Sezon reprezentacyjny dobiegł końca, reprezentanci Polski mają ostatnie wolne dni nim dołączą do swoich klubów. – Wróciłem na sześć dni do domu. Od wtorku do niedzieli. W poniedziałek siłownia z ZAKSĄ, czyli tak właściwie w niedzielę już jadę do Kędzierzyna-Koźla – mówi w rozmowie z Maciejem Piaseckim, na łamach spotr.wprost.pl, Łukasz Kaczmarek.
Miniony już sezon kadrowy Łukasz Kaczmarek z pewnością zapamięta na długo. Ze względu na problemy zdrowotne Bartosza Kurka atakujący ZAKSY Kędzierzyn-Koźle, już podczas turnieju finałowego Ligi Narodów, szybko stał się jednym z podstawowych ogniw zespołu Nikoli Grbicia. – Pojedynek z USA będzie jednak ze mną do końca życia. To było pierwsze starcie w kadrze o stawkę, o jaką nie grałem nigdy wcześniej, w roli podstawowego zawodnika. Zagrałem do tego momentu wiele ważnych spotkań, ale w wydaniu klubowym. Dla mnie nie ma jednak porównania skali, jaka jest pomiędzy klubem a reprezentacją. – powiedział Łukasz Kaczmarek. Jednocześnie atakujący podkreślił jak wiele zmieniło się w ciągu ostatniego roku i jak kolejne mecze o stawkę rozwinęły jego umiejętności oraz jak duży wpływ na jego dyspozycję ma zaufanie kolegów z zespołu oraz trenera: – Rok temu w finale mistrzostw świata, wchodząc w Spodku w trakcie meczu z Włochami, nie byłem gotowy mentalnie, tak jak byłem podczas rywalizacji z Amerykanami w Ergo Arenie. Zaprocentowała liczba rozegranych spotkań, grupa jaką wytworzyliśmy w reprezentacji i trener, który we mnie wierzy i mi zaufał. Dzięki temu dorosłem do wygrywania meczów o złoto dla Polski, pomagając kolegom z drużyny.
ULGA NA KONIEC
To jeden z najdłuższych sezonów kadrowych w ostatnich latach. Czołowi zawodnicy w swoich klubach oraz w kadrze rozegrali ponad 70 oficjalnych meczów. – Turnieje towarzyskie grane z ZAKSĄ, sparingi z kadrą, memoriałowe granie w Krakowie. Zakładam, że dobiliśmy do granicy 80 spokojnie. To jest jakaś abstrakcyjna dawka – mówi Łukasz Kaczmarek. Reprezentacja Polski wygrała w tym sezonie wszystko co było do wygrania – Ligę Narodów, mistrzostwo Europy, a przede wszystkim wywalczyła kwalifikację do igrzysk olimpijskich w Paryżu. To właśnie bilet na turniej czterolecia wydawał się być najważniejszym celem w tym sezonie, a jednak nie przyniósł on nie kończończącej się radości tylko niekończące się uczucie ulgi. – Nikt z nas nawet nie miał siły się cieszyć. Rozmawiając z Olkiem w ostatnich dniach pobytu w Chinach doszliśmy do wniosku, że nasze organizmy czują się tak, jak nigdy wcześniej. Czułem się trochę, jakbym miał kaca wymieszanego z jet lagiem, do tego trochę rozkładającej choroby w kościach. Taka mieszanina, która powodowała, że po prostu czułem się źle. I tak miało też wielu innych chłopaków. Organizm już nie dawał rady, bronił się, a zarazem nie wiedział, jak reagować na kolejną dawkę wysiłku, regularnie dokładaną przed tak długi czas – powiedział Łukasz Kaczmarek.
Po zakończeniu sezonu kadrowego reprezentanci mieli kilka dni wolnego, ale już powoli wracają do swoich klubów. Za tydzień rozpocznie się nowy sezon PlusLigi, a Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle zainauguruje go meczem z bełchatowską Skrą.
Zobacz również:
Chytry plan Grbicia – reprezentacja Polski zgarnęła wszystko, co mogła
źródło: opr. własne, sport.wprost.pl