Strefa Siatkówki – Mocny Serwis
Strona Główna > Aktualności > ligi zagraniczne > Magdalena Stysiak: Ciężko jest już wytrzymać w domu

Magdalena Stysiak: Ciężko jest już wytrzymać w domu

fot. Łukasz Krzywański

– Za pięć dni grałybyśmy pierwszy turniej Ligi Narodów we Włoszech, w ciekawej grupie. Najlepsza czwórka mistrzostw Europy w jednym miejscu, ale niestety koronawirus pokrzyżował nam plany. Siła wyższa, ale czekamy na zgrupowanie, gdzie czeka nas trochę grania, jak się uda, z naszymi sąsiadami, więc będzie ciekawie – zapowiada Magdalena Stysiak. W rozmowie z Polsatem Sport przyjmująca reprezentacji Polski mówi też o pierwszym sezonie spędzonym we włoskiej Serie A.

Pamiętasz, co robiłaś równo rok temu – czternastego maja?

Magdalena Sysiak: – Nie pamiętam… Mam dobrą pamięć, ale tego akurat nie pamiętam.

Pisałaś maturę, zamiast grać pierwszy mecz w turnieju Montreux Volley Masters.

– Tak! Dokładnie równy rok temu pisałam maturę i szybko po niej dołączyłam od dziewczyn. To było takie fajne rozpoczęcie sezonu – zdana matura i wygrany turniej w Montreux.

Trzeba jednak przyznać, że cały sezon, który był wtedy przed tobą, okazał się jednym wielkim egzaminem dojrzałości.

W każdym względzie – i kadrowym, i klubowym. Było to dla mnie duże wyzwanie, ale cieszę się, że podołałam. Chociaż niestety wszystko przerwał koronawirus. Mogę jednak przyznać, że jestem zadowolona z tego, co udało nam się zrobić w kadrze i w ostatnim czasie w klubie.

Gdy rozmawialiśmy na początku poprzedniego sezonu, byłaś bardzo podekscytowana tym, co cię czeka – i w kadrze, i we Włoszech. Który moment byś wskazała jako ten kluczowy i najtrudniejszy w tym, co cię spotkało potem?

– Wydaje mi się, że mistrzostwa Europy rozgrywane w Łodzi i później faza finałowa w Turcji. To był bardzo intensywny okres, napięty terminarz, to wszystko dało mi wiele doświadczenia.

To, czego doświadczyłaś w kadrze, te wzloty i upadki w poprzednim sezonie – to była idealna rozgrzewka przed tym, co czekało na ciebie w lidze włoskiej?

– Było to lekkie przygotowanie do tego, co mnie spotkało, do całej atmosfery, do gry. Każde spotkanie jest ważne i do każdego trzeba było być przygotowanym na sto procent. Tego doświadczyłam w Italii i byłam już na to przygotowana przez grę w kadrze. Powiem szczerze, że nie spodziewałam się, że dostanę tyle szans do grania. Byłam pewna, że może raz wejdę na jakąś podwójną zmianę i to będzie tyle. Do Włoch szłam z nastawieniem, że będę się uczyć, rozwijać i poznawać świat. Los jednak chciał inaczej i dostałam wiele szans do gry, z czego jestem bardzo zadowolona i wiem, że to mnie bardzo rozwinęło. Jako siatkarkę, ale także jako człowieka, bo jednak granie przeciwko najlepszym siatkarkom świata, w najlepszej lidze świata jest czymś niesamowitym. W zespole przecież też miałam takie zawodniczki, z którymi trenowałam i które służyły mi pomocą. Wszystko na plus.

Wspomniałaś o tym, że nie spodziewałaś się tylu szans. Licznik zatrzymał się na 60 setach i 221 punktach. To dwa sety więcej niż Lonekke Sloetjes, punktów także uzbierałaś więcej od niej, a nie ukrywajmy, że jest to siatkarka, która na arenie międzynarodowej występuje od dłuższego czasu. Oczekiwania rosną? Szczególnie po takich meczach, jak ten z Monzą i Lokomotiwem?

– Apetyt rośnie w miarę jedzenia – im więcej grałam, tym więcej chciałam pokazać. Wiedziałam, że stać mnie na jeszcze więcej. To jest fajna rywalizacja sportowa, bo muszę przyznać, że to się przekładało tylko na rywalizację na parkiecie. Poza nim miałam świetny kontakt z Lonekke, ona dopingowała mnie, a ja ją. Nie było ważne, która z nas gra, bo liczył się tylko zespół i wynik drużyny. A oczekiwania? Wzrosły. Wiadomo, że nikt się nie spodziewał, że tak się wydarzy. Jak zagrałam dobre spotkanie, to trener obdarzał mnie zaufaniem i dał szansę w kolejnym. Bardzo dobrze wspominam ten mecz z Lokomotiwem Kaliningrad w Lidze Mistrzyń, gdzie doprowadziłyśmy do tie-breaka i odebrałam statuetkę MVP – to są właśnie takie miłe wspomnienia. Tak jak to, o czym wspominałeś, czyli 34 punkty w meczu z Monzą. Jest to dla mnie duma zagrać supermecz w lidze włoskiej, ale wiem o tym, że stać mnie na więcej i będę pracować, by to udowodnić.

