Chociaż w najwyższej klasie rozgrywkowej występuje od 2015 roku, to dla Łukasza Kaczmarka Jastrzębski Węgiel to dopiero trzeci klub w PlusLidze. W długiej rozmowie ze Strefą Siatkówki nowy atakujący mistrzów Polski opowiedział o dwutygodniowym odpoczynku, swoim nowym zespole i uczeniu się życia bez Aleksandra Śliwki w pokoju.
- Łukasz Kaczmarek jest jednym z kilku nowych graczy w Jastrzębskim Węglu
- To dopiero trzeci klub atakującego w PlusLidze
- Po raz pierwszy od kilku lat w klubie nie będzie grał obok Aleksandra Śliwki
ODPOCZYNEK NIEZBĘDNY
Olga Chmielowska, Strefa Siatkówki: Pamiętasz, kiedy miałeś dwa tygodnie wolnego?
Łukasz Kaczmarek (Jastrzębski Węgiel): Wracałem nawet ostatnio do tego myślami. To było chyba dwa, może trzy sezony temu. Na pewno jednak dwa tygodnie były dla mnie niesamowicie wartościowe. Najważniejsze, że miałem czas dla moich bliskich, żeby wyjechać na wakacje i odpocząć.
Oprócz tego znalazłem również chwilę, żeby spędzić dwa, trzy dni w moim rodzinnym mieście, spotkać się z mieszkańcami. Wiem, jak bardzo mnie wspierają i jak są dumni z tego, co osiągnąłem. Mogłem też spędzić czas z rodziną i dla mnie to były wartościowe dni. Dodatkowo po takim sukcesie, były to wyjątkowe i niezwykle przyjemne dwa tygodnie.
Głowa miała okazję odpocząć? Od dobrych kilku miesięcy graliście ze sporą presją.
– Presja była niesamowicie wysoka. Nie tylko oczekiwania kibiców, sponsorów, związku. Myślę, że sami również narzucaliśmy sobie presję marzenia o medalu. To był dla większości z nas ciężki okres nie tylko pod względem fizycznym, ale przede wszystkim mentalnym. Między innymi dlatego te dwa tygodnie były bezcenne.
Jak porównasz siebie po zdobyciu złota mistrzostw Europy 2023, a srebra igrzysk olimpijskich. Twoja rola w trakcie dwóch sezonów była odmienna.
– W 2024 roku w kadrze pełniłem taką samą rolę, jak przed 2023 rokiem. To Bartek Kurek był jedynką. Poprzedni sezon był dla reprezentacji Polski fenomenalny, dla mnie również. Nie przegraliśmy żadnego ważnego meczu latem, wygraliśmy mistrzostwo Europy, Ligę Narodów, awansowaliśmy na igrzyska olimpijskie.
Nie zamieniłbym jednak srebra z Paryża na to, co działo się w poprzednim sezonie. Dla mnie to był absolutny priorytet i najważniejsza rzecz, żeby wywalczyć olimpijski krążek. Chyba mogę powiedzieć, że z olimpijskim medalem jestem w 100% spełnionym sportowcem. Udało mi się zdobyć medal każdej imprezy, jaka jest możliwa w naszej dyscyplinie sportowej. Teraz mogę już tylko iść do przodu i czerpać radość z siatkówki.
Wywalczenie medalu było w stanie w pewnym stopniu wynagrodzić, że przez ostatnie miesiące daleki byłeś od idealnej formy i spadała na ciebie fala krytyki? ostat
– Zdecydowanie wynagradza. To nie był dla mnie łatwy okres pod względem problemów zdrowotnych, wszystkiego, co się wydarzyło. Ja się skupiam tylko i wyłącznie na ludziach, którymi się otaczam. Są dla mnie wsparciem. Najważniejsza jest i będzie drużyna. To ona jest ze mna na codzień, wie, jak wszystko funkcjonuje. Tak samo jak sztab szkoleniowy i rodzina. To są moje priorytety, nie to, co ludzie piszą w mediach czy jak wypowiadają się eksperci.
Żyjemy w wolnym kraju, ludzie mają prawo do pisania komentarzy, do wypowiadania różnych opinii. W wielu przypadkach nie do końca zdają sobie sprawę jak to wszystko funkcjonuje w drużynie. Dlatego jak wspomniałem, skupiam się tylko i wyłącznie na tym, kto i co jest dla mnie najważniejsze.
