Strona główna » Asseco Resovia wykorzystała swój największy atut. Wilfredo Leon powstrzymany!

Asseco Resovia wykorzystała swój największy atut. Wilfredo Leon powstrzymany!

inf. własna

fot. Piotr Gibowicz (plusliga.pl)

Asseco Resovia Rzeszów podtrzymała swoją serię zwycięstw. Chociaż mecz z Bogdanką LUK Lublin rzeszowianie zaczęli od dwóch przegranych setów, to głębia składu pozwoliła im odwrócić losy spotkania. Podopieczni Massimo Bottiego byli również w stanie powstrzymać lidera rywali – Wilfredo Leona. Dla mistrzów Polski była to już trzecia porażka z rzędu. 

Aleks Grozdanov show w końcówce

Mecz rozpoczął się dobrą grą obu zespołów (3:3). Po chwili, gdy w pole serwisowe udał się Wilfredo Leon, lublinianie odskoczyli na trzy „oczka” (6:3). W kolejnej akcji rzeszowianie udanie zablokowali przyjmującego, który atakował z szóstej strefy (6:4). Gospodarze nie byli dłużni rywalom i dwukrotnie zatrzymali Lukasa Vasinę (8:4). Pierwszą dłuższą wymianę lepiej rozegrali przyjezdni – Marcin Janusz posłał piłkę do Karola Butryna na prawe skrzydło, a ten skończył akcję mocnym atakiem po rękach rywali (10:9). Atakujący popisał się również punktowym blokiem na Leonie, co doprowadziło do wyrównania (10:10). Dalej gra toczyła się punkt za punkt (13:12). Dobre ataki Hilira Henno i Kewina Sasaka dały gospodarzom bezpieczną czteropunktową przewagę (18:14). W ataku nie spisywał się Lukas Vasina, więc zmienił go Yacine Louati (16:19). W kolejnych akcjach ciężar gry w ataku wziął na swoje barki Karol Butryn (20:21), ale udane bloki Aleksa Grozdanova na Mateuszu Porębie i Sasaka na Arturze Szalpuku zakończyły rywalizację w premierowej odsłonie na stronę gospodarzy (25:20).

Gospodarze dalej dobrze

Początek drugiej partii przypominał przebieg pierwszej (3:3). Wkrótce na lidera ataku lublinian wysunął się Henno, który przełamał ręce rywali i wcisnął piłkę za blok (6:3). Dalej gra toczyła się punkt za punkt, do momentu aż Artur Szalpuk został zatrzymany (6:10). As Yacine Louatiego pozwolił rzeszowianom odrobić nieco straty (10:8). W kolejnych akcjach inicjatywę przejęli gospodarze. Mimo słabszej skuteczności i problemów w ataku, Wilfredo Leon przebił się przez blok rywali (14:10). Lublinianie utrzymywali swoją przewagę, choć Marcin Janusz uruchomił Demyanenko na środku (13:16). W kolejnych akcjach siłą ofensywną mistrzów Polski był Kewin Sasak (19:15). Massimo Botti wprowadził wiele zmian, ale nie przyniosły one oczekiwanych efektów. Dobre wejście zaliczył Jakub Bucki – dwukrotnie punktował w ataku, ale jego zagrywka w siatkę skończyła seta.

Zmiany w punkt

Oba zespoły świetnie zaczęły trzecią odsłonę, choć tym razem tempo gry nadawali goście (4:3). W długiej akcji lepsi okazali się rzeszowianie (6:4). Po stronie gospodarzy zaczęło się pojawiać coraz więcej błędów – najpierw Hilir Henno pomylił się w ataku (4:7), a później Sasak popsuł zagrywkę (5:8). Marcin Komenda nie pozwolił, by jego atakujący rozpamiętywał nieudane zagranie i niezwłocznie posłał do niego piłkę. Później Leon dołożył kolejny punkt (7:8). Dobra passa gospodarzy nie trwała długo. Zmiany trenera przyjezdnych okazały się bezbłędne – zarówno Klemen Cebulj jak i Yacine Louati swoje dołożyli w ataku i odciążyli Karola Butryna (11:9). Po przerwie dla lublinian Kewin Sasak uderzył skutecznie po skosie (14:17). Rzeszowianie znaleźli receptę na Leona i umocnili się na prowadzeniu (20:16). Błędy serwisowe po obu stronach utrzymały rzeszowian w grze.

Tie-break na horyzoncie

Czwartą odsłonę lepiej zaczęli gospodarze, którym dopisywało też po części szczęście. Marcin Komenda popisał się asem serwisowym (3:1). Rzeszowianie szybko jednak otrząsnęli się i blokiem na Leonie popisał się Danny Demyanenko. Nastąpił wyrównany fragment gry i obie ekipy szły ramię w ramię (9:9). Dopiero skuteczne techniczne zagranie Hilira Henno dało lublinianom ponownie dwupunktowe prowadzenie (12:10). Dobre akcje Louatiego i Butryna doprowadziły do wyrównania (13:13). Następnie podobnymi atakami popisali się obaj atakujący(16:18). Gdy dostał idealną piłkę, Marcin Janusz uruchomił środkowego, a Kanadyjczyk nie wstrzymał ręki (19:21). W kolejnej akcji Demyanenko kiwnął, a lublinianie pogubili się w obronie (19:22). Końcówkę zwieńczyły błędy w zagrywce po obu stronach siatki.

Tie-break rozpoczął się od imponującej gry Klemena Cebulja, który dwukrotnie mocno zaatakował i dołożył jeszcze blok (3:0). Rzeszowianie napędzeni wygranymi poprzednimi dwoma setami uwierzyli, że mogą wywieźć dwa punkty z trudnego terenu. Po stronie lubelskiej natomiast widać było, że zaczęło brakować sił. Wilfredo Leon został zatrzymany (1:5), a później posłał piłkę w aut z pola serwisowego (2:6). Aleks Grozdanov próbował jeszcze podnieść morale pewnym atakiem na środku, ale dużo lepiej od niego sprawował się jego vis-a-vis – Demyanenko(10:6). Dobrze jeszcze atakował Henno (7:11 i 8:12) i bułgarski środkowy (9:13), który też dołożył asa (10:13). Gdy rzeszowianie myśleli, że już nic nie może się wydarzyć, na zagrywkę wszedł Fynnian McCarthy. Massimo Botti musiał reagować i brać czasy dla swojego zespołu. Piłkę meczową mocnym atakiem po rękach lublinian wygrał Karol Butryn (13:15).

MVP: Danny Demyanenko

Bogdanka LUK Lublin – Asseco Resovia Rzeszów 2:3
(25:20, 25:19, 23:25, 22:25, 13:15)

Składy zespołów:
LUK Lublin: Henno (15), Komenda (2), Leon (14), Grozdanow (9), McCarthy (9), Sasak (18), Thales (libero) oraz Gyimah (7) i Prokopczuk 
Asseco Resovia: Poręba (2), Damyanenko (16), Vasina (2), Szalpuk, Janusz (2), Butryn (27), Shoji (libero) oraz Louati (10), Sapiński (1), Nowak, Bucki (2), Potera (libero) Cebula (13) i Zatorski

Zobacz również:
PlusLiga – wyniki i tabela

PlusLiga