Za nami kolejne spotkania tegorocznej Ligi Narodów siatkarzy. Początek meczu USA – Serbia był wyrównany, jednak z każdą partią reprezentacja Stanów Zjednoczonych radziła sobie lepiej, coraz pewniej zmierzając do zakończenia meczu na swoją korzyść. Ostatecznie serbskim siatkarzom nie udało się powstrzymać rywali, którzy wygrali za trzy punkty. Podobny przebieg miało spotkanie Argentyny ze Słowenią. Pierwsza odsłona zapisana została na konto Argentyńczyków, jednak trzy następne partię pod całkowitą kontrolą mieli Słoweńcy i to oni ostatecznie mogli cieszyć się ze zwycięstwa.
W spotkanie lepiej weszli Serbowie, którzy wypracowali sobie prowadzenie najpierw dwu, a następnie trzypunktowe. Ich rywale choć próbowali się zbliżyć to sztuka ta im się nie udawała. Dobre zawody rozgrywał Dražen Luburić i to jego zagrania pozwoliły długo utrzymać przewagę. Jednak krótki przestój jaki im się przytrafił sprawił, że w jednym ustawieniu roztrwonili całą różnicę i zrobiło się po 13. Po krótkiej serii naprzemiennego zdobywania punktów zatrzymany został David Smith i było 16:18. Obie drużyny psuły sporą ilość zagrywek, co obniżało nieco jakość tego spotkania. Kiedy Luburić zagrał blok-aut dystans wzrósł do trzech ,,oczek”, a mając na uwadze, że set wchodził w decydującą fazę trener John Speraw poprosił o czas. Przyniósł on spodziewany efekt, gdyż jego podopieczni po kiwce Toreya DeFalco nawiązali kontakt punktowy. Niemniej doprowadzić do remisu już im się nie udało i po trafieniu z lewej flanki Pavle Pericia przegrali premierową odsłonę spotkania do 22.
W drugiej partii jako pierwsi dwupunktowe prowadzenie objęli Amerykanie. Dodatkowo Pavle Perić nie trafił w boisko, dlatego dystans wzrósł do trzech ,,oczek”. Serbowie wielokrotnie próbowali doprowadzić do remisu, ale ich rywale skutecznie odpierali ich ataki. Skuteczność zatracił Dražen Luburić oraz Perić, dlatego trener Igor Kolaković musiał dokonywać zmian, gdyż straty jego zespołu cały czas rosły. W pewnym momencie wynosiły sześć punktów i chcąc powalczyć jeszcze w tym secie musieli zabierać się za ich odrabianie. Nie przychodziło im to z łatwością stąd wysokie prowadzenie graczy USA cały czas się utrzymywało. Mogli oni spokojnie rozgrywać końcówkę. W niej pomylił się Miran Kujundžić, a przy kolejnej piłce setowej nie miał problemów Torey DeFalco i w całym meczu było 1:1.
Po wykorzystaniu przechodzącej piłki przez Toreya DeFalco Amerykanie prowadzili 3:1, ale stan taki nie utrzymywał się długo. Niemniej Serbowie błędami własnymi oddawali punkty za darmo swoim rywalom i po przestrzelonym zagraniu przez Marko Ivovicia ponownie musieli gonić (6:9). Dodatkowo asa serwisowego posłał DeFalco i sytuacja graczy Kolakovicia stawała się coraz cięższa. Nie dawali sobie szansy na zmniejszenie strat, gdyż nie byli skuteczni w polu serwisowym, a ponadto nie wykorzystywali nadarzających się okazji. Po drugiej stronie siatki coraz lepiej prezentował się Aaron Russell, który nie był widoczny w pierwszych dwóch setach. Po wykorzystaniu przechodzącej piłki przez DeFalco było 21:14 i losy tej części meczu należało uznać za rozstrzygnięte. Wprawdzie w samej końcówce Amerykanie nieco się rozluźnili, ale ostatecznie wygrali 25:19.
Po stronie amerykańskiej dobrze funkcjonował blok, a ich rywale mieli problemy z kończącym atakiem. Wprawdzie początek czwartej partii rozpoczął się od naprzemiennego zdobywania punktów, ale wydawało się, że kwestią czasu jest, gdy zawodnicy USA rozpoczną ucieczkę. Po przestrzelonym uderzeniu Pavle Pericia zrobiło się 9:11. Gracze Sperawa obniżyli nieco jakość swojej gry i nie wykorzystywali nadarzających się okazji. W efekcie czego zamiast wypracować sobie przewagę to nie tylko utrzymywał się wynik remisowy, ale po trafieniu Mirana Kujundžicia mieli punkt straty. Na uwagę zasługiwała też gra Serbów, którzy potrafili wykorzystać nadarzające się okazje do zdobycia punktów. Decydująca dla losów tego seta okazała się zagrywka Aarona Russella. Zawodnik ten posłał dwa asy, a dodatkowo po jego serwisie David Smith mógł ustawić skuteczny blok (18:14). W końcówce partii Amerykanie serwisem zdominowali swoich rywali, czym zbudowali sobie przewagę sześciu ,,oczek”. Wprawdzie tym samym elementem odpowiedział dwukrotnie Dražen Luburić, ale po trafieniu Russella pojedynek ten zakończył się.
