– Poradziliśmy sobie z presją w trzecim spotkaniu z Visłą. Mecz ten był pod naszą kontrolą, dobrze zagraliśmy w polu zagrywki oraz w bloku. Te elementy w znaczny sposób przyczyniły się do naszego zwycięstwa – powiedział środkowy bloku będzińskiej drużyny Łukasz Swodczyk.
Podopieczni trenera Serafina poniekąd na własne życzenie musieli rozgrywać trzy mecze z Visłą, pierwsze starcie w Będzinie przegrali na własne życzenie 2:3, choć prowadzili 2:0. – W ubiegłym sezonie nasza sytuacja była taka sama. Przegraliśmy pierwszy mecz półfinałowy z Avią Świdnik również 2:3, prowadziliśmy w nim 2:0, potem odwróciliśmy losy rywalizacji. Towarzyszyło nam rozczarowanie po pierwszym meczu z bydgoszczanami, rozegraliśmy dobre dwa sety, a potem podaliśmy rywalowi dłoń, można powiedzieć, że oddaliśmy im ten mecz. W drugim meczu półfinałowym losy zwycięstwa mogły odwrócić się w stronę naszych rywali. W półfinałowej rywalizacji nie było słabych drużyn. Mamy doświadczonych zawodników, ranga spotkania może nas motywować do lepszej gry – powiedział środkowy zespołu z Będzina.
MKS Będzin w trzecim meczu wygrał 3:0 z Visłą Bydgoszcz i awansował do finałowej rywalizacji, gdzie zmierzy się z Norwidem Częstochowa. – Nie potrzebowaliśmy dodatkowej motywacji na to spotkanie, bardzo chcieliśmy ten mecz wygrać. Wiadomo, że w Będzinie, we własnej hali gra nam sie dużo łatwiej przy dopingu naszych kibiców – powiedział Łukasz Swodczyk. W drugiej partii spotkania ekipie z Zagłębia przytrafił się przestój, gospodarze prowadzili 14:9, następnie ich przewaga zmalała do jednego punktu. – Czasami przytrafiają nam się takie przestoje jak nasi rywale dobrze zagrywają, poza tym w Viśle sa zawodnicy, którzy dobrze zagrywają, my trafiliśmy w złe ustawienie. Bydgoszczanie punktowali w tym elemencie i zbliżyli się do nas. Pomimo tego przestoju nie denerwowaliśmy się, mecz ten był pod naszą kontrolą. W tym meczu dobrze zagraliśmy w bloku (MKS zdobył 10 punktów, Viłsa – 8, w polu zagrywki będzinianie punktowali sześć razy, a ich rywale dwukrotnie – przyp. red.). Wiadomo, że zarówno nam jak i bydgoszczanom towarzyszyła nerwowość, choć nie powinno jej być. Było to widać szczególnie w pierwszym secie (do stanu po 15 żadnej z drużyn nie udało się zbudować przewagi – przyp. red.) Z biegiem czasu poradziliśmy sobie z tą presją, która nam towarzyszyła – dodał zawodnik.
W finale rozgrywek I ligi mężczyzn MKS Będzin zmierzy się Norwidem Częstochowa, rywalizacja będzie toczyła się do trzech wygranych spotkań. – Nasz rywal będzie miał tyle samo czasu na przygotowanie do meczu co i my. Osobiście wolałbym zagrać z drużyną z Częstochowy ponieważ tam się urodziłem, niedaleko tego miasta mam dom rodzinny – zakończył Łukasz Swodczyk.
źródło: inf. własna