– Źle zaczynaliśmy przede wszystkim pierwszego i czwartego seta. Później nasza gra wyglądała trochę lepiej. Goniliśmy rywali, wychodziliśmy nawet na prowadzenie, ale w końcówkach okazaliśmy się słabsi – powiedział po przegranej z Itasem rozgrywający ZAKSY, Marcin Janusz.
Pierwszej porażki w tym sezonie w Lidze Mistrzów doznała Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, która uległa na wyjeździe Itasowi Trentino 1:3. Doszło zatem do rewanżu za dwa ostatnie finały tych rozgrywek, w których kędzierzynianie okazywali się lepsi od włoskiego przeciwnika. – Szkoda, że nie udało nam się wygrać. O zwycięstwie zadecydowały detale w końcówkach – powiedział Marcin Janusz, rozgrywający mistrza Polski.
Podopieczni Tuomasa Sammelvuo mogą po meczu odczuwać niedosyt, bo Itas był w ich zasięgu. Nie potrafili jednak zagrać równo na przestrzeni całego meczu, co miało przełożenie na końcowy wynik. – Źle zaczynaliśmy przede wszystkim pierwszego i czwartego seta. Później nasza gra wyglądała trochę lepiej. Goniliśmy rywali, wychodziliśmy nawet na prowadzenie, ale w końcówkach okazaliśmy się słabsi. Jednak kilka pozytywów można wyciągnąć po tym spotkaniu – przyznał zawodnik ZAKSY.
Po wygranej we własnej hali Itas został liderem grupy, ale nie jest to jeszcze koniec rywalizacji o bezpośredni awans do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. ZAKSA bowiem ma jeszcze rewanż u siebie i może jeszcze powalczyć o wyprzedzenie Itasu w tabeli. – Czujemy, że w rewanżu, który rozegramy u siebie, drużyna z Trentino jest do pokonania. Oczywiście, musimy zagrać jeszcze lepiej – zakończył Marcin Janusz.
źródło: opr. własne, ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - materiały prasowe