– Jako zawodniczka i jako atakująca zawsze czekam na takie momenty, żeby wejść i zagrać. Nigdy nie będę się bała i zawsze będę odważna. Jest mi ogromnie smutno, że to nie wystarczyło i przegrywamy kolejny mecz finałowy – powiedziała w rozmowie z Polsatem Sport Magdalena Jurczyk, środkowa PGE Rysic Rzeszów.
AGRESJA NA STARCIE NIE WYSTARCZYŁA
PGE Rysice Rzeszów przegrały drugi finałowy mecz TAURON Ligi z Grupą Azoty Chemikiem Police 0:3. Wicemistrzynie Polski weszły z wielką agresją w spotkanie, obejmując na samym starcie prowadzenie 6:1. Najbliżej dopięcia swego były w inauguracyjnej partii, w której dały się dogonić. W końcówce trwała gra punkt za punkt, ale to Chemik triumfował do 23. – Myślę, że ten pierwszy set napawał w naszej drużynie dużo nadziei. Boli fakt, że zaczęłyśmy tak fajnie i agresywnie napadłyśmy na zespół z Polic, a następnie z biegiem seta zabrakło energii, koncentracji. Później tylko to pogłębiałyśmy, bo drugiego seta przegrałyśmy do 19. Źle, że zakończyłyśmy tak pierwszego seta i to jest najbardziej bolesne – przyznała w rozmowie z Polsatem Sport Magdalena Jurczyk, środkowa PGE Rysic Rzeszów.
Rzeszowianki w całym meczu popełniły w sumie 17 błędów, spośród których dwa w przyjęciu i pięć w ataku. Z kolei w polu serwisowym zespół z Podkarpacia mylił się aż dziesięciokrotnie. Duża dawka ryzyka w tym elemencie przełożyła się zaledwie na jednego asa serwisowego. – Starałyśmy się ryzykować tą zagrywką, bo nie miałyśmy nic do stracenia. Jak przegrywa się 0:2 w meczu, a w dodatku pierwsze starcie również zostało przegrane, to stara się ryzykować w którychś elementach. Była to zagrywka. W tym pojedynku po prostu nam nie wyszło. Tyczy się to również piłek sytuacyjnych, które przebijałyśmy asekuracyjnie, a policzanki atakowały mocno – tłumaczyła środkowa Rysic, która w meczu z Chemikiem zdobyła w sumie 7 punktów, z czego wszystkie atakiem. Skończyła 7 z 9 piłek, co przełożyło się na skuteczność 78%.
MOŻNA PRZEGRAĆ TYLKO DWA SETY
Margines błędu w walce o mistrzostwo Polski w wykonaniu rzeszowianek został wyczerpany do absolutnego maksimum. Rysice myśląc o złocie TAURON Ligi mogą sobie pozwolić co najwyżej na porażkę w dwóch setach. Policzanki z kolei posiadają olbrzymi komfort, wszak jedną nogą witają się już po roku przerwy ze złotymi krążkami. – Uważam, że nic nie jest jeszcze stracone. Jedziemy do Szczecina, który jest bardzo trudnym terenem. Dziewczyny z Chemika prowadzą 2:0, ale to nie jest tak, że jesteśmy skreślone. Musimy zaryzykować w każdym elemencie. Mam nadzieję, że przyniesie to efekt – zakończyła Jurczyk.
SOLIDNA ZMIANA NIE WYSTARCZYŁA
Wiktoria Kowalska zastąpiła Gabrielę Orvosovą w końcówce pierwszego seta i pozostała na boisku do zakończenia spotkania. 24-latka zdobyła w całym meczu łącznie dziesięć punktów – wszystkie atakiem. W jej kierunku posłanych zostało w sumie dziewiętnaście piłek, co przełożyło się na skuteczność 53%. – Jako zawodniczka i jako atakująca zawsze czekam na takie momenty, żeby wejść i zagrać. Nigdy nie będę się bała i zawsze będę odważna. Jest mi ogromnie smutno, że to nie wystarczyło i przegrywamy kolejny mecz finałowy. To główna emocja, która mi towarzyszy – mówiła atakująca Rysic w rozmowie z Polsatem Sport.
Gdzie rzeszowianki mogą upatrywać swoich pozytywów przed trzecim rozdaniem walki o mistrzostwo Polski? – Trzeba odciąć się od tych dwóch meczów, które były i zapomnieć o nich. Musimy wrócić na swój najwyższy poziom. Wierzę, że grając swoją najlepszą siatkówkę i mając naszą najwyższą pozytywną energię, jesteśmy w stanie wygrać z każdym, ile razy będzie trzeba. Liczę na to – zakończyła Kowalska.
Trzecie spotkanie o złoty medal mistrzostw Polski odbędzie się w nadchodzący piątek, 19 kwietnia. Jego początek zaplanowano na godzinę 20:30.
Zobacz również:
Radomka z 6. miejscem. Rozgrywająca: Nie miałyśmy super relacji z poprzednim trenerem
źródło: Polsat Sport