– Mamy swoje szanse, uważam że jesteśmy w stanie zakończyć tę rywalizację w sobotę w Mielcu. Gdyby się tak nie stało, to pozostają nam kolejne dwie – powiedział prezes UNI Opole Maciej Kochański. Opolanki w rywalizacji finałowej I ligi kobiet prowadzą już 2-0 ze Stalą Mielec. – W tej chwili najważniejszy jest mecz w Mielcu, który odbędzie się w sobotę – przypomina prezes klubu.
Dwa mecze, dwa zwycięstwa. Czy spodziewał się pan takiego przebiegu rywalizacji?
Maciej Kochański: – Myślę, że nie. Spodziewaliśmy się, że będzie to bardziej zacięty mecz, aczkolwiek zawodniczki i tak stanęły dziś na wysokości zadania. Uważam, że to było satysfakcjonujące widowisko przede wszystkim dla kibiców. Stal Mielec jest silnym zespołem i nie przez przypadek zajęła drugie miejsce po sezonie zasadniczym. Nastawiamy się na kolejne dwa bądź jeden niełatwy mecz za tydzień. Dla zespołu z Mielca należy się duży szacunek i życzę im bezpiecznego powrotu do domu, a my odwiedzimy ich w przyszłym tygodniu.
Czy nie miał pan obaw w pierwszym secie? Opolanki prowadziły 19:13 i stanęły w miejscu, seriami traciły punkty.
– Jak idzie za dobrze to też niedobrze, tak można powiedzieć. Sobotni mecz mógł uśpić czujność dziewczyn, ale one jak zawsze stanęły na wysokości zadania i nie przez przypadek nazywają się wilczycami, więc wtedy kiedy trzeba, łączą się w watahę i faktycznie walczą o swoje.
W zespole UNI nie ma słabych elementów. Jak oceni pan całą drużynę?
– To trzeba przyznać, że ten zespół jest nie tylko zespołem z nazwy, ale także z funkcjonowania. Zawodniczki czują się ze sobą dobrze, a my opiekujemy się nimi najlepiej, jak możemy i mamy nadzieję, że będzie miało to korzystny wpływ na przyszłe sezony.
Pozostał jeden krok do zakończenia tej rywalizacji. Czy obawiacie się sobotniego starcia w Mielcu?
– Jest to zaliczka, ale najważniejszy jest zawsze ten następny mecz. Sezon kończy się zawsze z ostatnim gwizdkiem sędziego po trzecim zwycięstwie, więc w tym przypadku z całą pewnością nie możemy wykluczać tego, że może dojść do piątego pojedynku w Opolu. Walczymy o każdą piłkę, punkt, set i mecz. Miejmy nadzieję, że uda nam się zakończyć ten sezon w sobotę, a jeśli nie, to w niedzielę. Jeżeli jednak w takim scenariuszu się nie udało, to 12 maja. Byleby z uśmiechami na twarzy.
Czy przed rozpoczęciem tego sezonu liczył pan na to, że to wszystko tak fajnie, płynnie się ułoży?
– Miejsce, w jakim się znajdujemy, zaplanowaliśmy trzy lata temu. Od trzech lat konsekwentnie dążymy do tego, by w tym miejscu się znaleźć, więc nie doszukuję się żadnego przypadku. Aczkolwiek trzeba przyznać, że jest to zasługa zawodniczek. Od samego początku pomimo COVID-u, zatrzymań dziewczyny dały z siebie wszystko. W momencie, kiedy dowiedzieliśmy się, że musimy spędzić dziesięć dni u siebie w mieszkaniach, wynieśliśmy z opolskich siłowni sprzęt i zawieźliśmy zawodniczkom sprzęt do nich do domów i one utrzymywały przez ten moment jak najwyższą dyspozycję. Cel był jeden, a więc zwycięstwo w lidze. Czy odbędzie się to z mniejszą, czy większą liczbą poszczególnych zwycięstw, to dziewczyny przyjechały tutaj po to, żeby zwyciężyć i udowadniają to w każdym starciu swoją postawą.
Który mecz w sezonie był dla was najtrudniejszy? Wydaje się, że ta porażka w Krośnie była wam potrzebna.
– To był moment, w którym wiedzieliśmy, że kończymy sezon zasadniczy na najwyższym miejscu i pojawił się moment większego luzu w zespole, aczkolwiek to było potrzebne, żeby przypomnieć sobie, jak smakuje zwycięstwo i jak bardzo chcemy zwyciężać każdy mecz. Rzeczywiście jest to jedno takie potknięcie. Na początku sezonu miały miejsce dwa mecze, gdzie musieliśmy uznać wyższość przeciwnika, ale po walce 2:3. Były to jednak cenne lekcje dla nas. W tej chwili najważniejszy jest mecz w Mielcu, który odbędzie się w sobotę.
Czy zgodzi się pan ze stwierdzeniem, że Opolszczyzna siatkówką stoi?
– Jesteśmy najmniejszym województwem w Polsce, ale największym jeśli chodzi o siatkówkę. Wynik ZAKSY jest doskonały, epokowy wręcz można by powiedzieć. Mam nadzieję, że my także dołączymy się do pisania tych dziejów siatkówki na Opolszczyźnie, być może już nawet w tym sezonie.
źródło: inf. własna