Reprezentacja Polski mistrzostwa świata zakończyła ze srebrnym medalem. Biało-czerwoni w finale tego turnieju przegrali 1:3 z Włochami. – Myślę, że pokazaliśmy, że mamy jakąś bazę do tego, co będzie w przyszłych sezonach reprezentacyjnych. Tak naprawdę wiele może się pozmieniać. Przed nami sezon klubowy, nie ma więc co wybiegać za bardzo w przyszłość. Cieszymy się z tego, co zrobiliśmy w tym sezonie. Pozostaje lekki niedosyt, bo jednak mogliśmy zdobyć więcej – mówił po finale rozgrywający polskiej kadry Marcin Janusz.
W finale reprezentacja Polski walczyła z Włochami. Italia zagrała na rewelacyjnym poziomie i pokonała biało-czerwonych 3:1. – Mam mieszane uczucia, bo jednak przegraliśmy ten finał. Złoto było na jeden mecz od zdobycia. Trzeba jednak docenić to, co grali Włosi, jak wysoko postawili nam poprzeczkę. Mieliśmy może szanse w drugim secie, żeby odwrócić losy tego spotkania, ale Włosi szybko wrócili do swojej gry. Na pewno za kilka dni docenię to, co się stało. Bo jednak turniej możemy zaliczyć do udanych, ale teraz jest smutno, bo ponieśliśmy porażkę – mówił tuż po finale Marcin Janusz. Dla rozgrywającego polskiego zespołu był to pierwszy taki sezon w kadrze. – Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Jeżeli już gra się w finale, to trochę boli, że nie udało się wygrać. Ostatnie miesiące dla mnie są wyjątkowe. Cieszę się z tego, w jakim miejscu jestem. Będę pracował dalej, żeby dojść jak najdalej się da – zapewnił Janusz.
Wcześniej podopieczni Nikoli Grbicia rozegrali dwa wymagające spotkania, najpierw w tie-breaku pokonali Amerykanów, w półfinale w takim samym stosunku ograli Brazylię. – To był finał. Jeden mecz. Adrenalina była na najwyższym możliwym poziomie. Nikt nie czuł żadnego zmęczenia. Oczywiście, drobne urazy się pojawiały, ale Włosi mieli tyle samo czasu na odpoczynek. Nasza drabinka była bardzo trudna. Świadomie się na to zgodziliśmy, grając ćwierćfinał z Amerykanami. Nie zawsze udaje się wygrać, żałujemy tego przegranego finału, ale ogólnie ten turniej trzeba zaliczyć do udanych – podsumował Marcin Janusz. W walce o złoty medal Polacy się starali, ale nie byli w stanie ruszyć świetnie dysponowanych Włochów. – Myślę, że zdecydowanie najtrudniejszym meczem turnieju był właśnie ten finał z Włochami. Postawili bardzo trudne warunki. Mecz ćwierćfinałowy i półfinałowy też był trudny, bo walka trwała na noże, końcówki graliśmy na ogromnych emocjach. Myślę, że pod względem jakości siatkarskiej to ten finał był najtrudniejszy – nie ukrywał podstawowy rozgrywający polskiej kadry.
Ta przed startem sezonu przeszła przebudowę, ale jakość pozostała wysoka. – W tym turnieju pokazaliśmy, że udało się zbudować prawdziwą drużynę. Potrafiliśmy wyjść z trudnych momentów w ćwierćfinale i półfinale. Wtedy wygraliśmy, w finale walczyliśmy, ale ostatecznie musieliśmy uznać wyższość rywali. Myślę, że pokazaliśmy, że mamy jakąś bazę do tego, co będzie w przyszłych sezonach reprezentacyjnych. Tak naprawdę wiele może się pozmieniać. Przed nami sezon klubowy, nie ma więc co wybiegać za bardzo w przyszłość. Cieszymy się z tego, co zrobiliśmy w tym sezonie. Pozostaje lekki niedosyt, bo jednak mogliśmy zdobyć więcej – mówił Marcin Janusz. Biało-czerwoni mogą jednak być zadowoleni ze swojej postawy, bowiem zarówno Ligę Narodów, jak i mistrzostwa świata zakończyli z medalami na szyi.
źródło: inf. własna