– Poziom sportowy, jaki dziewczyny zaprezentowały w kwalifikacjach, spokojnie wystarczyłby do zdobycia medalu olimpijskiego. Pod tym względem doganiamy światową czołówkę. Jeśli w czymś ona nas wyprzedza, jest to doświadczenie – powiedziała w rozmowie z Edytą Kowalczyk z Przeglądu Sportowego Malwina Smarzek, atakująca reprezentacji Polski.
Malwina Smarzek w ostatnich latach przeżywała wzloty i upadki. Zmagała się z depresją, ale też musiała zmierzyć się z hejtem, który spotkał ją za grę w Rosji. Próbowała swoich sił w dalekiej Brazylii, ale przez problemy zdrowotne nie zagrała w ubiegłorocznych mistrzostwach Europy. Odbudowała się dopiero we Włoszech i w sezonie olimpijskim może być ważnym ogniwem reprezentacji Polski. – Nie odkryję Ameryki, mówiąc, że czuję się dojrzalsza. Wciąż bywam wobec siebie krytyczna, ale cały czas staram się unikać tego, by wyniki sportowe definiowały mnie jako człowieka i wpływały na postrzeganie samej siebie. Jestem bardzo wdzięczna za wszystkie doświadczenia, jakie mnie spotkały. Dziś odczuwam duży spokój. Nie stresuję się tym, jak pójdzie mi w reprezentacji Polski. Mamy mądrego trenera, który potrafi poskładać cały czas zespół, a ja niezależnie od jego wizji, zaakceptuję swoją rolę w drużynie – powiedziała Malwina Smarzek.
Dla dobra kadry zmieni pozycję?
Nie ukrywa ona, że dla dobra kadry jest w stanie zagrać nawet na pozycji przyjmującej, o ile zajdzie taka potrzeba. – To samo zadeklarowałam także w poprzednim sezonie. Jeśli trener uzna, że jest potrzeba, abym grała jako przyjmująca, to jestem gotowa, by pomóc zespołowi w tej roli. Wiadomo, że nie jest to dla mnie komfortowa sytuacja, bo nie czuję się na tej pozycji pewnie i z zamkniętymi oczami nie będę atakować z wysokiej piłki, co jest zupełnie normalne. Na razie nie wiadomo jeszcze, w jakim wymiarze zagram w Lidze Narodów. Trener wie, że miałam niezły sezon ligowy i przede wszystkim jestem zdrowa – dodała polska atakująca.
W poprzednim roku biało-czerwone po raz pierwszy w historii wywalczyły medal Ligi Narodów i pomyślnie przebrnęły przez kwalifikacje do igrzysk olimpijskich. Niewiele jednak brakowało, aby porażka z Tajlandią przekreśliła ich marzenia o wyjeździe do Paryża. – Kiedy doszło do tej porażki w kwalifikacjach z Tajlandią, przypomniały mi się czasy pracy z trenerem Jackiem Nawrockim. Przegrana na pewien czas przekreśliła pozytywny obraz drużyny, a wszyscy zaczęli narzekać, że skoro dziewczyny przegrały, to już szanse na igrzyska zostały pogrzebane. Bardzo podbudowała mnie postawa drużyny, mimo tak wielu trudności. Zwłaszcza że np. sytuacja Asi Wołosz, która dostała mocno po tyłku od opinii, według mnie niesłusznie, nie była łatwa. Jednak dziewczyny odcięły się od wszystkich głosów z zewnątrz i wzorowo podniosły się po porażce z Tajlandią – oceniła Smarzek.
Liczy na Paryż
Za nią dobry sezon we Włoszech. Choć jej ekipa ostatecznie zakończyła rozgrywki na dziewiątym miejscu i nie zagrała w play-off, to Polka pokazała się z dobrej strony, wysyłając sygnał Lavariniemu, że może przydać się kadrze w sezonie olimpijskim. – Moja decyzja o powrocie do Serie A w tym sezonie była podyktowana właśnie przygotowaniem do roku olimpijskiego. Jestem teraz z reprezentacją i niezależnie od decyzji trenera, będę mogła z czystym sumieniem przyznać, że zrobiłam wszystko, aby znaleźć się w olimpijskim składzie. Jeżeli poczuję, że nie jestem w pełni dyspozycji, pierwsza przyjdę do trenera, aby mu o tym powiedzieć. Przede wszystkim cieszę się, że wreszcie nasza żeńska kadra zakwalifikowała się do igrzysk – zaznaczyła zawodniczka.
Do Paryża podopieczne Stefano Lavariniego nie pojadą w roli kandydatek do medalu, ale jeśli zaprezentują podobną lub jeszcze lepszą formę jak w poprzednim sezonie reprezentacyjnym, to mogą stać się czarnym koniem olimpijskich zmagań. – Myślę, że poziom sportowy, jaki dziewczyny zaprezentowały w kwalifikacjach, spokojnie wystarczyłby do zdobycia medalu olimpijskiego. Pod tym względem doganiamy światową czołówkę. Jeśli w czymś ona nas wyprzedza, jest to doświadczenie, które w takich turniejach, jak igrzyska jest kluczowe. Indywidualnie większość z nas, nawet jeśli nie grała nigdy w igrzyskach, to rywalizowała w spotkaniach wysokiej rangi. Jednak doświadczenie poszczególnych dziewczyn, a zespołowe to dwie różne kwestie – zakończyła Malwina Smarzek.
Zobacz również
Jakie są oczekiwania reprezentacji Polski siatkarek na sezon olimpijski?
źródło: Przegląd Sportowy