W lidze włoskiej zbliża się pojedynek pomiędzy Piacenzą a Perugią, a osobą, która nieustannie skupia na sobie uwagę przed tym meczem jest Lorenzo Bernardi. Trener po raz pierwszy wraca, by zmierzyć się z drużyną, z którą tak wiele wygrał, i którą opuścił w traumatyczny sposób – konfliktem nie zakończonym do dziś.
– W Perugii spędziłem dwa i pół roku i był to cudowny czas z mistrzami, których miałem szczęście trenować. Oglądanie ich i stawienie im czoła na boisku będzie wielką przyjemnością, pozwoli mi powrócić do niedawnej przeszłości i przeżyć znowu te emocje. Przez dwa lata z kawałkiem, dużo wygraliśmy, to był bardzo dobry okres, który zakończył się jak się zakończył – wszyscy wiedzą, co się wydarzyło – powiedział Bernardi.
– To będzie piękny, intrygujący i trudny mecz, w którym każdy chciałby zagrać i oczywiście wygrać. Zmierzymy się z drużyną, która dąży do zdobycia każdego trofeum w sezonie, drużyną zbudowaną i nastawioną, aby być na szczycie każdych rozgrywek, drużynie z graczami, którzy mogą odwrócić mecz w dowolnym momencie. Nie wiem, czy Atanasijevic zagra, ale to nie ma znaczenia, do tej pory sprawdzili się nawet jego zmiennicy – dodał szkoleniowiec.
Bernardi zapytany o stosunki z prezesem Sir Safety Perugia, Gino Sircim odpowiedział krótko w swoim stylu – Nie, nie ma powodu, dla którego miałbym podawać mu rękę. Jestem osobą bardzo konsekwentną.
źródło: inf. własna, ivolleymagazine.it