USA – Serbia 3:1
(22:25, 25:19, 25:19, 25:21)
Składy zespołów:
USA: DeFalco (17), Anderson (16), Russell (15), Jendryk (10), Smith (9), Christenson, Shoji (libero)
Serbia: Luburić (19), Krsmanović (11), Ivović (7), Perić (6), Nedeljković (5), Todorović, Kapur (libero) oraz Kujundzić (5), Vuccicević (2), Katić, Batak, Petrović
Argentyńczycy lepiej weszli w mecz ze Słoweńcami, szybko odskakując od nich na 4:2. Próbowali utrzymać przewagę, ale udane akcje Roka Mozicia pozwoliły Europejczykom wrócić do gry (10:10). Po krótkiej wymianie ciosów as serwisowy Bruno Limy spowodował, że do głosu ponownie zaczęli dochodzić medaliści olimpijscy z Tokio (15:12). Straty po stronie rywali niwelować próbował Klemen Cebulj, ale po ataku Luciano Vicentina Argentyńczycy zbliżali się do sukcesu w premierowej odsłonie (20:17). W końcówce kończyli swoje akcje w ataku, a blok przypieczętował ich zwycięstwo (25:21).
Przy zagrywce Cebulja Słoweńcy wypracowali sobie niewielką przewagę na początku drugiego seta (5:3). Dzięki szczelnemu blokowi Argentyńczycy na moment wrócili do gry, ale po asie serwisowym Jana Kozamernika to Słoweńcy byli na fali (12:9). Swoje w ataku robił Tine Urnaut, a zbicia Nicolasa Zerby i Luciano Palonsky’ego to było zbyt mało, aby siatkarze z Ameryki Południowej wrócili do gry. Zbliżyli się jeszcze do przeciwników na 20:22, ale w końcówce przytrafiły im się błędy, a Alen Pajenk dał wygraną Europejczykom (25:21).
Pierwsza faza trzeciej partii stała pod znakiem walki cios za cios. Dopiero po błędach rywali i kontrze Agustina Losera to Argentyńczycy zbudowali sobie nadwyżkę (11:7). Nie cieszyli się z niej długo, bo przy zagrywce Cebulja Słoweńcy rzucili się do odrabiania strat, a blok dał im remis (13:13). Dzięki temu samemu elementowi sami zaczęli przejmować inicjatywę na boisku (17:15). Asa serwisowego dołożył Urnaut, a po kontrze Cebuljego pewnie kroczyli do zwycięstwa (21:16). Podopieczni trenera Marcelo Mendeza po zbiciu Limy zbliżyli się jeszcze na 20:22, ale ich popsute zagrywki zakończyły rywalizację w tej części spotkania (25:21).
W czwartym secie Europejczycy poszli za ciosem, a po błędach przeciwników w ataku odskoczyli od nich na 7:4. Dołożyli szczelny blok, a ich przewaga robiła się coraz większa (9:5). Po kontrze Limy Argentyńczycy zbliżyli się na 10:12, ale na więcej nie było ich stać. Blok odbudował przewagę po stronie Słowenii, a zbicia Mozicia i Urnauta przybliżały ją do końcowej wygranej (20:16). W końcówce Lima próbował poderwać jeszcze kolegów do walki, ale Cebulj postawił kropkę nad „i” w całym spotkaniu (25:21).
Argentyna – Słowenia 1:3
(25:21, 21:25, 21:25, 21:25)
Składy zespołów:
Argentyna: Palonsky (17), Lima (16), Loser (11), Zerba (8), Vicentin (5), Sanchez, Danani (libero) oraz Koukartsev (2), Ramos, Giraudo, Franchi
Słowenia: Cebulj (17), Mozić (16), Urnaut (12), Kozamernik (8), Pajenk (8), Ropert (1), Kovaćić (libero) oraz Stern (1), Kok, Planinsić
Zobacz również:
Wyniki i tabela Siatkarskiej Ligi Narodów mężczyzn
źródło: inf. własna