– Jest to już zespół bardzo dobrze zgrany i potrafiący grać na bardzo wysokim poziomie. Te dwie porażki trzeba usprawiedliwić, bo dziewczyny rywalizowały z bardzo mocnymi rywalkami – podsumowała postawę Polek w fazie interkontynentalnej Ligi Narodów Magdalena Śliwa, była reprezentantka naszego kraju.
Korzystny bilans
Fazę interkontynentalną Ligi Narodów Polki zakończyły z bilansem 10 zwycięstw i 2 porażek. Jaką drużynę widziała pani w tych spotkaniach?
Magdalena Śliwa: Jestem bardzo miło zaskoczona postawą dziewczyn. Widać, że jest to już zespół bardzo dobrze zgrany i potrafiący grać na bardzo wysokim poziomie. Te dwie porażki trzeba usprawiedliwić, bo dziewczyny rywalizowały z bardzo mocnymi rywalkami. Oczywiście, są już w światowej czołówce, ale jest ona dość szeroka. Znajdują się w niej przecież Serbki, które w końcu zagrają w pełnym składzie, Turczynki, Chinki, Brazylijki. Nie mamy co być zawiedzeni tym trzecim miejscem w fazie interkontynentalnej, bo dziewczyny wykonały bardzo dobrą robotę. Pechowo trafiły w ćwierćfinale na Turczynki. Z nimi czeka je bardzo wymagające spotkanie, ale jestem bardzo podbudowana ich dotychczasową postawą.
Te przegrane mecze z Brazylijkami i Chinkami pokazały, że jeszcze w grze Polek są elementy do poprawy, aby Polki mogły regularnie ogrywać zespoły ze światowej czołówki?
– Ważna jest przede wszystkim dyspozycja dnia. Ona odgrywa dużą rolę. Duże znaczenie ma również zmiana stref czasowych. Jesteśmy tylko ludźmi i każda z zawodniczek inaczej sobie z tym radzi.
W porównaniu do poprzedniego roku Polki miały mniej problemów z zespołami teoretycznie słabszymi od siebie. Te mecze wygrywały zdecydowanie pewniej. To efekt budowania pewności siebie kolejnymi zwycięstwami?
– Na pewno. Niektóre mecze dziewczyny zaczynały słabiej, ale jak już odnalazły swój rytm gry i utrzymały konsekwencję działań, to pokazywały klasę. Widać, że jest to już zespół, który nie schodzi poniżej pewnego poziomu. Bardzo dobrze ogląda się takie mecze. Na pewno dziewczyny uwierzyły w swoją wartość. Dużą rolę odgrywa także zgranie. Wprawdzie pojawiły się pewne roszady w składzie, ale trzon zespołu cały czas się utrzymuje. To jest bardzo ważne.
W ćwierćfinałowym meczu z Turczynkami u Polek będzie widoczna chęć rewanżu chociażby za ubiegłoroczne mistrzostwa Europy?
– Myślę, że każda zawodniczka, która wychodzi na boisko, nie myśli o rewanżu, ale o tym, aby wygrać kolejne spotkanie. Uważam, że dziewczyny właśnie tak podejdą do tego spotkania. Nie będzie łatwo wygrać z Turczynkami, ale ewentualne zwycięstwo z nimi doda Polkom jeszcze więcej pewności siebie. Musimy im mocno kibicować w tym spotkaniu, bo przeciwnik naprawdę będzie z najwyższej półki.
Uśmiech losu
Przed nami losowanie grup igrzysk olimpijskich. Ma pani jakąś wymarzoną grupę?
– Bardzo chciałabym, aby Polki trafiły do grupy z Francuzkami. Może szczęście uśmiechnie się do nich w losowaniu. Gdyby trafiły właśnie na gospodynie, Japonki, Kenijki, to znalazłyby się w grupie marzeń. Życzę im, aby miały szczęście i żeby trafiły do takiej grupy.
Najbardziej pechowo będzie, jeśli trafią na Brazylijki, Chinki i Serbki…
– To będzie grupa śmierci. Każdy zespół, który się w niej znajdzie, będzie miał bardzo trudne zadanie. Byłaby to bardzo ciężka grupa, bo już nawet na początku igrzysk mocne zespoły musiałyby między sobą walczyć nawet o wyjście do ćwierćfinału.
A według pani Polki mogą być czarnym koniem igrzysk olimpijskich?
– Myślę, że mogą nim być. Z naszą reprezentacją liczą się już wszystkie czołowe zespoły na świecie. Dziewczyny już nie raz i nie dwa pokazały, że potrafią grać w siatkówkę. Sam awans na igrzyska olimpijskie czy trzecie miejsce w zeszłorocznej edycji Ligi Narodów świadczą o tym, że mamy wartościowy zespół, który stać na zwycięstwa ze światową czołówką.
Zobacz również
Piotr Makowski o polskiej kadrze: Uciekałbym od pompowania balonika
źródło: inf. własna
