– Turnieje rządzą się swoimi prawami. Kto wstrzeli się z formą, ten wygra, a my – mam nadzieję – trafimy w tym turnieju w maksymalne możliwości jakie posiadamy – powiedział przed półfinałową batalią w II lidze rozgrywający Aniołów Toruń, Łukasz Sternik.
Na koniec rundy zasadniczej rozbiliście u siebie Lotnika Łęczyca. Ostatni sprawdzian przed walką w turnieju półfinałowym wypadł więc chyba okazale?
Łukasz Sternik: – Wygraliśmy dosyć spokojnie 3:0, ale nie powiedziałbym o rozbiciu rywala. Zależało nam na dobrym pożegnaniu własnej hali po rundzie zasadniczej, a chłopakom z Łęczycy, żeby z nami wygrać, bo mieli jeszcze matematyczne szanse na wyjście z grupy. Na szczęście utrzymaliśmy koncentrację do samego końca i wygraliśmy. To jest dla nas napędzające i motywujące, bo teraz czas na najważniejsze mecze.
W rundzie zasadniczej dzieliliście i rządziliście w swojej grupie. Mieliście aż 15 punktów przewagi nad drugim Energetykiem. To wy byliście tak mocni czy rywale trochę słabsi?
– Przed sezonem była mowa, że zespół budowany jest na walkę o najwyższe cele. Nic się nie zmieniło i mam nadzieję, że ta różnica punktowa jest zależna tylko od tego, że tak dobrze sobie poradziliśmy w tej części sezonu. Pozostałe zespoły do samego końca walczyły o to, kto wyjdzie do półfinałów z drugiego miejsca, a nam wcale nie było tak łatwo. Często musieliśmy gonić wynik, mecze kończyły się po tie-breakach. Dobrze, że część zasadnicza skończyła się i w końcu możemy skupić się na graniu o to, po co tu przyszliśmy. Oby z pozytywnym skutkiem.
Przed wami najważniejsza część sezonu, czyli walka o awans do I ligi. Czuć w zespole dodatkowe emocje i adrenalinę związaną z turniejem półfinałowym?
– Emocje na pewno będą dużo większe niż wcześniej, ale nasza drużyna jest tak zbudowana, że nie paraliżuje nas to tylko napędza. Sam jestem maksymalnie podekscytowany, że nadszedł już ten czas i teraz możemy skupić się tylko na tym turnieju półfinałowym i później miejmy nadzieję też na finałowym i walce o upragniony awans Aniołów, bo to miasto zasługuje na drużynę w I lidze. Zrobimy wszystko, żeby tak się stało.
O awans do zmagań finałowych zagracie w Grodzisku Mazowieckim, a waszymi rywalami będą Sparta, a także drużyny z Częstochowy i Krakowa. Jak ocenisz tych przeciwników?
– W składzie Sparty znajdują się mocne nazwiska. Graliśmy z nią w jednym z turniejów przed sezonem. Z pewnością ona, jak i my jesteśmy teraz mocniejsi. Nie śledziłem tego, jak jej szło na przestrzeni sezonu, ale samo to, że awansowała do półfinału, mówi, że jest mocna. Do tego zagramy w Grodzisku Mazowieckim, więc ma swego rodzaju handicap. Jeśli chodzi o zespół z Krakowa, to nie wiem o nim nic, poza delikatnymi wskazówkami trenerów. Znam trenera zespołu z Częstochowy. Kiedyś sam przestawił mnie na pozycję rozgrywającego, jednego z zawodników, kolegę z klasy – Olka Niczke, a reszta chłopaków to zdolna młodzież. Podobno jest to fajny zespół, grający szybką siatkówkę. Poszczególne drużyny będziemy analizować jedna po drugiej i wtedy będziemy mieli dużo więcej informacji, które przygotowuje nasz drugi trener i statystyk – Krzysztof Żabiński. Razem z trenerem Tylickim na pewno poukładają naszą grę tak, abyśmy mogli wygrać każde spotkanie.
Przed wami trzy dni grania, w których wszystko zdarzyć się może. Istotniejsze będzie przygotowanie fizyczne, taktyczne pod poszczególnych rywali, a może odporność psychiczna, bo to wy zagracie jako jeden z faworytów i to na was może ciążyć dodatkowa presja?
– Presja na pewno będzie nieco większa, ale jak wcześniej wspominałem, nas ona tylko motywuje. Przygotowanie fizyczne mamy na bardzo wysokim poziomie. Często lepiej to wygląda niż w klubach pierwszoligowych. Wszystko po kolei na pewno będzie bardzo ważne. Turnieje rządzą się swoimi prawami. Kto wstrzeli się z formą, ten wygra, a my – mam nadzieję – trafimy w tym turnieju w maksymalne możliwości jakie posiadamy.
źródło: inf. własna
