– To dla mnie najcięższy sezon w życiu – przyznaje Marcin Janusz, rozgrywający mistrza kraju i trzykrotnego finalisty Ligi Mistrzów, Grupy Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle oraz reprezentacji Polski. Siatkarz obrońców tytułu od pewnego czasu coraz głośniej narzeka na obciążenia, jakim są poddawani on i koledzy. I nie zatrzyma go nawet groźba kar, jakimi straszy liga za krytykę poczynań działaczy.
Kiedy siatkarze ZAKSY wygrali w Warszawie 3:1 czwarty mecz ćwierćfinału play-off z Projektem i awansowali do czwórki, nawet nie mieli siły się cieszyć. Byli tak wyczerpani, że kibice dziwili się jak w ogóle wyrwali awans przy takim kryzysie fizycznym. – Teraz mam na koncie około pięćdziesięciu meczów, a my przy takiej samej liczbie już w tamtym sezonie mówiliśmy, że jest niemożliwe utrzymanie tego przez kilka sezonów – podkreśla Marcin Janusz.
– Trzeba się zastanowić nad tym systemem – dodaje. – Teraz jest spychanie odpowiedzialności z jednej osoby decyzyjnej na inną, nikt nie potrafi tego wziąć na siebie. Wychodzi nieświadomość tego, jakie jest zdanie zawodników i kibiców. To trochę chore, pewnie ci panowie w garniturach fajnie spędzili czas, oglądając nasze mecze, ale dla siatkarzy to niebezpieczne i na dłuższą metę nie do wytrzymania – komentuje rozgrywający ZAKSY, a przykładów obciążeń daleko nie trzeba szukać. Ostatnio w ciągu 17 dni Janusz i spółka rozegrali aż 7 meczów.
Co prawda prezesi klubów PlusLigi zmienili system rozgrywek w przyszłym sezonie, ale nie skrócili najbardziej wymagającej fizycznie rundy zasadniczej (nadal 30 spotkań), lecz okroili play-off. – Kluby jednomyślnie przyjęły taki wariant. To z pewnością będą wymagające rozgrywki, ale dają one wszystkim równe szanse i zachowują rywalizację w fazie play-off – stwierdził prezes Polskiej Ligi Siatkówki Artur Popko.
Na pytanie czy nie obawia się kar finansowych, którymi grozi liga, gdy krytykuje się jej decyzje, Janusz mówi wprost: – Dużo nad tym myślałem i nie widzę alternatywy. Bo w przeciwnym razie usłyszymy zaraz jednego czy drugiego eksperta, który wypomni nam, że przecież nic o tym nie mówimy. Trzeba mówić. Nie tak powinna wyglądać liga, to nie może być walka z samym sobą.
Czy ktoś posłucha zmęczonych siatkarzy? Janusz nie jest wielkim optymistą. – Patrząc na to, jak się traktuje to, co mówimy, ciężko wierzyć – mówi. – Ale trzeba próbować, bo co więcej możemy zrobić. Na razie mówię o tym głośno, a jeśli będą za to kary, to są do przeżycia, bo w słusznej sprawie – kończy jeden z liderów ZAKSY.
źródło: sport.se.pl