Marcin Komenda jest brązowym medalistą mistrzostw Europy 2019. W swojej kolekcji ma jeszcze srebro Pucharu Świata i brąz Ligi Narodów z tego samego roku. Nie dostał jednak powołania do kadry na igrzyska, nie dostał i w tym roku nawet na VNL. – Przez pierwszą część rozgrywek moja gra nie była najlepsza. Rozumiem więc decyzję Nikoli Grbicia – mówi w TVPSPORT.PL.
Oglądałeś film „Efekt motyla”?
Marcin Komenda: – Słyszałem o nim, ale nie widziałem w całości.
Wydaje mi się, że w jakimś stopniu ostatnie lata twojej kariery są wspomnianym efektem motyla. Do Asseco Resovii Rzeszów przeszedł Fabian Drzyzga, nad tobą pojawił się znak zapytania w kontekście gry. Przeniosłeś się do Stali Nysa i nagle jesteś dalej od kadry niż byłeś jakiś czas temu. Jak patrzysz na ten splot zdarzeń?
– Wszystko się zgadza. Od momentu sezonu w Rzeszowie moja kariera wyhamowała i potoczyła się w innym kierunku. Ostatnie dwa, trzy lata nie były udane. Oczekiwałem zupełnie czegoś innego, dużo więcej. Tak się nie stało. Prawda jest jednak taka, że człowiek uczy się najwięcej w momencie, gdy przeżywa porażki. Kiedy jest dobrze, nie zwraca się uwagi na mankamenty, a prze się do przodu. Przez dwa, trzy sezony zwracałem uwagę na to, dlaczego tak się dzieje, że drużyny, w których grałem, nie funkcjonowały najlepiej. Te ostatnie lata dużo mi dały pod względem mentalnym i podejścia do życia. Sportowo oddaliłem się jednak od kadry. Dlatego właśnie zmieniłem otoczenie. Klub z Lublina jest tym, który może dać każdemu z nas szanse na udowodnienie i pokazanie czegoś, pozwolić przypomnieć o sobie. Jest szansa na to, że wrócę na właściwe tory.
To były błędne decyzje klubowe, czy też jedyne, bo innych możliwości nie było?
– Po sezonie w Rzeszowie wszystko rozegrało się tak, że propozycje lepszych zespołów zostały odrzucone, ponieważ miałem ważny kontrakt z Resovią. Sytuacja wyszła jaka wyszła. Jeśli byłbym w innym klubie, to mogłoby się to zupełnie inaczej potoczyć. Liczyłem na to, że ze Stalą Nysa przez te dwa sezony zajmiemy wyższe lokaty. Niestety tak się nie stało i to jest duży zawód. Na pewno wyciągnę wnioski z tego okresu.
A jak ambicje sportowe? Myślałeś, że to ty powinieneś w być w kadrze, patrząc na konkretne mecze czy turnieje?
– Kiedy było się w kadrze i kilka meczów zagrało, siatkarz podchodzi do niej inaczej. Nie chce się z nią rozstawać, chce więcej i więcej. Zdaję sobie sprawę z tego, że w tym sezonie zajęliśmy z drużyną klubową bardzo słabe miejsce. Przez pierwszą część rozgrywek moja gra również nie była najlepsza. Rozumiem więc decyzję Nikoli Grbicia. Przez ten pryzmat jest mi łatwiej ją zaakceptować i oglądać starcia kolegów z kadry. W tym roku na biało-czerwoną koszulkę nie zasłużyłem. Trzymam kciuki za chłopaków. Chcę, by osiągali sukcesy.
Mówisz, że łatwiej ci się ogląda mecze polskiej kadry. W pewnym momencie było trudniej?
– Nie było trudniej. Bardziej mi chodziło o to, że ten sezon nie był udany. Ta perspektywa daje mi poczucie, że decyzja trenera nie była niesprawiedliwa.
Nikola Grbić z tobą rozmawiał?
– Nie rozmawiał ze mną. O składzie reprezentacji dowiedziałem się z internetu.
Chyba nie dziwi, że Marcin Janusz jest pierwszym planem Nikoli Grbicia co do rozegrania?
– Nie, absolutnie. Zagrał świetny sezon w ZAKSIE Kędzierzyn-Koźle. Wygrał trzy trofea. Jego wybór jest uzasadniony. Dziwne byłoby, gdyby było inaczej. Wielki szacunek dla Marcina. Dźwignął cały nałożony ciężar. Na zaufanie w kadrze w pełni zasłużył.
Otwierasz nowy rozdział w Lublinie. Powiedziałeś, że to klub, w którym będziecie chcieli coś udowodnić. Co konkretnie ty byś chciał udowodnić?
– Chcę pokazać, że ostatnie lata były nieudane, ale jestem w stanie wrócić na poziom, który prezentowałem wcześniej. Liczę na to, że klub z Lublina będzie zadowolony z tego, jak będziemy grać. Ważne jest to, by iść do przodu i spełniać oczekiwania klubu. Zrobię wszystko, by być szczęśliwym po tym sezonie.
Rozmawiała Sara Kalisz – sport.tvp.pl
źródło: sport.tvp.pl