Łukasz Kaczmarek w ostatnich dwóch latach wygrywał Ligę Mistrzów, będąc przy tym fundamentalną postacią Grupy Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle. W reprezentacji Polski pozostaje jednak w cieniu Bartosza Kurka. – Jestem do tego przyzwyczajony – zapewnia. Tyle że nieoczekiwanie wyrósł mu poważny konkurent do miejsca w kadrze i wciąż nie wiadomo, na kogo postawi trener Nikola Grbić.
Kiedy Grbić został selekcjonerem, wydawało się, że to dla Kaczmarka wymarzony scenariusz. To właśnie pod ręką Serba rozkwitł w Kędzierzynie-Koźlu, wygrywając w 2021 r. Ligę Mistrzów. Rok później powtórzył to osiągnięcie, a dzięki Marcinowi Januszowi na rozegraniu odgrywał w drużynie jeszcze ważniejszą rolę.
Przed pierwszymi powołaniami Grbicia krążyły nawet plotki, że nowy trener zrezygnuje z Bartosza Kurka. Wtedy naturalnym kandydatem do roli podstawowego atakującego byłby Kaczmarek. Mistrz świata z 2018 roku ostatecznie nie tylko znalazł się jednak w kadrze, ale został jej kapitanem. I w Lidze Narodów pokazał, że nic się nie zmieniło – wciąż gra na najwyższym poziomie. – W kadrze jestem przyzwyczajony do tego, że jestem drugoplanową postacią już od paru lat. Bo bardzo dobrze wiemy, że Bartek jest tą jedyną bezapelacyjną “jedynką” – przyznaje Kaczmarek.
28-letni zawodnik w fazie zasadniczej Ligi Narodów nie pograł zbyt wiele. Co prawda wystąpił w ośmiu meczach, ale tylko w trzech miał miejsce w podstawowej szóstce. To były konfrontacje z najsłabszymi drużynami rozgrywek – Kanadą, Australią i Chinami. Mimo wszystko wydawało się, że Grbić postawi na sprawdzonego “żołnierza”. Nieoczekiwanie zabrał jednak na turniej w Gdańsku również Karola Butryna, któremu dał szansę gry od początku w meczu z Holandią.
To był jasny sygnał, że rywalizacja o miejsce w składzie pozostaje otwarta. Na turniej finałowy do Bolonii, a potem na mistrzostwa świata, ma bowiem jechać dwóch atakujących. A najważniejsze liczby przemawiają za Butrynem: zdobył 53 punkty przy 35 Kaczmarka, atakował ze skutecznością 60% – rywal skończył 47% piłek. Kaczmarek nieco lepiej wypadł jednak w polu zagrywki i bloku.
Liczyć będzie się też jednak to, jak obaj zawodnicy radzą sobie po wejściu na boisko w trakcie meczu. Grbić podkreśla bowiem, że to zupełnie inna rola niż gra od początku spotkania. Serb potrzebuje ludzi, którzy pomogą drużynie z ławki. – Przygotowywaliśmy się do Bolonii i chciałem wypróbować zawodników w takich rolach, w jakich będą tam wykorzystywani. Kiedy nie wszystko będzie szło dobrze, mamy zawodników na ławce rezerwowych, którzy wejdą i dadzą to, czego potrzebujemy: na podwójnej zmianie, na zagrywce. Muszę poznać swoich zawodników. Wiedzieć, jak reagują na konkretne sytuacje – przekonuje Grbić.
Grbić decyzję powinien ogłosić jeszcze w tym tygodniu. Jego drużyna w ćwierćfinale Ligi Narodów zmierzy się z Iranem. Mecz został zaplanowany na 21 czerwca.
*Cały artykuł Damiana Gołębia dostępny w Interii
źródło: sport.interia.pl