował.
Niespodziewana zmiana
W meczu z Resovią Rzeszów drużynę z Olsztyna poprowadził drugi trener Krzysztof Michalski. Następnie zespół przejął Daniel Pliński. Jak się okazało, zmianę szkoleniowca wymusiły problemy zdrowotne Marcina Mierzejewskiego. Ten stoczył najważniejszą i najtrudniejszą walkę w swoim życiu.
– Budząc się codziennie rano przesuwałem granicę bólu. Najpierw przez dziesięć minut zastanawiałem się, czy w ogóle otworzyć oczy. Później mówiłem sobie, że trzeba iść na trening. Na pewno pomagało mi też to, że kocham swoją pracę. W pewnym momencie, chyba na początku lutego, ból stał się jednak tak duży i dotyczył tylu obszarów, że nie mogłem tego wytrzymać. Nie chodziło tylko o dyskomfort głowy, ale również narastające problemy z oddychaniem. Do tego doszło wiele innych symptomów. Wiedziałem, że muszę powiedzieć „pas” – zdradził w rozmowie z Sarą Kalisz.
Sytuacja zdrowotna Mierzejewskiego pogarszała się z dnia na dzień i wymusiła na nim decyzję o podjęciu zdecydowanych kroków.
– Inną kwestią, która miała wpływ na moją decyzję o przerwie, był fakt, że drużyna zaczęła widzieć, że coś jest nie tak. Dalej nie dałbym rady tego maskować. Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść. Ja chyba znalazłem ten moment – zdradził.
Walka z nowotworem
Marcin Mierzejewski w trakcie kariery sportowej grał na pozycji libero. Związany był m.in. z AZS-em Olsztyn, ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle czy MKS-em Będzin. W 2016 roku postawił na karierę trenerską i jako drugi trener prowadził Cuprum Lubin. Po jednym sezonie trafił z powrotem do ekipy akademików z Olsztyna. Drugim trenerem był przez siedem lat, a w 2024 roku klub zdecydował się w pełni powierzyć mu drużynę. Warto zaznaczyć, że Mierzejewski jest też wychowankiem AZS-u. Dobrą pracę zauważył też trener reprezentacji Polski, Nikola Grbić, a Mierzejewski w 2025 roku miał dołączyć do sztabu kadry. Wszystko zatrzymała choroba, o której teraz Marcin Mierzejewski mówi teraz otwarcie.
– Nowotwór mózgu – dość rzadki i rozwijający się z kanału słuchowego. Dostęp do niego jest bardzo trudny – to nie jest tak, że otwiera się czaszkę i można go od razu wyciąć. Trzeba przejść przez opony mózgowe, w trakcie operacji pracować w nienaturalnej pozycji. W ciągu ostatnich czterech lat, czyli okresu odstępu między moimi operacjami, medycyna całe szczęście poszła bardzo mocno do przodu. W czasie zabiegu moje całe ciało było podłączone pod neuromonitoring. To dosłownie kilometry połączonych ze sobą kabli. Nimi przesyłane są impulsy elektryczne, które sprawdzają, jak organizm reaguje na stymulacje – powiedział.
Marcin Mierzejewski jest po operacji i dochodzi do zdrowia. Nie wyklucza powrotu do pracy trenerskiej, jednak obecnie najważniejszy jest dla niego pełny powrót do zdrowia.
– Nie widzę przeciwwskazań, by wrócić. Jestem też w tej sytuacji na tyle dojrzały, że nigdy bym się nie porwał z motyką na słońce. Za dużo przeszedłem, za dużo przerobiłem, żeby teraz ryzykować. To nie jest czas ani miejsce na ryzyko. Obecnie potrzebuję trochę zwolnić i zająć się tym, co jest istotne – zaznaczył w TVP Sport.