NOWE OTWARCIE
Raczej niezbyt często zmieniasz kluby. Kilka sezonów w Cuprum Lubin, lata w ZAKSIE. Transfer do Jastrzębskiego Węgla to dla ciebie nowe otwarcie?
– Zdecydowanie nowe otwarcie. Jestem bardzo szczęśliwy, że znalazłem się w klubie, w którym będę walczył o najwyższe cele. Tak jak byłem do tego przyzwyczajony przez ostatnie lata. Dla mnie to było ważne, kiedy podpisywałem kontrakt w Jastrzębiu-Zdroju.
Oferta Jastrzębskiego Węgla była najlepszą, jaką dostałem. W 2,3 dni z prezesem Adamem Gorolem zamknęliśmy temat i podpisaliśmy umowę. Wiedziałem, że drużyna budowana jest tak, żeby bić się o każdy finał, walczyć o najważniejsze tytuły w Polsce i w Europie. W pełni podpisałem się pod tym projektem i cieszę się, że tu jestem.
Dużo było tych ofert w takim razie?
– Parę fajnych było, ale ta z Jastrzębskiego Węgla była po prostu najlepsza.
UCZĘ SIĘ ŻYCIA BEZ NIEGO
Po raz pierwszy od lat u twojego boku w klubie zabraknie Aleksandra Śliwki. Wiele razem wygraliście.
– Na pewno będzie mi brakować. Ja w ogóle uczę się teraz sportowego życia bez niego. Na Memoriale Gołasia byłem w pokoju z Tomkiem Fornalem. Rozmawiałem na kamerze z rodziną, z młodszą córką, która Olka traktowała jak bliska rodzinę. I nagle mówi do mnie ”Tato, pokaż mi wujka Olka, chcę porozmawiać z wujkiem Olkiem”. Naprawdę się wtedy wzruszyłem i doszło do mnie, że to koniec. Dla mnie to była rutyna, coś normalnego, że moje dzieci rozmawiały i miały z Olkiem świetny kontakt.
Ostatnie lata wyglądały tak, że częściej mieszkałem w pokoju właśnie z nim, niż we własnym domu. To dla mnie więc coś nowego, uczę się życia bez niego. Wiem jednak, że on w Japonii czuje się świetnie, cały czas mamy kontakt i nadal jesteśmy przyjaciółmi.
Ciężko chyba będzie znaleźć kogoś takiego w nowej drużynie, czy już się trochę odnalazłeś?
– Na pewno jeden do jednego takiej relacji, jaką mam z Olkiem, nie da się uzyskać. Budowaliśmy ją latami. W Jastrzębskim Węglu mamy świetną grupę ludzi i każdemu życzyłbym takiej atmosfery w drużynie.
To jest niesamowicie ważne. W ZAKSIE właśnie dlatego osiągnęliśmy duże sukcesy, wygrywaliśmy Ligę Mistrzów, choć budżet nie zawsze był u nas najwyższy. Z resztą, nigdy nie mieliśmy najlepszego budżetu w PlusLidze, ale atmosfera nas napędzała. Głęboko wierzę, że w Jastrzębiu-Zdroju będzie podobnie. Jestem tu dopiero drugi tydzień, a już naprawdę świetnie się ze sobą dogadujemy. Podobnie jak ze sztabem szkoleniowym. Współpraca wygląda rewelacyjnie i uważam, że to najważniejszy fundament do osiągania wielkich rzeczy.
Jakie więc masz pierwsze wrażenia z pracy z trenerem Marcelo Mendezem?
– Bardzo dobre. To inny trener niż Nikola Grbić, z którym pracowałem ostatnie lato. To normalne. Każdy ma swoje schematy, ale jeśli chodzi o czystą siatkówkę, wielkich rzeczy nie odkryjemy. Treningi wyglądają podobnie, ale Marcelo to z pewnością wielki trener, który zna się na swoim fachu. Ma ogromny szacunek do drużyny, do zawodników – to jedna z kluczowych kwestii.
