Nie jest tajemnicą, że w poprzednim sezonie Jastrzębski Węgiel miał swoje wzloty, ale również upadki. Jaką lekcję udało się wyciągnąć, żeby nie zdarzały się takie dość poważne wpadki jak w zeszłorocznych rozgrywkach?
– Na ten moment na pewno pracujemy więcej oraz ciężej niż w okresie przygotowawczym przed poprzednim sezonem. Dodatkowo są to trochę inne przygotowania. Myślę, że nie należy oceniać przygotowań innych zespołów, ale w zeszłym tygodniu powiedzieliśmy sobie, że zawsze musimy zadać sobie pytanie czy pracowaliśmy mocniej, więcej, ciężej niż którykolwiek inny zespół. Jeśli odpowiemy sobie na to pytanie twierdząco, to możemy myśleć o tym, że zrobiliśmy krok w osiągnięciu założonych celów. Poprzedni sezon to był istny rollercoaster. Uważam, że ten będzie trochę bardziej spokojny. Nie będziemy rozgrywać meczów co trzy dni, co pozwoli nam trochę spokojniej trenować i o wiele bardziej solidnie przygotować się do każdego kolejnego spotkania.
Z tego co pamiętam, to faktycznie był taki miesiąc, może nawet dwa, że Jastrzębski Węgiel grał systemem środa-sobota.
– To było absolutne szaleństwo. Graliśmy mecz, po którym zespół miał dzień wolny, potem przychodził czas na zajęcia na siłowni i już trzeba było jechać na kolejne spotkanie. Z drużyną z poprzedniego sezonu dało się to zrobić, bo mieliśmy w składzie wielu doświadczonych graczy. Teraz mamy jednak trochę młodszy zespół, ale moim zdaniem możemy na tym skorzystać właśnie dzięki pracy, którą teraz wykonujemy.
Pracował pan z kilkoma świetnymi szkoleniowcami. Który z nich udzielił panu najlepszej lekcji?
– Tak, miałem okazję pracować z kilka mocnymi nazwiskami w świecie trenerów. Najdłużej pracowałem jednak z Markiem Lebedewem i to od niego najwięcej się nauczyłem. On był, z resztą nadal jest, moim mentorem. Mark mieszka blisko – w Żorach, więc cały czas jesteśmy blisko. Jest naprawdę świetnym człowiekiem i wiele wyniosłem z pracy z nim, ale zawsze starałem się czerpać z każdego trenera, z którym współpracowałem. Myślę, że udało mi się połączyć wszystkie te doświadczenia i wypracować swój własny styl.
Co będzie w takim razie znakiem rozpoznawczym trenera, a co za tym idzie całego zespołu Jastrzębskiego Węgla?
– Rozmawialiśmy już o tym trochę z drużyną. Moim zdaniem zespół zawsze musi mieć swoją tożsamość. W trakcie naszych rozmów, udało nam się ustalić jaką drużyną chcemy być. Myślę, że pokazaliśmy już trochę naszej tożsamości w trakcie PreZero Grand Prix w Krakowie, mieliśmy ten instynkt wojowników, graliśmy pełni pasji. Jeśli uda nam się to podtrzymać, dodać do tego taktykę i technikę, to będzie to zespół, który nie ma zamiaru przegrywać.
Zwłaszcza, że może się okazać, że w tym sezonie absolutnie każdy mecz może mieć ogromne znaczenie. W poprzednich rozgrywkach liga nagle stanęła, a Jastrzębski Węgiel w ostatnim spotkaniu stracił miejsce na podium tabeli. Czy da się przygotować zespół na ewentualną przerwę w lidze?
– Myślę, że wszystko jest możliwe. Jeśli są chęci, znajdzie się sposób. Wydaje mi się, że w trakcie tej pandemii, panowała zasada „chcieć to móc”. Wielu udawało się znajdować kreatywne sposoby na to, żeby utrzymać formę. Oczywiście trochę inaczej jest teraz w Treflu Gdańsk, gdzie aktualnie cały zespół przechodzi kwarantannę. W takiej sytuacji trzeba zacząć zastanawiać się, co jest najlepsze dla sportowców, jak możemy im pomóc w najlepszy możliwy sposób. Mam nadzieję, że nam nie przydarzy się taka sytuacja, ale moim zdaniem zawodnicy są w tym roku tak głodni triumfu, że jeśli tak się zdarzy, zrobią wszystko, żeby utrzymać się w formie i wrócić na boisko.
Od wielu lat w Jastrzębskim Węglu cele na każdy sezon są wysokie. Podobnie zapewne będzie teraz. Czy zdaniem trenera PlusLiga będzie równie wyrównana jak w poprzednim sezonie?
– W zeszłym roku świetnie prezentował się chociażby GKS Katowice czy Trefl Gdańsk. Ślepsk Suwałki również miał bardzo dobry sezon. To można powtarzać w kółko, ale naprawdę w PlusLidze nigdy nikogo nie można lekceważyć. Nie ma znaczenia, jaki jest budżet rywala, kto aktualnie znajduje się na boisku. Siatkarze, którzy znaleźli się w polskiej lidze, nie znaleźli się tutaj przez przypadek. Do każdego meczu trzeba podchodzić w 100% skupionym i jeszcze lepiej przygotowanym. Nie można po prostu pojawić się na boisku i zagrać. W okienku transferowym różne kluby pozyskały kilka głośnych nazwisk i moim zdaniem liga będzie ponownie bardzo wyrównana i mocna. Myślę, że ciekawie będzie patrzeć, który zespół poradzi sobie lepiej, który gorzej i na ile pokrywa się to z tym, co jest na papierze.
Trudno było rozpocząć przygotowania do nowego sezonu po tej przymusowej przerwie?
– Dla nas to już trzeci tydzień przygotowań, a całym zespołem zacząłem komunikować się sześć tygodni temu. Kiedy otworzyły się siłownie, siatkarze mogli rozpocząć trening na własną rękę, zgodnie z wytycznymi sztabu. Gdy zawodnicy pojawili się w klubie w pierwszym tygodniu przygotowań, przeszli testy i wielu z nich było naprawdę w całkiem rozsądnej formie. Zakładałem, że moi zawodnicy będą rozpoczynać przygotowania trochę spokojniej, ale okazało się chyba, że pierwszy tydzień był całkiem wymagający. Udało im się jednak przetrwać, co wyszło im na dobre. Dzięki temu, że od dłuższego czasu jesteśmy w kontakcie, doskonale wiedziałem, w jakiej są formie fizycznej i to pozwalało prowadzić ich w lepszym kierunku. Wiem, że w wielu zespołach trenerzy nie rozmawiają ze swoimi zawodnikami przed startem przygotowań, zaczynają dopiero w momencie oficjalnego startu okresu przygotowawczego. Moim zdaniem, jeśli nie wiesz, co robią twoi gracze, nie zainicjujesz tej komunikacji, nie uda się zbudować chemii w zespole. Na tym można wiele stracić i myślę, że nam udało się przyszykować zespół do prawdziwego okresu przygotowawczego.
źródło: inf. własna