Maciej Muzaj w ostatnim czasie został ogłoszony zawodnikiem Tokio Great Bears. Obok Aleksandra Śliwki to więc drugi polski gracz, który będzie występował w sezonie 2024/2025 w lidze japońskiej. W rozmowie z Sarą Kalisz z TVP Sport atakujący mówi o transferze, ciekawości nowego kraju, zdrowiu i o tym, czy zamknął już rozdział reprezentacji Polski siatkarzy.
KIERUNEK TOKIO
Maciej Muzaj ma za sobą już grę w Rosji i Italii, teraz przed nim kolejne wyzwanie, wyjazd do Japonii. Od nowego sezonu atakujący będzie zawodnikiem Tokio Great Bears. – Najpierw wyjechałem z Polski, bo po prostu chciałem wyjechać. Grałem za granicą dwa lata. Później z kolei zapragnąłem wrócić do kraju, ponieważ ponownie chciałem sprawdzić się w PlusLidze i trochę tutaj pomieszkać. Od jakiegoś czasu myślałem jednak o występie w Azji. Czekałem na odpowiedni moment. On nastał. Bardzo się z tego cieszę, bo liga japońska to coś zupełnie innego – mówi w rozmowie z Sarą Kalisz.
Atakujący zdradził także, co skusiło go do wyjazdu do Azji. – Pieniądze są nieodłączną częścią tego wszystkiego, aczkolwiek – ktoś może mi w to uwierzyć albo nie – ten sezon nie jest po to, żeby zarabiać pieniądze, tylko po to, żeby poznać ligę, dobrze się zaprezentować i przede wszystkim zagrać rozgrywki bez kontuzji. Nie ukrywam, w poprzednim sezonie urazy mnie męczyły. Bardzo ciekawi mnie również to, jak wygląda społeczność siatkarska w Japonii. Z tego co widzę fanbase coraz bardziej się powiększa. Kibice są specyficzni, ale w dobrym znaczeniu tego słowa. Kiedy miałem okazję być z reprezentacją w Japonii, nie miałem świadomości, że fani na drugim końcu świata mogą znać moje nazwisko i mnie wołać po imieniu.
DUET OBCOKRAJOWCÓW Z FERREIRĄ
W Tokio Great Bears Muzaj stworzy duet obcokrajowców z Alexandre Ferreirą. Ma już tez za sobą kontakt z nowym trenerem. – Trenera wcześniej nie znałem. Wiem jednak, że był rozgrywającym, to młody szkoleniowiec. Opowiadał mi trochę o składzie, o tym, czego oczekuje od siatkówki, swoim podejściu do sportu. To naprawdę mnie mocno zachęciło. W tym sezonie będzie dwóch obcokrajowców, więc siła ataku będzie się trochę rozdzielać. To pierwszy taki sezon w lidze japońskiej, więc nawet trudno przewidzieć, jakich obciążeń się można spodziewać. Jeżeli chodzi o drugiego obcokrajowca, mojego kolegę Alexandre Ferreirę, to pokazał się bardzo dobrze w lidze i nie mogę się doczekać stania z nim po jednej stronie siatki.
SEZON Z KONTUZJĄ
Ostatni sezon Maciej Muzaj spędził w Stali Nysa. Zamiast na boisku walczył jednak głównie ze zdrowiem. – Kontuzja była dość poważna, czyli naderwanie mięśnia skośnego brzucha. Stało się to w czasie przygotowań, na chwilę przed rozpoczęciem sezonu. Niestety, nie mogłem rozpocząć rozgrywek z drużyną. To się trochę ciągnęło, nie do końca było wiadomo jak to ogarnąć. Wiadomo – każdy chce trochę szybciej wrócić do gry. Możliwe, że zrobiliśmy to za szybko, bo ból znów się pojawił, a powrót do zdrowia wydłużył. Niestety, kto miał problemy z brzuchem, ten wie, że nie da się robić praktycznie nic, bo jego mięśni używa się przy wszystkim. Musiało się to więc dobrze zaleczyć. Niestety to, co wypracowałem w czasie sezonu przygotowawczego, fizycznie „padło”. Później trafił mnie COVID, który musiałem przeleżeć w domu – opowiada. – Poprzednie rozgrywki upłynęły więc pod znakiem ciągłego powrotu do formy. Do tego na koniec sezonu coś mnie zabolało w mięśniu dwugłowym nogi. W międzyczasie uszkodziłem sobie kciuk w lewej ręce. Nie wiem czy to pech, czy klątwa (śmiech). Widocznie tak musiało być. Obecnie pracuję mocno fizycznie i o siebie dbam. Trzeba wylać trochę potu na siłowni, żeby być dobrze obudowanym i zagrać sezon bez kontuzji – dodał Maciej Muzaj.
NIE OBRAZIŁ SIĘ NA KADRĘ
Maciej Muzaj nie znalazł się w kręgu zainteresowań Nikoli Grbica, Nie został powołany także przez Vitala Heynena na igrzyska w Tokio. Nie było to łatwe doświadczenie dla siatkarza. – Tak, przeżyłem bardzo mocno. Byłem kilka lat w ścisłej reprezentacji Polski siatkarzy – najpierw u Ferdinando de Giorgiego, a następnie u Vitala Heynena. Coraz lepiej się tam czułem i wiedziałem, ile mogę tej drużynie dać. Grałem w kwalifikacjach do igrzysk, ale też w mistrzostwach Europy, Pucharze Świata i Lidze Narodów. 2019 rok to był mocny sezon kadrowy. Wtedy zagrałem chyba najwięcej meczów. W świetle kontuzji Bartka Vital postawił na mnie, potrzebował mnie w tym momencie i to była dla mnie super szansa, którą uważam, że wykorzystałem. Czułem się istotną częścią reprezentacji choć oczywiście nie grałem pierwszych skrzypiec. Widziałem jednak progres i bardzo chciałem dalej stanowić o sile tego zespołu. Decyzja o powołaniu na igrzyska była dla mnie bardzo trudna. Trener musiał zdecydować między mną a Łukaszem Kaczmarkiem. Wziął Łukasza. Od tamtego momentu, od objęcia kadry przez nowego trenera, jestem trochę na uboczu. To jest bolesne, bo w pewnym momencie przyzwyczaiłem się do lata w reprezentacji. Czułem się bardzo dobrze w tej drużynie, a nagle jej zabrakło – powiedział. Uporał si z tym i nadal zamierza jednak walczyć o miejsce w kadrze. – To są decyzje trenera i on ma plan na drużynę. Paradoksalnie wiem, z czym chłopaki się zmagają, jeżeli chodzi o wybór składu i sytuację przed igrzyskami. Byłem w podobnej sytuacji i wiem, ile to kosztuje stresu i nerwów. Wracając do pytania, świat się nie kończy i siatkówka przede wszystkim się nie kończy na reprezentacji Polski. Jeśli będę mógł, z chęcią pomogę drużynie narodowej. Cały czas czuję się na siłach, jeżeli tylko zdrowie pozwoli. Będę gotów. Nie obraziłem się na kadrę.
źródło: sport.tvp.pl