Marcin Komenda od samego początku zgrupowania reprezentacji Polski jest do dyspozycji trenera. W Spale biało-czerwoni przygotowują się do Ligi Narodów i igrzysk olimpijskich. W rozmowie ze Strefą Siatkówki rozgrywający zdradził, że zna swoją rolę w drużynie, ale wszystko może się zdarzyć.
- BOGDANKA LUK Lublin zajęła 5. miejsce w PlusLidze, rozgrywający był ważną częścią zespołu
- Komenda zdał sobie sprawę, że jest już tym bardziej doświadczonym kadrowiczem
- Rozgrywający zapowiada, że zamierza ciężko pracować w tym sezonie kadrowym
DRUŻYNA NA 5
Olga Chmielowska, Strefa Siatkówki: To był twój najlepszy sezon klubowy w karierze?
Marcin Komenda: – Myślę, że tak. Jeśli miałbym to zestawić, może sezon w Katowicach, kiedy awansowaliśmy do najlepszej ósemki? Jednak nie, ten był najlepszy.
Ile ci dało to, że w waszym zespole chyba wreszcie wszystko złożyło się dokładnie tak, jak powinno?
– Bardzo dużo. Trafiła się bardzo fajna grupa ludzi. Zobaczyłem, jak wiele znaczy to, żeby być zjednoczoną drużyną, w której panuje świetna atmosfera. Mieliśmy zespół bez wielkich gwiazd. Mieliśmy oczywiście świetnych graczy, może jedynym wyjątkiem był Thales, który jest podstawowym siatkarzem reprezentacji Brazylii i i gwiazdą z najwyższej półki.
Stworzyliśmy jedność, był team spirit i to było naszą ogromną siłą. Szkoda, że nie udało nam się wejść do najlepszej czwórki PlusLigi, bo to byłby coś pięknego. Patrząc przez pryzmat rundy zasadniczej, wydaje mi się, że Projekt Warszawa bardziej na to zasłużył – miał od nas wiele więcej punktów w tabeli. Jestem zadowolony i mega dumny z tego, jak wyglądał sezon BOGDANKI LUK Lublin.
Ile drużynie dał trener Massimo Botti? Wszedł trochę z drugiego szeregu, ale chyba wniósł wartość dodaną do zespołu?
– Przede wszystkim trener nie miał wpływu na to, jak drużyna będzie wyglądała. Kiedy podpisywał kontrakt, zespół był już gotowy i musiał się do tego dostosować. Dał nam dużo, to szkoleniowiec z doświadczeniem, który przez wiele lat pracował ze świetnymi trenerami w lidze włoskiej. Sam również prowadził drużyny i miał doświadczenie w pracy z gwiazdami światowej siatkówki. W Piacenzie miał mistrzów olimpijskich, świata, takich, którzy z niejednego pieca jedli chleb.
Dobrze się wpasował. Wydaje mi się, że wyczuł naszą drużynę, wiedział jak się zachowywać, żeby dobrze funkcjonowała. Tak jak wspomniałem, zespół mocno się ze sobą trzymał. Nie mieliśmy ani jednej dziwnej sytuacji, przepychanki. Zawsze bardzo dobrze się dogadywaliśmy i wydaje mi się, że trener to wyczuł i wiedział, że potrafimy sami o siebie zadbać. Dużo dawał również od siebie.
Z MŁODEGO WILKA DO TEGO BARDZIEJ DOŚWIADCZONEGO
To jest twój drugi rok w kadrze po krótkiej przerwie od reprezentacji. Czujesz się już tym bardziej doświadczonym kadrowiczem, patrząc tak po przekroju wieku aktualnie?
– Byliśmy w siłowni, patrzyłem, kto robił przede mną i po mnie dane ćwiczenia. Wtedy okazało się, że jest więcej młodszych niż starszych zawodników ode mnie. To jest coś nowego. Szczerze mówiąc świetnie się czuje, bo bardziej doświadczonych znam już z poprzednich lat, a młodsi są super ludźmi i zawodnikami. Dobrze się z nimi dogaduję i odnajduje się tutaj. To jednak coś nowego. Wydawało mi się, że nie jestem jeszcze taki stary, ale PESEL nie kłamie.
Zobacz również:
Michał Gierżot: Presja to przywilej
Znasz już plany trenera Grbicia na ciebie jeśli chodzi o turnieje Ligi Narodów? Będziesz miał okazję się pokazać?
– Rozmawialiśmy z trenerem, zadzwonił jeszcze przed ogłoszeniem powołań. Wiedziałem, że znajdę się na liście. Trener przekazał mi też plan jak mnie widzi, w jakiej części, do kiedy, na jakie mecze. Nie chciałbym mówić głośno, bo nie wiem czy szkoleniowiec sobie tego życzy. Zawsze może się coś zmienić – Nikola Grbić przyznał, że wszystko może ulec zmianie, wszystko się może zdarzyć.
Nie jest tajemnicą, że nie jesteś w pierwszej dwójce rozgrywających. Czujesz, że jeszcze masz szansę, żeby dobrą grą, nastawieniem i tym co tu pokazałeś w sezonie klubowym, zmienić ten stan rzeczy?
– Bardzo bym chciał. Zdaję sobie też sprawę, że igrzyska olimpijskie jest to turniej bardzo ciężki i doświadczenie odgrywa bardzo dużą rolę. Trener wielokrotnie powtarzał w trakcie spotkań z nami czy wywiadach, że ma zarys tego jak to będzie wyglądało i kogo chciałby wziąć do Paryża.
Natomiast to jest sport. Ja już się nauczyłem, że w sporcie przez miesiąc czy dwa dużo może się wydarzyć. Zdaję sobie sprawę, że nie jestem najwyżej w hierarchii rozgrywających. Pokornie będę robił swoje, na treningach pokazywać całego siebie, mocne strony i to jakim jestem człowiekiem. Zobaczymy co to przyniesie.
źródło: inf. własna