Strona główna » Łukasz Kaczmarek miał szczęście. „Nie pojechałbym na igrzyska”

Łukasz Kaczmarek miał szczęście. „Nie pojechałbym na igrzyska”

Siatkarskie Ligi – YouTube

fot. Klaudia Piwowarczyk

Łukasz Kaczmarek w tym roku nie wystąpił w biało-czerwonych barwach, ale przed nim kolejne zmagania w klubie. Atakujący przygotowuje się do sezonu ligowego w JSW Jastrzębskim Węglu. W rozmowie z Natalią Perlińską w programie „Siatkarskie Perły”, opowiedział o tym, co zaprowadziło go do miejsca, w którym jest teraz. Zwrócił też uwagę na ogromną rolę siatkówki plażowej w swoim życiu.

Kariera pełna medali

Łukasz Kaczmarek w reprezentacji Polski zadebiutował w 2017 roku. Przez osiem lat pracy z kadrą sięgnął po wiele medali, m.in. mistrzostwo Europy, wicemistrzostwo świata czy – prawdopodobnie najcenniejszy medal w karierze – wicemistrzostwo olimpijskie. Biało-czerwoni zdobyli ten krążek w bólach, a jego smak był okupiony licznymi kontuzjami. 31-letni atakujący był jednym z trzynastu zawodników, którzy napisali historię w Paryżu. Polacy czekali przecież na olimpijski krążek od 1976 roku.

Poza reprezentacją, siatkarz święcił także liczne sukcesy w klubach. Najpierw z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle, później z Jastrzębskim Węglem. I choć ostatnie miesiące nie układały się sportowo dla niego najlepiej, to wciąż uważa się go za bardzo dobrego zawodnika.

W rozmowie z Natalią Perlińską w programie „Siatkarskie Perły” opowiedział, co pomogło mu zbudować taką karierę. Warunkiem było jedno: nie mógł wymienić determinacji, pracowitości i talentu. – Szczęście odegrało dużą rolę w tym, że jestem teraz w takim miejscu. Gdyby nie było pandemii i igrzyska w Tokio odbyły się planowo, ja na pewno bym na nie nie pojechał. Przede wszystkim z racji kontuzji, miałem złamaną piątą kość śródstopia i na pewno nie byłbym do dyspozycji trenera. Ale nie zagrałem też dobrego sezonu przedolimpijskiego w Kędzierzynie-Koźlu.

Siatkówka plażowa dała mu wiele

Siatkarz miewał gorsze momenty w karierze, nie zawsze związane z kontuzjami. W minionym sezonie reprezentacyjnym nie znalazł się nawet w szerokim składzie powołanych przez Nikolę Grbicia. Czy atakujący wykorzystał już swój potencjał? – Wydaje mi się, że zawsze są jakieś rezerwy. Mam 31 lat, jeszcze trochę grania przede mną. Jak już skończę karierę, wówczas będę mógł wyciągnąć wnioski czy wykorzystałem cały swój potencjał. Rzeczą, która dała mi niesamowicie wiele była siatkówka plażowa. Wiele się nauczyłem w wieku nastoletnim, bo jest to dyscyplina wymagająca niesamowicie dużo odpowiedzialności, bo bierzesz w każdej akcji udział. Myślę, że dzięki niej jestem zawodnikiem wszechstronnym.

Aleksander Śliwka? Prawdziwy przyjaciel

Dużym wsparciem dla Kaczmarka w siatkarskiej drodze jest jeden z reprezentantów Polski, który również w tym sezonie nie występował w biało-czerwonych barwach. Choć w szerokim składzie się znalazł, to poważna kontuzja wykluczyła go z gry. Przyjaźń tego duetu trwa od lat nastoletnich. – Nikogo nie zaskoczę, że moim największym przyjacielem jest Olek Śliwka. Przez wiele lat graliśmy w jednej drużynie, teraz może nie spędzamy razem tak dużo czasu bo odległość jest większa. Zawsze ceniłem w nim szczerość. Nigdy nie potrafiłem się na niego gniewać za jakiekolwiek uwagi, które mi dawał. Nieraz mogłem się z nim nie zgodzić, ale wiedziałem, że chciał dla mnie jak najlepiej – przyznał atakujący.

Zobacz również:
Maksymilian Granieczny wraca na „stare śmieci”. Zdradza, czemu wcześniej odszedł

PlusLiga