Marcin Janusz, jako jeden z niewielu zawodników, zdecydował się zostać w ZAKSIE Kędzierzyn-Koźle, która ma za sobą ciężki sezon. Rozgrywający drużyny, a zarazem wicemistrz z igrzysk olimpijskich w Paryżu odniósł się w rozmowie z Frankiem Dzienieckim z TVP Sport do licznych roszad, nowych wzmocnień i wyzwań na najbliższe miesiące. – Czuję, że budujemy coś tak naprawdę „od zera”. Budujemy coś z ludźmi, którzy mają ogromny potencjał – przyznał.
czas na reset
Po poprzednim sezonie szeregi ZAKSY Kędzierzyn-Koźle opuściło wielu zawodników, w tym gracze związani z klubem przez kilka ostatnich lat. Na czele tej stawki wymienić należy chociażby Aleksandra Śliwkę czy Łukasza Kaczmarka, którzy z klubem osiągali największe sukcesy, sięgając po trofea nie tylko w kraju. Jednym ze stałych elementów zespołu niezmiennie jest Marcin Janusz, który w rozmowie z Frankiem Dzienieckim dla TVP Sport zabrał głos w sprawie zmian i aktualnego sezonu PlusLigi.
– Tak, jest dużo zmian, nie ma co ukrywać. Poprzednie lata, które spędziliśmy praktycznie w niezmienionym składzie z wieloma sukcesami, były piękne, ale ten sezon też ma dodatkowy smaczek. Czuję, że budujemy coś tak naprawdę „od zera”. Budujemy coś z ludźmi, którzy mają ogromny potencjał. Są w składzie doświadczeni zawodnicy, tak jak ja, David Smith, Erik Shoji czy Bartek Kurek, ale też młodzi, głodni sukcesów, nieograni na tym najwyższym poziomie. Mają jednak umiejętności, brakuje tylko doświadczenia. Stworzyliśmy naprawdę fajną mieszankę. To nie znaczy oczywiście, że na pewno będziemy grali o medale, ale potencjał jest ogromny i w tym momencie jestem bardzo pozytywnie nastawiony. Na ile to wystarczy, zobaczymy – skomentował liczne roszady rozgrywający polskiej kadry narodowej.
Dla ZAKSY Kędzierzyn-Koźle miniony sezon nie był łaskawy. Dwukrotni triumfatorzy Ligi Mistrzów nękani byli problemami nie tylko zdrowotnymi. Ostatecznie słaby sezon przełożył się na miejsce poza czołową ósemką. Po tak ciężkim roku ciężko wymagać nawet od tak pierwszorzędnej drużyny szybkiego powrotu na szczyt. Podkreślił to także sam Janusz, który zauważył, że oczekiwania względem ekipy z województwa opolskiego są nieco mniejsze.
– Oczekiwania są mniejsze i da się to odczuć na pewno. Grając jednak w reprezentacji Polski, gdzie każdy oczekuje od nas medali, jak i przez ostatnie lata w ZAKSIE, starałem się odciąć od tego wszystkiego i po prostu grać w siatkówkę. Tak samo robię teraz. Mam nadzieję, że nie będzie to na mnie wpływać w żaden sposób. Pewnie łatwiej gra się z takiej pozycji, gdzie się nie musi, tylko może, ale mi dobrze funkcjonowało się pod presją. Nie da się od niej uciec, ale można mieć wpływ na to, jak oddziałuje ona na nas na boisku – przyznał Janusz.
wzorcowa atmosfera
Dużym wzmocnieniem ZAKSY okazał się transfer Bartosza Kurka, który po wieloletnich wojażach za granicą powrócił do rodzimej PlusLigi. Choć kapitan polskiej kadry narodowej nie rozpoczął sezonu udanie, to i tak jest dużym wsparciem dla zespołu, będąc stu procentowym liderem. Taka postawa i charakterystyczna dla Kurka energia nie tylko udziela się młodszym zawodnikom, ale także bardziej doświadczonym siatkarzom.
– (…) Młodsi zawodnicy, szcczególnie teraz, trochę nie wiedzą jak do niego podejść. Czy jak do kolegi z drużyny, czy jak do chodzącej legendy? Czy mówić panie Bartoszu, czy może po prostu Bartek? On mocno skraca dystans. Ja poznałem Bartka przez te ostatnie kilka lat i jest to normalny kolega z drużyny, który jednak ma tyle doświadczenia i tyle mądrości, tyle rzeczy przeżył w siatkówce i potrafi o tym opowiadać. To idealny człowiek do roli lidera oraz kapitana i nie chodzi tutaj tylko o umiejętności siatkarskie. Potrafi zmotywować, rozwiązać problemy, załatwić kwestie organizacyjne – skomentował rolę kolegi rozgrywający.
Zmiany dotknęły także ławki trenerskiej, a nowym szkoleniowcem zespołu został Andrea Giani, który w sierpniu wraz z Francuzami sięgnął po złoto igrzysk w Paryżu. O umiejętnościach trenerskich Włocha wie każdy. Coś co zdaniem Marcina Janusza wyróżnia go na tle innych, to bardzo strategiczne myślenie.
– Każdy trener ze ścisłego topu jest inny, ma zupełnie inną filozofię gry w siatkówkę, inne spojrzenie na grę. Trener Giani na samym wstępie pokazał nam, czego wymaga, jakich błędów nie akceptuje. W jakich elementach musimy ryzykować, a w jakich zachować chłodną głowę. Mi bardzo podoba się ta filozofia. Jest trochę w niej szaleństwa, trochę ryzyka. Jest to równocześnie mądra gra, polegająca na ograniczeniu błędów i robieniu perfekcyjnie rzeczy, których nawet nie widać w statystykach (…) Andrea jest bardzo wymagający. Jeśli ma jakąś swoją filozofię, to nie ma tak, że raz przepuści, a raz krzyknie, tylko nigdy nie przepuszcza. Jak są jakieś głupie błędy, których on nie akceptuje, to robi się gorąco. To jest świetne – przyznał 30-latek.
Zobacz również:
Atakujący ZAKSY zagrał wybitnie, ale bije wielką skromnością i pokorą
źródło: tvpsport.pl