Tomek Fornal wspomniał w rozmowie, że jest pod ogromnym wrażeniem jednego z nowych kolegów – Anthona Brehme. Nie był do tej pory znany powszechnie kibicom w Polsce. Masz też kogoś takiego?
– Anton grał w Modenie, w jednej z najlepszych lig na świecie. Jeśli będzie prezentował się tak, jak prezentuje się teraz, a moim zdaniem będzie jeszcze lepiej, to jestem przekonany, że po kilku pierwszych rundach zgłoszą się po niego dwa, trzy kluby z PlusLigi.
Wygląda niesamowicie motorycznie, siatkarsko również. Trzeba mu życzyć jedynie zdrowia. Mamy bardzo dobrą drużynę, rozgrywającego, który potrafi grać ze środkowymi.
PRESJA TO CODZIENNOŚĆ
Powoli już czuć zapach zbliżającej się PlusLigi i nie jest tajemnicą, że Jastrzębski Węgiel będzie walczyć o najwyższe cele. Presji można się było spodziewać.
– Zdecydowanie wziąłem to za pewnik. Moje ostatnia lata wyglądały podobnie. Z ZAKSĄ również graliśmy praktycznie we wszystkich finałach, poza ostatnim sezonem, gdzie był jedynie finał Superpucharu Polski. Zmieniając klub, priorytetem było dla mnie, żeby grać o najwyższe cele. Presja zawsze była i będzie. Zwłaszcza w drużynach, które w swoich szeregach mają trzech srebrnych i dwóch złotych medalistów olimpijskich. Zespół skonstruowany po to, żeby grać o najwyższe cele.
Bardzo cieszę się z tego, że w tym sezonie PlusLiga będzie wyglądała inaczej. To, co działo się rok temu, to był prawdziwy rollercoaster. Graliśmy co dwa, trzy dni. Nie było czasu na trening. Było bardzo dużo problemów zdrowotnych. Mam nadzieję, że dzięki tym dwóm tygodniom wolnego, złapaliśmy wszyscy trochę oddechu, mieliśmy czas, żeby ciało się zregenerowało. Mieliśmy trzy tygodnie, żeby przejść okres przygotowawczy i spokojnie zacząć ligowe granie.
Zaczynamy od meczu z Barkomem na wyjeździe, już w drugiej kolejce czeka nas za to świetne widowisko, bo zmierzymy się z Asseco Resovią. Wiadomo, że dla nas liczy się każdy wygrany mecz, ale moim zdaniem na tę chwilę celem jest Superpuchar Polski.
Wspomniałeś o olimpijczykach w Jastrzębskim Węglu. Patrząc przez pryzmat początku sezonu, może wam zabraknąć zgrania?
– Ciężko powiedzieć. Ben Toniutti, Norbert Huber i Tomek Folrnal grali ze sobą ostatnie lata. Ja z Benem miałem okazję grać w ZAKSIE. Mieliśmy przerwę, ale nie zaczynamy od zera. Ben z Timothym Carle grał w kadrze.
Czasu na zgranie nam potrzeba, ale już razem funkcjonowaliśmy. Jak ja, Norbert i Tomek w kadrze. Nie przyjechało nagle sześciu kompletnie nowych gości, każdy z nas parami czy trójkami miał już okazję razem pracować. Dzięki temu będzie dużo łatwiej o odpowiednie zgranie.
Czego od siebie oczekujesz w Jastrzębskim Węglu? Zadanie nie jest łatwe – trzeba zastąpić lubianego tutaj Jeana Patry.
– Oczekuję od siebie, żeby być zdrowym. Wiem, że jeśli będę zdrowy, to jestem w stanie pomóc drużynie tak, żeby ona osiągała sukcesy na parkietach plusligowych jak i europejskich. Zdrowie i atmosfera to najważniejsze fundamenty.
Czujesz, że wracasz już do formy, do której nas przyzwyczaiłeś? Wyłączając ostatni sezon?
– Ciężko powiedzieć. Każdy będzie to oceniał inaczej. Ja czuję się świetnie, podobnie czułem się przez całe lato. Jestem zdrowy, co jak wspomniałem, jest dla mnie ważne. Głęboko wierzę, że forma będzie najlepsza i pozwoli na to, żeby drużyna osiągała sukcesy.
źródło: inf. własna