Magdalena Stysiak to w tej chwili jedno z najgorętszych nazwisk polskiej siatkówki. Mierzy 203 cm wzrostu i ma za sobą pierwszy, chociaż niepełny sezon na włoskich parkietach w barwach Savino del Bene Scandicci. Zamiast wygrzewać się na sardyńskich plażach Stysiak przyleciała do Łodzi wspierać swoje koleżanki z kadry w trakcie spotkań towarzyskich przeciwko Szwajcarii. Opowiedziała Strefie Siatkówki o pracy na kadrze, wrażeniach z Italii i planach na przyszłość.
Jak się czujesz, jak twoje zdrowie?
Magdalena Stysiak: – Dziękuję, naprawdę w porządku. W tych trudnych dla nas czasach, w tej całej pandemii, przy milionach testów na koronawirusa, jeszcze nic złego się nie zdarzyło. Cały czas dobre wyniki i bardzo mnie to cieszy. Nie dotknęło mnie to ani w rodzinie, ani tak blisko. Zdarzyło się u kilku znajomych, ale takie jest życie. Czekam aż wszystko wróci do normy, musimy się nauczyć z tym żyć i trenować. Wszystko jest na dobrej drodze.
Co pozytywnego wynika dla ciebie z tego jakże krótkiego i dość dziwnego sezonu reprezentacyjnego? Jeszcze lepsza relacja z koleżankami z drużyny?
– Mamy super kontakt w reprezentacji. Grałyśmy już wcześniej dwa mecze w Wałbrzychu. PZPS stanął na wysokości zadania aby to załatwić, bo jesteśmy jedyną europejską drużyną, która jest gospodarzem takich meczów. To pokazuje, że polska siatkówka rośnie i to nas cieszy. Ja tak uważam i jestem z tego bardzo zadowolona z tego. Nie mogłam grać ze Szwajcarkami, ale jestem dumna z tych dziewczyn. Pokazały kawał bardzo dobrej roboty, a jesteśmy młodym zespołem i przyszłość jest przed nami. Brakuje kilku najważniejszych dziewczyn, które na następnych mistrzostwach będą podstawą zespołu i tego nie da się ukryć. Ja uważam, że naprawdę w przyszłości będziemy fajną drużyną.
Niektórzy zagraniczni dziennikarze, którzy oglądali mecz ze Szwajcarią dziwili się, że jesteś tutaj a nie z koleżankami ze Scandicci.
– Ja już trenowałam z dziewczynami w klubie. Scandicci oficjalnie zaczęło pierwszego, a ja czwartego lipca, bo jeszcze grałyśmy mecze z kadrą. Poleciałam tam i trenuję już we Włoszech miesiąc. Teraz dostaliśmy tydzień przerwy, więc dla mnie byłoby to dziwne, żeby siedzieć i oglądać te spotkania przed telewizorem. Tym bardziej, że mam sto kilometrów do Łodzi, więc mogę odwiedzić koleżanki i wspierać je na duchu. Gdy mam czas, to jak najbardziej warto przyjechać.
Czyli teraz kilka dni odpoczynku i znów kierunek Florencja?
– Potem znowu do Florencji, zaczynamy treningi i mecze towarzyskie. Czy z Perugią, czy z Florencją (Il Bisonte Firenze, druga florencka drużyna grająca w Serie A – przyp.aut) właśnie, więc to wszystko wraca do normy i bardzo się cieszę. Już grałyśmy szóstkami na treningach, co dla nas jest najlepsze. Mamy świetną drużynę i super kontakt z dziewczynami. Co weekend jakiś wypad razem, na kolację czy coś w tym stylu. Dobrze się dogadujemy i to jest według mnie najważniejsze.
Z którą z dziewczyn złapałaś najlepszy kontakt w zespole? Była to Elena Pietrini ze względu na to, że jesteście w tym samym wieku, czy jednak ktoś inny?
– Z Eleną Pietrini póki co mamy taki problem, że ona mówi tylko po włosku. Nie rozmawia ani trochę angielsku. Porozumiewamy się po włosku na tyle, na ile ja potrafię, więc potrafimy się dogadać. Nie mamy jednak takiego kontaktu, że możemy rozmawiać o wszystkim, bo dzieli nas jeszcze język. Ze wszystkimi mam dobry kontakt. Teraz są cztery dziewczyny z którymi mogę rozmawiać po serbsku. Jest Mina Popović z którą mam super kontakt. To jest legenda siatkówki i ja uważam, że jest naprawdę szalona. Także Srna Marković i czy w tym sezonie, czy w poprzednim, uważam że miałyśmy dobry kontakt. Rozumiem się dobrze także z Samanthą Bricio. Ja się w Scandicci bardzo dobrze czuję. Mogę szczerze powiedzieć, że mi się tam podoba. Zarówno pod względem kulturowym, jak i po prostu rodzinnym.
Kiedy przychodziłaś do drużyny znalazł się ktoś starszy, kto stwierdził, że weźmie na siebie ciężar wprowadzenia młodej do zespołu?
– Ja jestem traktowana jako ta szalona dziewczyna, która zawsze się na wszystko godzi. Mam na myśli takie pozytywne rzeczy. Typu – jedziemy gdzieś na kolację? Okej. Magda będziesz kierowcą? – Okej. Magda jedziemy nad morze? Okej, jedziemy. Dla mnie to nie jest problem. Ostatnio dziewczyny się właśnie z tego śmiały. Dzwoniły do mnie o 23:30, żeby jechać do Florencji do centrum pochodzić. Już byłam na łóżku i spałam, ale nie mogłam im odmówić, więc pojechałyśmy.
Wiążesz jakieś większe oczekiwania z przyjściem do zespołu Massimo Barboliniego?
– Nie mam oczekiwań. Jestem póki co bardzo zadowolona i myślę, że jest to jeden z najlepszych trenerów włoskiej siatkówki, z którym zdążyłam się miesiąc temu poznać. Bardzo dużo mi przez ten miesiąc pomógł, więc uważam, że sezon będzie na plus. Dużo mogę się od niego dowiedzieć, do tego na mnie stawia. Mamy super kontakt, dobrze nam się rozmawia – co najważniejsze tak jest na treningach. Dogadujemy się, więc mnie to cieszy.
Powiedziałaś w jednej z wcześniejszych rozmów, że masz rozpisaną mapkę swojej siatkarskiej ścieżki. Zdradzisz nam co w niej jest?
– Chodzi mi o to, żeby było zdrowie, bo to jest najważniejsze. Wiem po swoim bracie, że zdrowia zabrakło i chłopak przestał grać. To są moje dalekie marzenia. Nie mam typowej ścieżki, ale jeśli to zdrowie będzie to wybrałam sobie kraje w których chciałabym zagrać.
Jakie kraje wybrałaś?
– Na pewno Turcja i Brazylia. To są dwa kraje w których w przyszłości chciałabym zagrać. Nie mówię w jakich klubach, nie mówię za ile lat, bo nie wiadomo jak to wszystko się potoczy. Jak zdrowie będzie, to resztę sobie wywalczę. Powtarzam to w każdym wywiadzie.
źródło: inf. własna