Jak tak rozmawiamy, to zawsze są same plusy. Wyjazd do Włoch, świetne koleżanki, bardzo dobry zespół, najlepsza liga świata, a gdzie są minusy?

– Ciężko powiedzieć, gdzie są minusy, bo jestem już pięć lat poza domem, więc trochę nie odczuwam tego, ale może takim minusem jest wyjazd poza kraj, ale w takim sensie, że jestem daleko od rodziny. Gdy grałam w Polsce i był wolny weekend, to wsiadałam w auto i chociaż na jeden dzień wracałam do domu. Jeszcze małym minusem może być język, ale się uczę, mam lekcje włoskiego, więc… w pewnym sensie to jest także plus, bo mogę poznać nowy język. Dla nowych zawodniczek może to być trochę uprzykrzające życie.

O przyszłości jeszcze za chwilę porozmawiamy, ale czy nie odnosisz takiego wrażenia, że koronawirus przerwał wam szansę na zrobienie czegoś fajnego w tym sezonie? Czwarte miejsce – na tym się to wszystko zatrzymało.

– Jest bardzo duży niedosyt. Jest to nasza wina, bo źle zaczęłyśmy ten sezon – brakowało nam zgrania i przegrywałyśmy mecze, których nie powinniśmy przegrać. To jednak dało nam dużo doświadczenia, jednak trzeba pamiętać, że w zakończonym sezonie miałyśmy świetny skład – awansowałyśmy przecież do 1/8 Ligi Mistrzyń, więc to pokazuje nasz potencjał. Co się stało na włoskiej ziemi? Nie mam pojęcia, grałyśmy dużo tie-breaków. Z każdego takiego meczu można wyciągnąć lekcję, ale jest nam przykro, bo na pewno nas było stać na fazę medalową, zarówno w Italii, jak i europejskich pucharach. Pozostaje nam tylko czekać i w kolejnym sezonie pokazać, na co nas stać.

Gdyby nie koronawirus, trwałyby ostatnie przygotowania do pierwszego weekendu Ligi Narodów. Trochę się to wszystko posypało, a wiem, że ty się rwiesz do przyjazdu na kadrę. Tak bardzo stęskniłaś się za atmosferą, za dziewczynami?

– Za wszystkim, ale ciężko już jest wytrzymać w domu. Nie ma gdzie trenować, chociaż ja mam jeszcze trzy razy w tygodniu przez internet treningi z Savino Del Bene Scandicci, więc to jest okej. Czasem pobiegam gdzieś, ale to nie jest to samo, co treningi na kadrze, bo przyznam szczerze, że tęskno mi za tym – zawsze super wspominam reprezentację. Wiadomo, że za pięć dni grałybyśmy pierwszy turniej we Włoszech, w ciekawej grupie. Najlepsza czwórka mistrzostw Europy w jednym miejscu, ale niestety koronawirus pokrzyżował nam plany. Siła wyższa, ale czekamy na zgrupowanie, gdzie czeka nas trochę grania, jak się uda, z naszymi sąsiadami, więc będzie ciekawie.

Trener Jacek Nawrocki powiedział, że ma pomysł na ten okres reprezentacyjny. Powołać 14-16 dziewczyn, w szczególności młodych, które mogą za chwilę mocno dobijać się do drzwi reprezentacji. Kilka dziewczyn, jak Asia Wołosz czy Malwina Smarzek, może dostać wolne. Tobie się podoba taki pomysł?

– Jasne, że tak. To jest fajne i pamiętajmy, że reprezentacja to jest zaszczyt, więc dla tych młodych zawodniczek, które teraz dojdą, to jest duże wyzwanie i szansa. Zaprocentuje to w chwili, gdy przyjdzie granie. Doświadczone dziewczyny muszą odpocząć, tym bardziej, że teraz jest na to idealna szansa i nie ma się czemu dziwić. Wiadomo, że nie ma Ligi Narodów, więc będziemy tylko trenować i rozgrywać mecze kontrolne, ale fajnie będzie się spotkać znowu w gronie kadrowym.

*cały wywiad Adriana Brzozowskiego w serwisie polsatsport.pl

źródło: polsatsport.pl

nadesłał:

Więcej artykułów z kategorii :
Aktualności, ligi zagraniczne, reprezentacja Polski kobiet

Tagi przypisane do artykułu:
, , ,

Więcej artykułów z dnia :
2020-05-14

Jeśli zauważyłeś błąd w tekście zgłoś go naszej redakcji:

Copyrights 2015-2024 Strefa Siatkówki All rights reserved