Trefl Gdańsk w obecnym sezonie radzi sobie znakomicie i aktualnie zajmuje 3. miejsce w tabeli PlusLigi. Również miniona edycja rozgrywek była dla gdańszczan bardzo udana, mogą być więc zadowoleni z 2020 roku. – Pod względem sportowym nie ma co ukrywać, że zarówno dla mnie jak i całej naszej drużyny, to był świetny rok i nie mamy się czego wstydzić – powiedział rozgrywający Trefla Marcin Janusz.
Jak Marcin Janusz podsumowuje minione 12 miesięcy? – Pod względem sportowym nie ma co ukrywać, że zarówno dla mnie, jak i całej naszej drużyny, to był świetny rok i nie mamy się czego wstydzić. Na pewno jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy w mojej karierze. A życiowo, ze względu na pandemię, nie było najlepiej, pewnie zresztą jak i dla zdecydowanej większość społeczeństwa – przyznał rozgrywający.
Siatkarz podzielił się również najlepszym i najgorszym dla niego momentem minionego roku. – Myślę, że zwycięstwo z Jastrzębskim Węglem z początku 2020 roku jest miłym wspomnieniem. Wygraliśmy po zaciętym i emocjonującym spotkaniu 3:2. Już nie chodzi o to, że stawką był turniej finałowy Pucharu Polski, ale sam mecz był na wysokim poziomie. Natomiast z głowy chciałbym wyrzucić ten moment z marca, po zwycięstwie z zespołem z Zawiercia, gdy okazało się, że sezon jest przerwany, a następnie zakończony. Mieliśmy apetyt na coś dużego – dodał Janusz.
Gdańszczanie co prawda zakończyli 2020 rok dotkliwą porażką 0:3 z Grupą Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, jednak styczeń otworzyli ważnym zwycięstwem 3:1 z PGE Skrą Bełchatów. – To był taki krok naprzód, który zrobiliśmy jako drużyna. Bardzo dobrze gramy z zespołami, które są potencjalnie na naszym poziomie i z tymi gorszymi. Powiedzieliśmy sobie, że liczymy na więcej w meczach, w których nie jesteśmy faworytem. Mimo problemów, Skra łapała już formę i od kilku spotkań grała jak topowa drużyna, która będzie walczyć o medale. Ważne, że potrafiliśmy ich pokonać na ich terenie i zgarnąć trzy punkty. To nasz kolejny, mały cel. Chcemy utrzymać to, ale dołożyć jeszcze coś ekstra. Zawsze szukamy płaszczyzn, w których chcemy się rozwijać. ZAKSA nam to uwidoczniła. Poniekąd jest wyznacznikiem dla nas, jeśli chodzi o elementy siatkarskie. Można się na nich wzorować – powiedział rozgrywający.
Powrót do Bełchatowa był wyjątkowy nie tylko dla trenera Trefla Michała Winiarskiego i atakującego Mariusza Wlazłego, jednak również dla rozgrywającego. – Spędziłem tam bardzo dużo czasu. Już nie tylko w seniorskiej drużynie, ale właściwie od kadeta przygotowywałem się do gry na najwyższym szczeblu. Na pewno mecze w Bełchatowie są dla mnie poniekąd sentymentalne i lubię tam wracać. Tak naprawdę ten klub ukształtował mnie do tego, by wyjechać w Polskę czy świat. Spotkałem wielu wspaniałych trenerów, bo pracowałem z Miguelem Falascą, Philippem Blainem, Roberto Piazzą. Od każdego mogłem się czegoś nauczyć. Już jako młody chłopak miałem też kontakt na boisku m.in. z Mariuszem Wlazłym czy Michałem Winiarskim, więc nauczyłem się nie tylko siatkarskiego rzemiosła, ale tego, jak się prowadzić, zachowywać poza treningami. Dziś dzięki temu jest mi łatwiej w karierze – podkreślił Marcin Janusz.
Zwycięstwo z bełchatowianami było póki co jedynym, które siatkarze Trefla odnieśli w 2021 roku. W dwóch ostatnich spotkaniach ponieśli pięciosetowe porażki z zespołami z Rzeszowa oraz Katowic. Złą passę będą mieli okazję przełamać już w sobotę, 23 stycznia, w wyjazdowym meczu ze Stalą Nysa.
*Cały wywiad Damiana Konwenta w serwisie sport.trojmiasto.pl
źródło: sport.trojmiasto.pl