Turniej Ligi Narodów w Gdańsku dla reprezentacji Polski zakończył się dwoma porażkami i dwoma zwycięstwami. Biało-czerwoni przegrali z Kubą i Bułgarią, wygrali z Iranem, a na zakończenie turnieju również z Francją. – Chcieliśmy pokazać, że tamte dwa spotkania to były po prostu wypadki przy pracy. Zagrywka wyglądała zdecydowanie lepiej – powiedział rozgrywający polskiego zespołu, Marcin Komenda.
Reprezentacja Polski turniej Ligi Narodów w Gdańsku zakończyła bilansem dwóch wygranych i dwóch porażek. Zwycięstwa przyszły w pierwszym i ostatnim spotkaniu. – Najważniejsze jest to, że po dwóch porażkach wróciliśmy na dobre tory i z Francją zagraliśmy naprawdę dobre zawody. Myślę, że to właśnie jest kluczowe. Wiedzieliśmy, że poprzednie spotkania nie wyglądały tak, jakbyśmy wszyscy sobie tego życzyli – ocenił Marcin Komenda.
Na koniec powiało optymizmem
Zwycięstwo na koniec turnieju było potrzebne polskiej kadrze, zwłaszcza, że pokonali naprawdę mocnego rywala i przed turniejem finałowym w Chinach mają trochę optymizmu. – Wygraliśmy z naprawdę mocnym rywalem. Wydaje mi się, że teraz możemy z większym optymizmem jechać na turniej finałowy – powiedział rozgrywający polskiej kadry. – Od samego początku weszliśmy na boisko z innym nastawieniem. Chcieliśmy pokazać, że tamte dwa spotkania to były po prostu wypadki przy pracy. Zagrywka wyglądała zdecydowanie lepiej, to pierwsza rzecz, która przychodzi mi do głowy. W poprzednich meczach ten element kulał, a dziś naprawdę potrafiliśmy złamać przeciwnika serwisem.
Nie jest tajemnicą, że reprezentacja Polski mocno różni się od tej z poprzednich sezonów. Dopiero na turniej w Gdańsku dołączyli kluczowi siatkarze. – To w dużej mierze nowy zespół, dużo nowych twarzy, których wcześniej nie było. Taka drużyna potrzebuje meczów, także tych trudnych, by się ogrywać i uczyć. Mam nadzieję, że pokazaliśmy potencjał, jaki drzemie w tej grupie. Jeśli będziemy pracować razem i iść w jednym kierunku, to jeszcze dużo dobrego nas czeka – podsumował Komenda.
Rozegranie kluczem
To jego pozycja jest tutaj kluczowa. Zarówno on, jak i Jan Firlej w poprzednich latach nie odgrywali aż tak ważnej roli jak teraz. – Z treningu na trening wygląda to coraz lepiej. Musimy jeszcze poprawić komunikację bardziej ze skrzydłowymi, bo różne są sytuacje na boisku. Ale ze środkowymi, w tym z Kubą, współpraca jest już naprawdę niezła – ocenił rozgrywający. Ma on o tyle łatwiej, że poprzedni sezon klubowy występował w jednej drużynie z Wilfredo Leonem oraz Kewinem Sasakiem. – Wilfredo to fenomenalny zawodnik. Jego zasługa, że potrafi tak grać. Moim zadaniem jest mu nie przeszkadzać. (śmiech). Graliśmy cały sezon razem w Lublinie i to porozumienie bardzo pomaga. Czuję się pewniej, mając go obok. A kiedy mecz trwa, czasem naprawdę mam wrażenie, że cokolwiek puszczę w jego stronę, on to skończy – mówił z uśmiechem Komenda.
Japonia na start
Turniej finałowy Ligi Mistrzów odbędzie się w dniach 30 lipca – 3 sierpnia. W ćwierćfinale podopieczni Nikoli Grbicia zagrają z Japonią, która może stanowić wyzwanie. – Japonia to zespół grający zupełnie inaczej niż drużyny europejskie – szybka, techniczna siatkówka. Na pewno potrzebujemy jeszcze kilku treningów, ale jestem przekonany, że jeszcze się wszyscy z czegoś fajnego ucieszymy – podsumował Marcin Komenda. W środę reprezentacja Polski w 15-osobowym składzie spotka się ponownie w Spale, a w sobotę wyleci na turniej finałowy do Chin.