Polacy kończą igrzyska olimpijskie ze srebrnymi medalami na szyi. Jednym z bohaterów turnieju był rozgrywając, Marcin Janusz, który w rozmowie z Polsat Sport m.in. podsumował przegraną z Francuzami w finale. – My również nie przeciwstawiliśmy się im, szczególnie blokiem i obroną. Mniej więcej spodziewaliśmy się, że będzie dużo kiwek, dużo brudnej gry, a jednak nie udało nam się temu przeciwstawić.
TURNIEJ SPOD ZNAKU PECHA
Turniej w Paryżu nie oszczędzał Polaków. Wszystko zaczęło się od urazy Tomasza Fornala w meczu z Egiptem. Następnie pod wątpliwość poddawana była dyspozycja Bartosza Kurka czy Aleksandra Śliwki, który zbyt wiele szans na grę nie otrzymywał. W ofiarnym półfinale ze Stanami Zjednoczonymi ucierpiało aż dwóch biało-czerwonych zawodników. W groźnym zderzeniu ucierpiał Paweł Zatorski oraz Marcin Janusz. Rozgrywający reprezentacji Polski nie wziął udziału nawet w piątkowym treningu, a po finale skomentował swój stan zdrowia.
– Cud nie, na pewno ogromna praca naszych wspaniałych fizjoterapeutów, którzy na tyle, na ile było to możliwe postawili nas na nogi, żebyśmy mogli wejść na boisko i spróbować wygrać. Te dwa dni były bardzo ciężkie. Po meczu ze Stanami Zjednoczonymi mocno się martwiłem, myślałem, że jest bardzo źle. Okazało się, że jest źle i na pewno trochę zajmie powrót do zdrowia, ale ja się szczerze obawiałem, że będzie to coś poważniejszego, co wykluczy mnie z finału. Wtedy podszedł Bartek Kurek i powiedział, że miał kiedyś coś podobnego i to się tak wydaje, a prawdopodobnie uda się z wyjść. Wyszliśmy na przeciwbólowych i mocnych blokadach, myślę, że w naszym zespole nie ma zawodnika, którego nic nie boli (…) – odniósł się do swoich problemów zdrowotnych podstawowy rozgrywający polskiej kadry.
NIEFORTUNNY FINAŁ
W wielkim finale przeciwnikami podopiecznych Nikoli Grbicia byli Francuzi, broniący tytułu z Tokio. Choć nie brakowało dobrych momentów, to biało-czerwoni po trzech setach musieli uznać wyższość rywali. Mimo wszystko jest to wielki sukces, po latach olimpijskiej posuchy, polscy siatkarze stanęli na podium po raz pierwszy od pamiętnych igrzysk w Montrealu (1976). Co więcej, ostatni medal w sportach drużynowych reprezentanci Polski na igrzyskach wywalczyli 32 lata temu. Mimo porażki, rozgrywający, podobnie jak jego koledzy, nie krył wzruszenia.
– Jestem dumny, oczywiście w tym meczu przegraliśmy, ale przez ten turniej zostawiliśmy wszystko, zostawiliśmy zdrowie, całą energię którą mieliśmy – wystarczyło to na srebro. Oczywiście ciężko cieszyć się po przegranym meczu, ale ja w głębi jestem bardzo szczęśliwy, bo jest to dla mnie i myślę, że dla chłopaków też, spełnienie marzeń i coś po co tu przyjechaliśmy. Mogło być lepiej, ale trzeba docenić to co jest – dodał szczęśliwy Marcin Janusz.
Finał nie poszedł po myśli Polaków, którzy rywalom nie urwali ani jednego seta. Wobec przegranej Marcin Janusz zdecydował się także na podsumowanie finału, tuż po jego zakończeniu. – Zdecydowanie, nie jest to pierwszy turniej, który tak u nas wygląda, ale myślę, że walki i ambicji nikt nam nie może odmówić (…). Mamy srebro, ale oczywiście trzeba oddać Francuzom, że zagrali dziś wyśmienicie, jednak zawsze działa to w dwie strony. My również nie przeciwstawiliśmy się im, szczególnie blokiem i obroną. Mniej więcej spodziewaliśmy się, że będzie dużo kiwek, dużo brudnej gry, a jednak nie udało nam się temu przeciwstawić – skomentował finał zawodnik.
Zobacz również:
Igrzyska olimpijskie – Norbert Huber: Czuję, że zrobiliśmy wielką rzecz
–
źródło: Polsat Sport